Żyję, ale co to za życie?

Żyję, ale co to za życie?

Żyję, ale co to za życie?
marcindmjqtx
01.10.2011 15:20, aktualizacja: 15.01.2016 15:43

Zapewne, podobnie jak i mnie, ucieszyła Was informacja o zakończeniu prac nad I Am Alive i zbliżającej się premierze. Zastanawiam się natomiast, czy Was także zasmuciła informacja o formie, jaką przyjął ten tytuł? Nie, nie mam na myśli decyzji o dystrybucji cyfrowej. W mojej opinii to, czym stało się I Am Alive, rozmija się z obietnicą złożoną zwiastunem z 2008 roku.

Nim przejdziemy do dalszej dyskusji, niezbędny jest krótki seans, który przypomni Wam drogę, jaką przeszło I Am Alive. W pierwszej kolejności trailer z 2008 roku, który zadebiutował na targach E3:

Kolejny to zwiastun z 2010 roku:

I w końcu ten z bieżącego roku, który diametralnie zmienił założenia gry:

Co bohater sobą reprezentuje? Mając za sobą ten seans porównawczy, możemy przejść do meritum. Niech za punkt wyjścia posłuży nam zestawienie projektów postaci głównego bohatera z pierwszego i ostatniego zwiastuna:

Czym różnią się te dwie postacie? Wygląd bohatera z lewej strony, wersji z 2008 roku, jasno sugeruje, że tajemnicze zdarzenie zastało go w drodze do pracy. Skąd to wiemy? Ma na sobie względnie elegancką koszulę i buty, które zapewne pamiętają zapach pasty i uczucie szczotki do polerowania. Na ramieniu ma torbę, która zapewne służyła mu na co dzień do transportu dokumentów. Ubranie jest wyraźnie zniszczone, co sugeruje, że to to samo, które miał na sobie w dniu katastrofy i nie miał jeszcze czasu zadbać o jego konserwację (pierwszy ze zwiastunów informuje, że przedstawiona scenka ma miejsce 6 dni po zdarzeniu). Stoi to w całkowitej sprzeczności z projektem postaci z roku 2011. Bohater w tej wersji zdążył już zadbać o swój ekwipunek - ma na sobie ubranie będące symbolem survivalu i praktyczności: bojówki, kamizelkę z kieszeniami i rękawiczki. Istny MacGyver. Dlaczego ten kontrast jest tak ważny dla samej gry? Bo całkowicie zmienia jej założenia!

Ta cienka granica Widzieliśmy już masę gier, filmów i książek, które traktują o świecie po katastrofie. Fallout, Mad Max, Rage, Book of Eli, The Postman, The Omega Man, A Boy and His Dog, The Ultimate Warrior, Waterworld itd.. Wszystkie one obrazują społeczeństwa w którymś ze stadiów odbudowy i dążenia do stanu sprzed zdarzenia. W takim świecie zwykle obserwujemy konfrontację garstki rozsądnych z hordami gangów lub na wpół dzikich band. Takie ramy gry obiecuje najnowszy zwiastun I Am Alive. Czy to źle? Nie, ale to już było. Czym mogło nas zaskoczyć I Am Alive, gdyby pozostało wierne początkowym założeniom? Mogliśmy być świadkami tego najbardziej dramatycznego z momentów. Chwili, w której wali się cały znany nam świat.

Powiecie, że takich wydarzeń też mogliśmy doświadczyć w grach? Freedom Fighters i walący się Manhattan? Darksiders i zagłada całej ludzkości? Płonący Waszyngton w Call of Duty? Otóż nie o ten aspekt chodzi. Te przykłady bliższe są kinu katastroficznemu, którego motor napędowy stanowi możliwie spektakularna prezentacja tych wydarzeń. Moje nadzieje względem I Am Alive były raczej związane z ukazaniem zachowań ludzi w obliczu tych wydarzeń. Nie 10, nie 20, nie 30 lat później, gdy na świat przychodzi kolejne pokolenie, które nie poznało starego ładu, ale o te pierwsze godziny i dni po zdarzeniu. Gdy wszędzie panuje chaos i strach.

Pamiętacie założenia planu czarnego charakteru z filmu Szklana pułapka 4? Wyłączyć wszystko! Film głupiutki i łatwy, ale dający do myślenia. Główni bohaterowie prowadzą dialog, który jest odpowiedzią na panujący wokoło chaos, spowodowany wykonaniem planu „wyprzedaży”:

Farrell: to wariactwo. Pierwszy raz, gdy usłyszałem o „wyprzedaży”, pomyślałem, że gdyby komuś kiedyś udało się wprowadzić ją w życie, to byłyby niezłe jaja. No wiesz... zresetować wszystko. Położyć cały system, dla frajdy. McClane: To nie system! To państwo! Mówisz o ludziach! O kraju pełnym ludzi, którzy siedzą teraz sami w domach! To idealnie obrazuje sytuację, w której ludzie zostają pozostawieni sami sobie, a służby takie jak policja, straż pożarna i pogotowie przestają odpowiadać. To w obliczu takiego stanu zachowanie ludzi nie było dotąd przedstawione, i na to liczyłem, oglądając pierwszy zwiastun I Am Alive. Nie organizacja w bandy, bo wszyscy żyją jeszcze nadzieją, że w każdej chwili do akcji wkroczą służby porządkowe. Nie polowanie na puszki z mielonką, bo sklep obok stoi pełen. Nie wspinanie się po gzymsie na 30-piętrowy budynek... bo to głupie. Miałem nadzieję zaobserwować ten moment przemiany, w którym uświadamiamy sobie, że pomoc nie nadejdzie. Znacie film The Mist na podstawie powieści Kinga?

Garstka osób uwięzionych w małym supermarkecie otoczonym gęsta mgłą. Nie wiadomo skąd ta mgła, nie wiadomo, co się w niej czai. Wiadomo na pewno, że wyjście ze sklepu równa się śmierci. Ciekawy zarys horroru, ale nie tylko. Wśród obecnych w sklepie osób obserwujemy nagła przemianę - zwykle rozsądni i znający się wzajemnie mieszkańcy małego miasteczka zaczynają panikować. Panikują, bo nie znają odpowiedzi, panikują, bo nie nadciąga pomoc. To ten moment, w którym dokonuje się przemiana wewnątrz bohaterów. To ten moment, w którym, jak mówi jedna z bohaterek: „należy opowiedzieć się po jednej ze stron”. Na uchwycenie tego liczyłem w I Am Alive.

Co nam zostało? Powiecie, że niepotrzebnie doszukiwałem się w zwiastunach rzeczy, których w nich nie było. Że I Am Alive zawsze miało być po prostu kolejnym survival horrorem. Możliwe, ale zgodzicie się, że pierwszy zwiastun wyznaczał ramy, w których twórcy mieli się poruszać. Stanowił swoistą obietnicę, która moim zdaniem może nie zostać spełniona. Czy to oznacza, że I Am Alive będzie złą grą? Nie, ale znacznie zmalały jej szanse na zostanie grą, jakiej jeszcze nie było.

Marcin Jank

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)