Z uKosa: O tym, jak łatwo grać na konsoli w komputer
Już, już wydawało się, że konsole rozpanoszyły się w naszym kraju, zajmując miejsca pod coraz większą liczbą telewizorów oraz w świadomości niegraczy. Już wydawało się, że kwestia wyższości Killzone 2 nad Halo 3 (a niech będzie, że i vice versa) opanuje najniższy stopień na podium najczęstszych tematów dyskusji, zaraz po polityce i sporcie. Już wydawało się, że w czasach kryzysu zawodnicy polskiej Ekstraklasy ostatnie zgrupowania przed startem ligi będą odbywać przed Wii. Wystarczył poniedziałek i lektura prasy codziennej, by zawstydzić się, że mogło się myśleć, że coś się wydawało.
24.02.2009 | aktual.: 15.01.2016 15:51
Przyczynkiem do późniejszych wydarzeń były sobotnie prezentacje drużyn Lecha Poznań i Legii Warszawa, odpowiednio w poznańskim Multikinie oraz warszawskiej Arenie Ursynów. Mianownikiem obu imprez było Electronic Arts i mecz w FIFA 09, jaki rozegrali zawodnicy obu klubów na PLAYSTATION 3 za pośrednictwem PlayStation Network. O tym, jak trudne logistycznie to było przedsięwzięcie, doskonale wiedzą fani tej gry - mecz 10 na 10, w którym każdy steruje jednym zawodnikiem, w dowolnym momencie może zostać przerwany przez problemy na łączach. Ten między Lechem i Legią udało się rozegrać, a warszawiacy rozgromili poznańską drużynę 7:1. Pojedynek był dodatkową atrakcją polskich eliminacji FIFA Interactive World Cup, w których wzięli udział zawodnicy z całego kraju.
Była fura dobrej zabawy, bo mecz w obu miastach oglądały tłumy niegraczy, którzy zjawili się na prezentacji drużyn. Widząc zainteresowanie, emocje w trakcie pojedynku i późniejsze relacje w mediach nie mam wątpliwości, że była to najlepsza promocja konsol, jaką kiedykolwiek widział polski rynek. Dziennikarze magazynów sportowych i lifestyle'owych, kamery telewizyjne, Dariusz Szpakowski opowiadający Michałowi Polowi o tajnikach nagrywania komentarza na potrzeby gry, Roger zwierzający się na temat swojej formy w FIFA 09, Sławomir Peszko rugany przez trenera za łapane głupio żółte kartki (z tego powodu meczu nie ukończył) - na ten jeden dzień gra wideo i konsola stały się elementem wielkiej komercyjnej machiny, ważnym, mimo że tylko rozrywkowym trybikiem. O FIFIE 09 i PLAYSTATION 3 mówiło się w ten weekend bardzo dużo, jak nigdy wcześniej o żadnej grze. Może poza Mortal Kombat w "Uwadze".
Bardzo dużo się również pisało, ale w sobotę nie miałem jeszcze pojęcia, jak wielkimi konsolowymi mugolami są dziennikarze najpoczytniejszych mediów w Polsce. Lektura do śniadania w poniedziałkowy poranek sprawiła, że płatki kukurydziane nie smakowały tak jak zwykle, a żółtko w jajku miało mniej intensywną barwę.
Z poznańskiego dodatku "Gazety Wyborczej" dowiedziałem się, że FIFA 09 jest grą wirtualną, oraz że zawodnicy siedzieli przed komputerami. Autor, Radosław Nawrot, używa słowa konsola jako synonimu komputera. Artykuł otwiera lead, w którym czytamy:
(...) Luis Henriquez zagrał piłkę wprost pod nogi warszawiaków. - Co robisz, Luis? - ryknęli nań koledzy, a ten tylko odłożył konsolę i rozłożył bezradnie ręce. (...)". Z tekstu dowiadujemy się też, że bramkarz był "automatyczny, generowany przez komputer".
Duży materiał o meczu ukazał się w "Fakcie". Maciej Henszel podobnie jak jego kolega po fachu pisze o grze na komputerach. Online'owe wydanie "Piłki Nożnej" zauważa, że grę bramkarzy imitował komputer. Jeśli w jakiejkolwiek relacji pada nazwa konsoli, to zazwyczaj z błędem. Grano na playstation, Playstation, z rzadka na PLAYSTATION 3.
Przytaczam te cytaty bez cienia szyderczego uśmiechu. Doskonale rozumiem, że konsole to nadal wiedza tajemna dla osób niezwiązanych z elektroniczną rozrywką. Gdybym dostał zlecenie na artykuł o poławiaczach pereł, byłbym pewnie podobnie profesjonalny, bo nie dość, że nie rozróżniłbym pereł japońskich od pęcherzowych, to jeszcze specjalistyczne narzędzia nazwałbym niespecjalistycznie, a miano najsłynniejszego poławiacza przyznałbym Georgesowi Bizetowi, autorowi opery pod tym tytułem.
(Choć pewnie bardziej prawdopodobne jest, że nie pisałbym o czymś, na czym się nie znam, a teraz przemawia przeze mnie sympatia do Macieja Henszela, z którym chodziłem do podstawówki.)
To, że dziennikarze niezwiązani z mediami branżowymi nie znają się na konsolach, wiemy od zawsze. Choć minęło wiele lat, a gry wideo wyrwały na własność niezły fragment rynku rozrywkowego, w temacie uświadomienia redaktorów zmienia się niewiele. Czasy, gdy joypad był manipulatorem, a role-playing game "niesamowitą grą ról" (autentyk), nie zdążyły przeminąć. Najbardziej poraża łatwość, z jaką osoby pozbawione specjalistycznej wiedzy stawiają znak równości między komputerem a konsolą, ba, tę drugą spłycają do roli uboższego wcielenia tego pierwszego. To działanie uprawnione w tym samym stopniu, co nazywanie telefonu komputerem do dzwonienia, a odtwarzacza MP3 komputerem z muzyką. Biorąc pod uwagę, że komórki coraz częściej wyposażone są w system operacyjny, tu analogia wydaje się wręcz bardziej uzasadniona.
Konsolowe mugolstwo bijące z prasowych relacji to odpychająca chochla dziegciu w naprawdę przemyślanym i odważnym organizacyjnie przedsięwzięciu. Impreza przebiła się do mediów bez większych problemów, bo ciekawostka tego rodzaju zawsze fajnie się sprzedaje, nawet jeśli na miejscu zabrakło Oliviera Janiaka. Gorzka pigułka do śniadania to nieco mniej optymistyczny temat, ale niewiele da się z nim zrobić. Połajanki są niepotrzebne, na edukowanie we własnym zakresie jest za późno. Jedyny ratunek w dzieciach panów redaktorów, które wciągną rodzica w zabawę na Wii bądź dowolnej innej konsoli, pozwolą odkryć tę "subtelną" granicę oddzielającą je od komputerów i pozwolą uniknąć ośmieszania się w przyszłości. Bo bardzo źle jest, gdy opiniotwórczy charakter mediów zaczyna się gryźć z niewiedzą redaktorów.
Marcin Kosman (autor jest redaktorem PSX Extreme)