Z uKosa: Morderca, czyli gracz

Z uKosa: Morderca, czyli gracz

Z uKosa: Morderca, czyli gracz
marcindmjqtx
21.03.2009 10:13, aktualizacja: 15.01.2016 15:51

Jesteśmy zmęczeni. Ileż można. Każda zbrodnia popełniona w szkole przez nastolatka w mig łączona jest z grami wideo. Nie ma znaczenia, że poza wyciskaniem ostatnich soków z Grand Theft Auto morderca uwielbiał łowić ryby, układać pasjanse i jeździć na rowerze. To twórcy gry będą winni, nie producenci spławików, kart i... no tak, cykliści też już zawsze będą na cenzurowanym. Ale może sytuacja się zmieni, jeśli dyskretnie podrzucimy tak zwanym opiniotwórczym mediom inny trop? Jesteśmy zbyt zmęczeni, żeby nie spróbować.

Chłodnym marcowym popołudniem 17-letni Tim wszedł do szkoły w niemieckim Winnenden i zaczął strzelać. Łącznie zabił 15 osób, na końcu popełnił samobójstwo. Media rozpoczęły tradycyjny wyścig o to, kto napisze i pokaże więcej, ale wszystko w duchu względnego poszanowania ofiar tragedii i ich rodzin. Czas na refleksję - czytaj: żmudną pracę na miano opiniotwórczego medium - przyszedł kilka dni później. Nie zdziwiłem się szczególnie, gdy prasowy paluch wycelowano w wiadomym kierunku. Gry wideo to obiekt do połajanek najwdzięczniejszy, a jako że przy okazji schlebia gustom docelowej grupy pieniaczy, korzyść z ciskania oskarżycielskimi gromami jest podwójna. O czym już zresztą pisałem. Znalezienie brutalnych gier wideo w domu sprawcy to przecież tylko formalność, niczym sygnał startera oznajmujący mediom, że pora wyrwać się z boksów i pianą na pysku popędzić naprzód, zanim prześcigną je inne charty. Choć to, zdaje się, rasa zbyt szlachetna na to porównanie. Artykuły utrzymane w takiej konwencji pokazują, że tabloidyzacja mediów przestała polegać już tylko na zamieszczaniu zdjęcia gołej baby z tyłu gazety i doniesieniach o psach pokonujących 500 kilometrów, by odnaleźć właściciela. Pytanie powinno brzmieć - w pokojach ilu 17-latków w cywilizowanych krajach nie znaleziono by choćby jednej brutalnej gry? Pocieszające jest to, że niektórzy dziennikarze (tu: CNN via Onet)wykazali się jednak odrobiną rozsądku. Choć wolałbym pozostawać niepocieszony, za to ujęty rzetelnością. Napisać tyle tekstu o zbrodni i nie użyć ani razu słowa "gra"? Dla szarego człowieka to prawie jak skomponować list bez samogłosek.

Aż dziw, że ktoś w ogóle pochylił głowę nad faktem, że ginęły głównie kobiety. Mizoginia? Seksizm? Trudne terminy. Gry komputerowe brzmią lepiej i ciemny lud to kupi.

Szokujące jest to, że choć w domu sprawcy znaleziono kilkanaście sztuk broni, to media wniosek z tej informacji wysnuły dopiero odpowiednio zmobilizowane oczywistymi faktami. By zdobyć się na poruszenie niepopularnego tematu, serwisy internetowe potrzebowały kilku dni. Oskarżanie rodziców o nieumyślny współudział w zbrodni dziecka? To prawie jak apel: dorosły człowieku, rodzicu, nie chcemy byś traktował nasze medium jako swoje. Nie idź tą drogą.

Nikt nie zwrócił jednak uwagi na prawdziwy powód zbrodni. Nie od dziś wiadomo, że tenis stołowy wywołuje u grającego skrajne emocje, od euforii po wściekłość. Jest jak naturalna amfetamina. Rytmiczne uderzanie piłeczki o blat stołu przypomina uderzanie w bębny w trakcie plemiennych obrzędów sprzed tysiącleci, gdy składano ofiary ku czci jastrzębia. Celuloidowa piłeczka ocierająca się o taśmę siatki dodatkowo rozsierdza pingpongistę, symbolizując cel, który był na wyciągnięcie ręki, a jednak nie został osiągnięty. Oczka siatki - pozornie nieszczelne, w praktyce zatrzymujące piłeczkę ze stuprocentową skutecznością - działają hipnotycznie, rozszczepiając rzeczywistość po drugiej stronie w niewytłumaczalny sposób. Niemieccy pingpongiści to czołówka światowa, ale prędzej czy później nasi zachodni sąsiedzi doświadczą tego, co my. Chińskiej inwazji. Zabójca z niemieckiej szkoły czuł pismo nosem i jego słaba psychika nie wytrzymała. Musiał sięgnąć po broń.

Pingpong jest winny. Ktoś musiał to powiedzieć głośno.

Defekty umysłu i zmiany zachodzące w mózgu nie potrzebują zapalnika w postaci gier wideo. Uszkodzona jednostka prędzej czy później eksploduje, robiąc krzywdę otoczeniu i samemu sobie. To wystarczający problem społeczny, mieszanie do tego gier jest zaciemnianiem rzeczywistości i uciekaniem od istoty sprawy. Media krytykujące populistów i łatwo przyswajalne polityczne formułki same popadają w populizm, tym bardziej bolesny, że bezkrytycznie połykany przez tłumy, które lubią widzieć rzeczywistość przez pryzmat szanowanych gazet, serwisów i telewizji.

Wniosek, że większość wojen i konfliktów etnicznych na świecie wygasła mniej więcej wraz z pojawieniem się gier wideo, jest potwornie durny. I dlatego ze spokojem możemy go przeciwstawiać ignorantom wycierającym sobie gębę grami wideo, gdy tylko mają ku temu okazję. Wiarygodność źródeł co najmniej porównywalna.

Chyba że faktycznie przerzucą się na tych pingpongistów.

Marcin Kosman (autor jest redaktorem PSX Extreme)

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)