Z uKosa: To jest tylko kolejne podsumowanie roku
"Koniec roku to czas podsumowań" - ten komunikat atakuje w grudniu z wielu miejsc, zapowiadając rankingi, klasyfikacje i wybory, z którymi czytelnik czy widz i tak zazwyczaj się nie zgadza, bo ma swoje zdanie, ale tradycji nie wypada przełamywać, a teksty czy programy o tej tematyce przynajmniej pobudzają do dyskusji. Jako że jest już styczeń i atak komunikatu przestaje być zmasowany, rzuciłem przekrojowym okiem na minionych 12 miesięcy, z czego efektem wielu z Was się nie zgodzi, a pozostali nie zgodzą się z tymi, którzy się nie zgodzili za pierwszym razem.
21.01.2009 | aktual.: 15.01.2016 15:52
Robert Kubica nie jest najlepszym polskim sportowcem, bo nie był na olimpiadzie, Kamil Durczok nie chce startować do Wiktora w kategorii "Prezenter roku", bo okienko z nominacjami dzieliłby z Katarzyną Cichopek, TVP nie chce już transmitować ceremonii przyznawania "Róż Gali", bo ostatnim razem wygrała para gejów, "Gazeta Wyborcza" oburza się, że dziennikarzem roku według miesięcznika "Press" został Bogdan Rymanowski z TVN24. Wyciągając wnioski z powyższych sytuacji zadbałem więc o to, by moje kategorie były powszechnie akceptowane, nominowani niekontrowersyjni, a werdykt przyjmowany z powszechną aprobatą i gremialnym cmoknięciem.
Aha. Czym do diabła są "Róże Gali"?
Kategoria: Najbardziej poruszające czołganie się przez mikrofalówkowy tunel, gęsto zraszane fontannami łez i pytaniami o sens ludzkiej egzystencji.Po długich dyskusjach w jednoosobowym gronie i odsianiu szeregu nominowanych, zwycięzcą został Metal Gear Solid 4: Guns of the Patriots na PLAYSTATION 3. W końcowej fazie gry styrany życiem Snake przebija się z mozołem przez nieludzko rozgrzany tunel, na którego końcu kryje się jedyny sposób na zażegnanie globalnego niebezpieczeństwa. Ekran jest podzielony na dwie części - u góry widzimy obrazki z walki Raidena, Meryl i Akiby oraz wojujący okręt Mei Ling, na dole pełznie Snake, coraz bardziej odzierany z kombinezonu przez żar. W rogu migocze coraz krótszy pasek energii. W tle zawodzący kobiecy głos na bliskowschodnią nutę.
Dramaturgia sceny jest uderzająca. Jej konsekwencje niekoniecznie, bo obyło się bez tragicznego zgonu któregokolwiek z przedstawianych bohaterów, a happy end jak na Hideo Kojimę wydał się zbyt banalny. Refleksja gdzieś się rozmyła. Ale żadna gra w 2008 roku nie uderzyła we mnie z taką siłą. Rynek zdominowany przez głupie gry potrzebuje tytułów zatrudniających do pracy coś więcej niż tylko palce.
Kategoria: Największe oddziaływanie gry na gracza w sytuacji, kiedy gra nie ma wcale takiego zamiaru, a gracz nie wie nawet, że powinien się opierać.Tu również walka była zażarta, ale rzutem na taśmę wygrało No More Heroes na Wii. Gdy po pokonaniu bossa Wiilot zaczął trząść się jak opętany udając komórkowe wibracje, nacisnąłem przycisk by odebrać telefon (w grze). Głos dobiegał z głośniczka w kontrolerze - odruchowo przyłożyłem go do ucha i od tej chwili właśnie w ten sposób toczyłem rozmowy z Sylvią. Możemy oszukiwać samych siebie, opowiadając jak to Wiilot fantastycznie spełnia rolę rakiety tenisowej, skalpela czy ubijaczki do jajek, ale zawsze jest to zastosowanie umowne, forma udawania na którą się godzimy i akceptujemy. Co zresztą przyczyniło się do fenomenalnego sukcesu Wii. Ale takie zupełnie naturalne przyłożenie kontrolera do ucha niczym telefonu - i zdanie sobie sprawy z komizmu sytuacji ułamek sekundy później - pokazuje potencjał pomysłu Nintendo. Oby wykorzystywano go częściej.
Gdyby stworzyć bardziej wymyślne i oryginalne kategorie, na przykład "Najbardziej stylowa gra roku", No More Heroes wygrałoby w cuglach. Zabawa konwencją, fenomenalne dialogi oraz elektroniczny przemiał Quentina Tarantino i Franka Millera nie mają szans nam spowszednieć. Pewnie dlatego, że ponownej syntezy tych czynników doświadczymy dopiero przy sequelu.
Kategoria: Najbardziej bombardowana kłodami pod nogi lokalizacja gry wideo.Przyznawanie statuetek nie miałoby sensu, gdyby choć jedna z kategorii nie dotyczyła polskiego rynku. Na wyróżnienie w tym roku zasłużyła FIFA 09. Przy pracach nad nią ekipa polskich tłumaczy wzięła najwyraźniej nadgodziny, wykreśliła ze słownika termin "wolny weekend", a na wszelki wypadek zatrudniła psychoterapeutę wyspecjalizowanego w pomocy przedstawicielom trudnych zawodów. Gra ukazała się 3 października, tymczasem niespełna 2 miesiące wcześniej nikt w Polsce nie wiedział, jak będzie wyglądała polska Ekstraklasa, kto w niej zagra, a kto wyleci. Przy wyjątkowo niesprzyjających okolicznościach wyedytowane musiałyby zostać nazwiska, by w miejsce Kowalskiego grał K., a Wiśniewski był znany co najwyżej jako W. Implementacja czarnych pasków na oczach narobiłaby Kanadyjczykom sporo pracy... Sprawa przestała być lokalna, a nabrała wymiaru międzynarodowego, bo przecież skład lig na każdej płycie z Fifką na świecie musi być jednakowy. Kalendarium dla, dajmy na to, Zagłębia Lubin wyglądało mniej więcej tak: poniedziałek - Zagłębie zdegradowane; wtorek - Zagłębie znów w Ekstraklasie; środa - Zagłębie zdegradowane; czwartek - Trybunał Arbitrażowy przy PKOl twierdzi, że Zagłębie nie może być zdegradowane; piątek - nikt nic nie wie. Jako że wakacyjna szopka rozciągała się też między innymi na Koronę i Widzew, start ligi opóźniono. Dla nas było gorzko-śmiesznie. Dla Elektroników niekoniecznie i tym bardziej warto docenić, że przy pezetpeenowskim bałaganie udało się do FIFY 09 wrzucić Ekstraklasę w należytym składzie.
Bez problemów się nie obyło. Przed sezonem Polonia Warszawa przejęła dobytek Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski (który to twór złośliwie, acz pomysłowo nazwano Dysko-Polo), ale zmiana nie znalazła się w FIFIE 09 w pożądanej formie, o czym zresztą Polygamia donosiła. Podczas gry Polonią Dariusz Szpakowski nazywa drużynę Czarnych Koszul Groclinem. Szczerze mówiąc zorientowałem się dopiero po paru meczach - przecież to Dariusz Szpakowski, ludzie! - ale konstatacja, że gry wideo nie są na tyle inteligentne, by symulować ludzkie pomyłki, była uderzająca. Miło, że problem zauważył sam klub, wysyłając stosowny komunikat. Bardzo grzeczny i zręczny zresztą.
Kategoria: Najmniej komfortowa gra w odczuciu występujących w niej postaci.Bezapelacyjnie Lost Odyssey. Jeden z pierwszych trailerów gry, ukazujący Kaima Argonara w walce z rycerzami wyposażonymi w niedorzecznie wysokie, skrajnie niewygodne i dramatycznie niefunkcjonalne nakrycia głowy, robił spore wrażenie. Jakością też. W poczet zalet japońskich chara-designerów nigdy nie wchodził rozsądek, ale na co bardziej przesadzone elementy garderoby nie da się patrzeć przez palce. Jeśli gra opowiada ciekawą historię, próbuje wciągnąć gracza w świat fantastycznych maszyn i tajemnicy nieśmiertelności, to immersję powinien pogłębiać względnie realistyczny - przy całej swej fantastyce, co podkreślam - obraz świata przedstawionego. Godzimy się z tym, że bohaterowie RPG sypiają w ubraniach, cały gatunek zresztą jest bodaj najbardziej ze wszystkich umowny i zdany na wyobraźnię graczy, ale umiar jest wskazany. Gdy hełm zaczyna wyglądać jak fryzura Ewy Drzyzgi, noszący go delikwent zaczyna śmieszyć. A jeśli gra ma być dramatyczna, to lepiej już, żeby nie budził żadnych emocji.
Najzabawniejszą odpowiedź na erpegowe klisze znalazłem w minionym roku w Dragon Quest IV: Chapters of the Chosen na NDS. Fragment gry spędzamy tam w skórze klasycznego sklepowego sprzedawcy. Takiego, który przez całą dobę stoi za ladą, sprzedając nową broń i skupując starą, obsługując bohaterów. Świetna zabawa konwencją. Co ciekawe, w grze będącej remakiem, której pierwowzór ukazał się na NES-ie blisko 20 lat temu.
Inne kategorie musiałem odpuścić z uwagi na niewielką liczbę pretendentów. W "Grze mającej największe szanse na zaostrzenie kryzysu w reakcjach muzułmańsko-niemuzułmańskich" raczej pewna wydawała się wygrana LittleBigPlanet, a na specjalną nagrodę kapituły dla tytułu zbliżającego narody niegdyś oddzielone żelazną kurtyną spore szanse miało Grand Theft Auto IV. Może uda się za rok.
A jakie są Wasze typy w tych najpopularniejszych kategoriach? Wpisujcie się!
...zawsze chciałem to napisać.
Marcin Kosman (autor jest redaktorem PSX Extreme)