Final Fantasy XV wyciosane w Minecrafcie
Och, Square! Ty pazerny, pazerny wydawco.
Oto, jak kończy się zbyt agresywna kampania marketingowa. Znaczy "kończy się" w sensie "dla mnie to jej szczytowy moment". Nie wątpię jednak, iż Square nie odpuści. Pisałem już kiedyś - Noctis będzie wszędzie, bez względu na to, czy jego status na to pozwala, czy fani rzeczywiście go uwielbiają, wreszcie czy gra, z jakiej go znamy, zasługuje na miano takiego giganta, którym próbuje być. Uff... Przepraszam za patos, musiałem. Oto kolejny cross-over w niedługiej karierze obrażalskiego księcia. O ile występ w Dissidii miał mnóstwo sensu (ta seria zawsze zbiera do kupy postaci z Finalów), a nawet ten w Tekkenie 7 jakoś nie wadził, tak powyższy obrazek jest śmieszny i smutny jednocześnie.
Wiem, że nie jestem sprawiedliwy, a w Minecrafcie własnej skórki doczekało się już wielu. Albo inaczej - wielu korzystało na fakcie, że Minecraft jest wciąż najlepiej sprzedającą się pojedynczą grą wszech czasów (bo Tetris na pierwszym miejscu, łączący wyniki ze wszystkich platform, to nieco kontrowersyjna sprawa). Za równowartość trzech dolarów każdy gracz może sobie stworzyć ciosane wersje Gladiousa, Ignisa, Prompto i innych trudnych-do-wymówienia postaci z "piętnastki". Na PlayStation 4, PlayStation 3, Vicie, Switchu, Wii U, Xboksie 360, Xboksie One i pecetach. Czyli prawie na wszystkich żyjących sprzętach.
Jeżeli ktokolwiek marzył o budowaniu w świecie Eos, może teraz to zrobić. Dla Square to wyłącznie kolejny mały przystanek pompatycznej podróży zmierzającej do wyssania z Final Fantasy XV ostatnich, najmniejszych groszy. Nasi czytelnicy już wiedzą, że Noctisa czeka jeszcze wiele roboty. Dopiero w 2019 zobaczymy zwieńczenie przebudowywania, łatania, powiększania czy wykorzystywania "piętnastki", wraz z ostatnimi czterema fabularnymi DLC. Czyli gościnne występy w dziwnych, niepasujących produkcjach też potrwają co najmniej tyle. Nasz ulubiony termin "gra-usługa" niemal nabiera nowych rumieńców w tym przypadku.
Najśmieszniejszy, jak zawsze, jest jednak fakt, że "piętnastka" sama w sobie była po prostu "niezła".
Adam Piechota