Zamek Lady Dimitrescu. Architektura w Resident Evil Village
Gracze pokochali Lady Dimitrescu, ale zwróciliście uwagę na to, jak ona mieszka? Co najmniej M3, prawda? Zapraszam Was do krótkiej wyprawy po jednym z najpiękniejszych zamków, jakie widziałem w grach. Twórcy Resident Evil Village dali pokaz umiejętności.
Zamek Lady Dimitrescu, 2,9-metrowej gwiazdy gry Resident Evil Village i hitu internetu, to niesamowita konstrukcja. Twórcy ewidentnie nie pożałowali pracy grafików podczas przygotowywania tej lokacji. Wnętrza zapierają dech w piersiach, a detale poziomów i ich szczegółowość potrafi przykuć uwagę gracza nie mniej niż przechadzająca się właścicielka zamku.
Jakby Rumunia
Zwiedzanie jej posiadłości było nie tylko przyjemne, ale również wymagało niezwykłej uwagi. Zamek ma na karku kilkaset lat i wielokrotnie był przebudowywany wraz ze zmieniającą się funkcją, którą pełnił.
Posiadłość jest zlokalizowana gdzieś we wschodniej Europie. Ze względu na górzysty teren strzelałbym, że to Rumunia. Wskazywałaby na to również lokalna waluta, czyli lej. Myślę, że w tej kwestii zgadzam się z autorami bloga grynieznane.pl.
Spoglądając z daleka na kontur zamku, możemy dostrzec lokalny nurt architektoniczny – Brâncovenesc. Charakteryzuje się on swoistym połączeniem gotyku z… orientem. Widzimy to po nieco cebulowatym wykończeniu daszków wież.
Gotycki zamek…
Zamek najpewniej pochodzi z początków XIV i XV wieku sądząc po wysokich murach obronnych wykonanych z połączenia cegieł i ciosanych cegieł. Świadczą o tym również strzeliste wieże oraz mnogość typów daszków. Na centralnej wieży możemy też dostrzec boczne pinakle, czyli takie imitacje małych wieżyczek znane z późnego gotyku.
Gdy już w ramach przygody, jako Ethan Winters trafiamy na jeden z pałacowych daszków, mamy okazję obejrzeć wiele typów zakończeń budynku. To nie tylko cebulaste wieżyczki, ale również cylindryczne, bogato zdobione pinakle oraz dwuspadowe daszki o ostrym kącie.
O bogactwie osób, które nakazały budowę zamku, świadczy, chociażby liczba różnych typów dachów. Sposób ich łączenia oraz fakt, że znajduje się tutaj wiele… kominów. Te wszystkie stożkowe daszki zakończone latarniami, to w rzeczywistości kominy. W XV wieku nastąpiła prawdziwa rewolucja w budowie odpornych na działanie ognia cegieł, więc zaczęto częściej budować wewnątrz budynku paleniska, otwarte kuchnie i kominki.
Ponadto centralny dwuspadowy dach wykończony jest czołgankami, bądź żabkami (zależy kto, jak nazywa – obie nazwy są poprawne). Te odstające rzeźby ciągnące się przy okapie dachu to właśnie czołganki. Imitują np. nierozwinięte pączki drzew. Jest to ozdoba bardzo charakterystyczna dla gotyku.
…rokokowe wnętrze
O ile, zewnętrzna bryła budynku zdecydowanie jest osadzona w gotyku z elementami brâncovenesc, to wnętrze już jest bardzo bogate i urządzone w stylach barokowym i rokokowym. No i tutaj tu już można się rozpływać nad detalami pomieszczeń. Jest bogato, pięknie i jak z bajki.
Widać wyraźnie, że włodarze zamku, w okolicach XVII wieku postanowili przebudować zamek warowny, na rezydencję pałacową. W celu podkreślenia prestiżu zdecydowali się na styl rokoko (a nie roko ko ko ko jak mawiał Maks z "Seksmisji"), który charakteryzował się bogactwem i mnogością ozdób, ale był mniej formalny niż barok.
Rokoko wywodzi się z Paryża, więc być może była to jakaś inspiracja dla włodarzy. Na ścianach, sufitach i obramowaniach okien widać lekkość i ozdobniczość form, które wykorzystują motywy egzotyczne, muszle, łuki i woluty.
U góry możecie zobaczyć salę balową, którą każdy porządny pałac barokowy musiał mieć. W jego centralnym miejscu znajduje się kryształowy żyrandol, bogato zdobiony. Po prawej stronie od głównego (z podwójnymi drzwiami rzecz jasna) wejścia znajduje się kominek, który już sam w sobie jest dziełem sztuki.
Najciekawsze w tym pomieszczeniu są jednak schody. Pomieszczenie jest półotwarte na piętro wyżej, dokąd prowadzą pięknie zdobione schody. Mniej więcej w połowie ich biegu znajduje się coś w charakterze ambony, bądź półpiętra. To celowy zabieg. Z tego miejsca można było przemawiać do zebranych w sali gości, a pani domu mogła się w nim zatrzymać, by oznajmić gościom, że przybyła na przyjęcie. Być może kiedyś sama Lady Dimitrescu tutaj się pojawiała.
Zamek z pewnością był unowocześniany również w XX wieku, o czym świadczą, chociażby kinkiety zasilane prądem elektrycznym. W sypialni lady Dimitrescu znajdował się również telefon. Natomiast twórcy ówczesnego remontu (z resztą bardzo słusznie) nie unowocześniali wnętrz.
Ładny ten Resident Evil Village
Oczywiście, w samej grze odwiedzimy więcej miejscówek, na czele z tytułową wioską. I tutaj ważna kwestia, praktycznie każde wnętrze ma w tej grze swój charakter, niemal czuć historię mieszkańców. Przykład zamku Dimitrescu jest jedynie ukoronowaniem pozostałych lokacji widocznych w grze.
Trzeba się jednak liczyć z tym, że Resident Evil Village jest takim trochę horrorem, który ma na celu straszenie gracza. I tutaj uwaga. Ja nie znoszę horrorów (mówię serio, nie zgrywam się), a mogłem spokojnie grać. Wydaje mi się również, że im bliżej końca gry, tym bardziej staje się ona strzelanką. To trochę tak jak w Tomb Raiderze, gdy na początku Lara płacze nad zabitym jelonkiem, a pod koniec gry wycina dziesiątki złoli.
Wracając do zamku. Widać, że twórcy szczególnie przyłożyli się do kompozycji zamku i zwiedzanie go jest swoistą pracą detektywistyczną. Widać jego gotyckie elementy, oraz zauważalny jest rozwój w pozostałych wiekach. Jest to bardzo spójne, nie niszczy gameplayu i jest po prostu przyjemne.
Autorem tekstu jest Bartłomiej Baranowski, autor bloga Archigame poświęconego ściśle architekturze w grach wideo. Inne jego teksty znajdziecie pod adresem www.archigame.pl.