Yogventures w koszu - gdzie kończą się pieniądze, a zaczyna odpowiedzialność?

Zaufanie sponsorów rozbite, studio na skraju bankructwa, a współtwórca „nie widzi zobowiązań”. Ale kto jest temu tak naprawdę winny?

Yogventures w koszu - gdzie kończą się pieniądze, a zaczyna odpowiedzialność?
marcindmjqtx

17.07.2014 | aktual.: 05.01.2016 15:33

Pragmatyzm, konsekwencja, ambicja i siła marzeń - cztery zasady, które w moim mniemaniu są kluczowe dla zdrowego funkcjonowania. Pragmatyzm i konsekwencja potrzebne są do spełniania podstawowych potrzeb i obowiązków. Ambicja i marzenia natomiast, napędzają nas w działaniu i pozwalają wyznaczać cele, bez których nasze życie ograniczyłoby się do krążenia wokół dwóch pierwszych punktów. Trzeba jednak zauważyć, że działanie dwóch pierwszych cech jest konieczne do spełnienia dwóch kolejnych. Tego właśnie działania najwidoczniej zabrakło przy pracy nad Yogventures i kontaktach na linii Yogscast - Winterkewl Games.

Gdzieś w okolicach 2012 roku, Yogcast zamarzyła się gra. Dosyć mieli ograniczeń i braku wpływu na tytuły, którymi bawią ludzi. Stwierdzili więc, że zrobią grę po swojemu. Problem polegał na tym, że nie potrafili. Zatrudnili więc kilku programistów, którzy mieli okazać się „weteranami” branży pracującymi przy „topowych” projektach. Takim oto sposobem, malutkie studio Winterkewl Games dostało możliwość stworzenia piaskownicy, jaką wymarzyli sobie ludzie z Yogcast. Grę ochrzczono mianem Yogventures, ruszył Kickstarter. 6 maja 2012 roku projekt został ufundowany kwotą 567 665 dolarów (potrzeba było 250 000). Jak się niedawno okazało - pieniędzy nie starczyło.

Nic dziwnego - Yogventures miało być olbrzymie i działać na zasadach podobnych do Minecrafta. Gracz miał dostać możliwość tworzenia własnych światów, zbierania surowców i aplikowania własnych modów do gry. Projekt zdobył sporą rzeszę fanów, zaczęły powstawać strony internetowe, które już szykowały się na bycie głównym źródłem informacji na temat Yogventures.

Ale jak już wiemy, dolary się skończyły. Ludzie z Winterkewl zaczęli inwestować swoje pieniądze, a w dalszym fundowaniu gry miała pomóc przedsprzedaż.

Nie pomogła. Brak reklamy ze strony Yogscastu był jak gwóźdź do wieka. Pieniądze się skończyły, szef studia popadł w depresję, stracił żonę i niemal wyleciał z roboty. Prace nad grą zostały zamknięte, a całość praw oddano Yogscastowi. Winterkewl rozważa bankructwo.

W tym miejscu rodzą się pytania. Najłatwiej winić jest niedoświadczone, małe studio. Wszak to oni wzięli na swe barki zbyt wiele, przyznali się do winy, ocenili swój brak kompetencji przy tak dużym projekcie. Pytanie - gdzie był Yogscast? To dla nich i o nich tworzono tę grę. Ogłaszali się jako współtwórcy projektu i obiecywali złote góry za osiągnięcie progów cenowych na Kickstarterze. Piękny entuzjazm, do czasu. Lewis Brindley, współzałożyciel Yogscast napisał do kickstarterowych sponsorów maila informującego o odsunięciu Winterkewl Games od projektu i zawieszeniu prac:

Jak zapewne słyszeliście, Winterkewl nie pracują już nad Yogventures. Ale to w sumie dobra wiadomość. Gra okazała się dla nich zbyt dużym wyzwaniem. Mimo, że był to projekt Winterkewl, poświęciliśmy sporo czasu i energii, aby wspomóc ich w spełnieniu tego marzenia. (...) Mimo że nie jesteśmy do niczego zobowiązani, postaramy się to wszystko naprawić, abyście poczuli, że warto było wspierać ten projekt. Na Kickstarterze projektu możemy przeczytać m.in. nagłówek „Dlaczego Yogscast robi grę?” oraz zapewnienia „o pomocy w procesie tworzenia gry”. Cały projekt powstał zresztą w głowach Lewisa Brindleya i Simona Lane - twórców Yogcast.

W międzyczasie gra wpadła w ręce Nerd Kingdom, twórców gry TUG, która ma być tym, czym miało być Yogventures.

Co z pieniędzmi? Sponsorzy z Kickstartera gry nie dostaną. Większości prezentów za poszczególne progi cenowe również. Yogscast obiecał inne „fajne” fanty jako wynagrodzenie, oraz rozdał kody do TUG.

Kopciuszek zgubił pantofelek, a książę nie kwapił się go oddać. Historia Winterkewl Games jest przykra. Chcieli dobrze, zabrakło umiejętności, zabrakło pieniędzy. Ale przede wszystkim zabrakło współpracy i konsekwencji. Tak to jest, kiedy nie bierze się odpowiedzialności za własne fantazje. Szczególnie, kiedy postawiło się już pierwsze kroki.

[źródło: 1, 2]

Karol Kała

Obraz
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.