Z uKosa: PlayStation Portable. Życie i twórczość.
Sony PSP startowało 4,5 roku temu z pozycji hi-endowego przedmiotu pożądania i symbolu przenośnego grania nowej epoki. Miało odesłać do lamusa zabawkowe twory Nintendo i postawić na multimedialność, a nowy nośnik, sposób dystrybucji i rozwiązania rychło miały stać się powszechnie obowiązującym standardem. Nie udało się, niemniej nie można jednoznacznie ocenić obecnego statusu PSP na rynku. Walkman XXI wieku, jak określił konsolę Ken Kutaragi po raz pierwszy pokazując ją światu, czy odpustowy brelok z pieczęcią jakości Tesco Value? Jak na złość, prawda zawsze musi leżeć pośrodku.
Jak dziś pamiętam maj 2005 roku, pół roku po japońskiej premierze, gdy w Los Angeles, w trakcie E3, nabyłem przenośne cacko Sony. Zdrowo przepłacając u lichwiarza i kupując do kompletu Wipeout Pure dwa razy drożej niż nakazywałby rozsądek. Czułem się co najmniej dziwnie na największej growej imprezie roku, po raz pierwszy grając na Xboksie 360 i oglądając pierwsze gry na PLAYSTATION 3 (wtedy jeszcze naiwny nawet nie śmiałem przypuszczać, że to jedynie "wizje twórcze"), z niecierpliwością wyczekując momentu, gdy znajdę się w hotelu i dam się pochłonąć Wipeoutowi i Lumines. Europejska premiera miała nastąpić dopiero kilka miesięcy później - oczywiście w pierwotnej wersji premiera miał się odbyć w ten sam dzień co w USA, ale Sony słynie z niedotrzymywania podobnych obietnic (co szybko potwierdziło przy premierze PLAYSTATION 3). Dzięki takiemu obrotowi sprawy mój barometr lansu już nigdy później nie osiągnął tak wysokiego pułapu.
PSP zachwycało fantastycznym ekranem i jakością gier, mimo że najczęściej przerzucanych z pewnymi modyfikacjami z innych platform. Zagrać w pociągu w Burnouta albo Pro Evolution Soccer? W Tales of Eternia w parku? W wannie w Maddena? Po przeminięciu pierwszej fali entuzjazmu pojawiły się głosy, że konsola nie ma gier napisanych od początku do końca z myślą o niej. Sony wzięło sobie echo rynku do serca i wypuściło Pursuit Force, Daxtera, dwa Syphon Filtery, wreszcie najbardziej zjawiskowe ze wszystkich LocoRoco.
Więcej niż sprzedaż konsoli mówiły firmie głosy krytyków. Format UMD, który troszkę na przekór logice upchnięto w PSP, nie miał szans stać się "miniaturowym DVD", choć japoński koncern zainwestował duże pieniądze w wydawanie filmów na optycznych dyskach. To, co mieściło się na DVD, trzeba było przy przeniesieniu na UMD zdrowo okroić - mała płytka mieściła niespełna 1,8 GB danych. W pierwszej kolejności wylatywały dodatki i bonusy, co poddawało w wątpliwość zasadność cen wydawnictw na UMD, zazwyczaj przekraczających te z DVD. Szybko stało się jasne, że format kariery nie zrobi.
Nietrafione okazały się kampanie reklamowe, z których Sony zawsze słynęło. Najpierw zdenerwowali się mieszkańcy Nowego Jorku, Filadelfii i San Francisco, w których mury budynków pokrywali farbą zatrudnieni przez koncern wirtuozi graffiti. Tłumaczono, że wszystko było umówione z właścicielami nieruchomości i reklamy PSP nie stanowią aktu wandalizmu, ale burmistrz Filadelfii z miejsca zagroził pozwem. Nieprzyjemnie było też w Manchesterze, gdzie plakat z napisem "Take a running jump here", powieszony w okolicy platformy komunikacyjnej, mógł prowokować do spontanicznego złamania sobie karku. Najgłośniej było o plakatach w Holandii, promujących biały model PSP, na których biała kobieta trzymała czarną za szczękę i ogłaszała nadejście nowego wariantu kolorystycznego sprzętu. Kraj Tulipanów od pewnego czasu konsekwentnie porzuca wizerunek liberalnego państwa, nie dziwiło więc, że głosy potępiające rasistowski wydźwięk plakatów przypominały co zabawniejsze wyskoki konserwatywnej tłuszczy z Polski. Oburzenie przyczyniło się do usunięcia plakatów i rezygnacji z rozszerzenia kampanii o inne kraje. No proszę, a w Polsce nikt się oburza, gdy w czasie żałoby narodowej McDonalds opuszcza do połowy flagi z reklamami śniadań.
PSP radziło sobie nieźle, bo sprzedaż 50 milionów konsol w ciągu 4,5 lat to wynik imponujący. Jeśli zestawić go z popularnością Nintendo DS (ponad 100 milionów), takiego wrażenia już nie robi, nie zapominajmy jednak, że przenośny sprzęt Sony to pierwsza konsola przenośna nie-Nintendo, który osiągnął podobny sukces. Spoglądając na starcie w tych kategoriach można zatem osiągnięcie koncernu docenić. To odmienny rynek od poletka konsol stacjonarnych, bo choć często pojawiają się nowe, odchudzone i bardziej funkcjonalne modele, to walka na technologię jest mniej istotna od walki na software. A tu PSP radziło sobie coraz gorzej.
Przykra mizeria dotknęła posiadaczy czarnego monolitu zwłaszcza w roku 2008. W przeciągu 12 miesięcy na PSP ukazało się niespełna 80 gier, a prawdziwe hity można było wymienić na palcach jednej dłoni przeciętnego przybysza z kosmosu. Poza Pataponem, God of War: Chain of Olympus, Secret Agent Clank, Crisis Core: Final Fantasy VII, Echochrome, Flow, kontynuacjami LocoRoco oraz kilkoma innymi nie było w co grać. Susza dawała się szczególnie we znaki w kwietniu (ledwie dwie premiery), co wydaje się zrozumiałe, jak jednak wytłumaczyć fakt, że w grudniu nie ukazało się absolutnie nic? PSP było największym przegranym zeszłorocznych świąt. Nie przegrało walki o miejsce pod choinką, bo nawet do niej nie stanęło, oddając Boże Narodzenie walkowerem.
Co dalej z tym sprzętem, nadal przecież sympatycznym, mocnym, imponującym możliwościami? Sony wreszcie się obudziło i przystąpiło do ofensywy, dzięki czemu rok 2009 zapowiada się na najlepszy w historii maszynki. W przestrzeń bez kabelków przeniosą się MotorStorm i LittleBigPlanet, będą Assassin's Creed i Rock Band, ma się pojawić pierwsza odsłona Persony. Soczyste portfolio, ale to nadal zagrywki bezpieczne, bazujące na sprawdzonych markach. Liczby nie kłamią, dlatego w Top 10 najwyżej ocenianych gier na PSP według GameRankings tylko jedna narodziła się na tym sprzęcie - to fantastyczne Lumines. Człon "Portable", zapewne wbrew woli autorów nazwy i oficjeli Sony, okazał się mieć drugie znacznie, bo faktycznie to platforma "nadająca się do portów” - i wobec tego faktu nie dziwi druzgocząca przewaga Nintendo DS.
Jest jednak szansa, że przenośniaka Sony będziemy wspominać po latach z innych powodów niż tylko sentymentu. To promowanie sprzedaży za pośrednictwem sieci. Już teraz niektóre tytuły można kupować za pośrednictwem PlayStation Network i zachowywać bezpośrednio na karcie pamięci, a w przyszłości udział tej formy sprzedaży będzie rósł. Również z powodu nieopłacalności produkcji UMD. Może nietrafiony format jednak odegra pozytywną rolę w dziejach branży?
Marcin Kosman (autor jest redaktorem PSX Extreme)