Uwaga, bo to już fakt - świat jest zachwycony Call of Duty: WWII
Co w porównaniu ze wstępnym przyjęciem Infinite Warfare jest mocno szokujące.
28.04.2017 | aktual.: 28.04.2017 15:47
Ja wiem, że pierwsza reakcja nie zawsze jest wykładnikiem późniejszej sprzedaży. Bo Infinite Warfare sprzedało się znowu bardzo ładnie, nawet pomimo liczby negatywnych odczuć graczy w momencie pierwszej zajawki. Pamiętacie, ile nerwów o ten cały kosmos było w zeszłym roku? Pamiętacie, jak po premierze Battlefielda 1 niemal wszyscy zakładali, że tasiemiec Activision odpowiednio zareaguje, powracając do swoich źródeł?
No i tak szczerze - byliście w ogóle zdziwieni przeciekami oraz pokazówką WWII? Na pewno nie. Za to nadal mamy mnóstwo znaków zapytania (co zobaczycie w weekendowym Klubie Dyskusyjnym). Ale jedno jest pewne - gracze są tym razem zadowoleni.
Official Call of Duty®: WWII Reveal Trailer
Pierwszy zwiastun nabił już ponad dziesięć milionów wyświetleń (w dwa dni), a rozłożenie "łapek" jest wręcz szokujące. Na minus zagłosowały 62 tysiące osób. Na plus, chwilowo - 736 tysięcy. W takim tempie w trakcie weekendu materiał powinien "zalajkować" okrągły milion osób. To tak nagła zmiana, jakiej nie widzieliśmy w odbiorze serii od dobrych kilku lat, może nawet od trylogii Modern Warfare. Niezależnie od liczby drwin, porównań z Battlefieldem 1 lub po prostu zmartwień, czy historyczny setting nie będzie wyłącznie na pokaz, to jest fakt, moi drodzy: gracze są zachwyceni głupio zatytułowanym Call of Duty.
Przypominam, że z Infinite Warfare sprzedawano Modern Warfare Remastered. Wiele osób zastanawiało się, co w tym zestawie było "podstawką", a co rzeczywistym bonusem. W tym roku obejdzie się bez Modern Warfare 2 Remastered czy jakiegoś Black Ops Remastered. Ta zagrywka trzymana jest pewnie dla następnej produkcji Treyarch lub Infinity Ward. CoD-y produkowane są o wiele dłużej niż rok (wbrew głupiej, ale powszechnej opinii), więc kto wie - może chłopaki nadal brną w swoje futuryzmy. A wtedy, zwłaszcza w świecie po WWII, trzeba mieć jakiegoś asa w rękawie.
Adam Piechota