Xbox One - recenzja. Wielki test nowej konsoli Microsoftu

Xbox One - recenzja. Wielki test nowej konsoli Microsoftu

Xbox One - recenzja. Wielki test nowej konsoli Microsoftu
marcindmjqtx
19.12.2013 18:30, aktualizacja: 15.01.2016 15:40

Sprzęt do oglądania telewizji czy konsola z krwi i kości? Xbox One próbuje być czymś więcej niż urządzeniem do grania.

Przy okazji premiery Xboksa One Microsoft postanowił cofnąć Polskę o kilka lat - do czasów, kiedy nie dostawaliśmy konsoli w tym samym terminie co cywilizowane technologicznie kraje Europy. Sprzęt pojawił się na 13 rynkach, a Polakom rzucono mglistą perspektywę premiery w 2014 roku. Obecnie nie wiadomo, czy spodziewać się jej w czerwcu, czy jednak później. Ten tekst nie będzie odpowiadać na pytanie, czy warto wspierać firmę, która traktuje polskich graczy jako klientów drugiej kategorii. Będzie za to o tym, czy Xbox One jest dobrą konsolą i czy może być dobrą inwestycją na przyszłość.

Xboksa One można sobie kupić w Polsce (choć taniej wyjdzie na Amazonie) i normalnie użytkować - nie będzie problemów z graniem i korzystaniem z kilku usług. Należy jednak mieć świadomość, że to urządzenie, którego najważniejszym w opinii producenta elementem jest kamera Kinect. Tak ważnym, że jest częścią składową każdej konsoli i nie sposób kupić Xboksa One bez niej (chociaż sprzęt z powodzeniem działa sam). Menu obudowano wokół kontroli głosowej, co oznacza, że musimy mówić w jednym ze wspieranych języków, by poznać w pełni potencjał X1. Nie ma wśród nich polskiego. Oczywiście możemy pozostać przy kontrolerze i użytkować konsolę jak każdą inną.

I właśnie tu należy upatrywać przyczyny tak dużego opóźnienia polskiej premiery. Skoro MS trzyma się stanowiska, że X1 bez Kinecta nie ma sensu, to nie będzie wprowadzał sprzętu na inne rynki do momentu, kiedy nie zlokalizuje interfejsu. A to nie jest łatwa sprawa - Xbox 360 w zestawach z poprzednią wersją Kinecta sprzedawał się doskonale, ale kamery nigdy nie dostosowano do polskiego języka. Teraz po prostu musi być inaczej.

Rozpakowujemy Xboxa One Wygląd O gabarytach Xboksa One powiedziano już wszystko, więc daruję sobie żarciki na temat ogłuszania konsolą słonia. Microsoft nie chciał ryzykować powtórki z katastrofy związanej z Czerwonym Okręgiem Śmierci i gęsto podziurawił plastikowy prostopadłościan wlotami i wylotami powietrza, dzięki czemu konsola nie nagrzewa się ponad normę, a przy okazji chodzi cicho. Jakby samej konsoli było mało, kompletu dopełnia olbrzymi zasilacz, a i Kinect przeraża ciężarami oraz rozmiarem.

Jak napisałem w teście PS4, nie przykładam specjalnej wagi do wyglądu konsoli, bo po mieście z nią nie chodzę. Podobnie jest z Xboksem One, ale i tu trzeba brać pod uwagę, czy konsola będzie miała dookoła odpowiednio dużo miejsca na cyrkulację powietrza - i czy po prostu zmieści nam się na półce pod telewizorem. To ważne o tyle, że Microsoft odradza stawianie sprzętu w pozycji wertykalnej.

Xbox One

Menu Na początku Xbox pyta nas, w jakim języku mówimy i gdzie mieszkamy. Cóż nam pozostaje - musimy kłamać, jeśli chcemy założyć nowe konto. Bez problemu możemy przenieść z Xboksa 360 to, które już mamy, czy to polskie, czy np. brytyjskie. Sytuacja jest z grubsza taka sama jak po starcie X360, którego z początku Microsoft nie wprowadził do sprzedaży w Polsce. Bywają problemy z kartami kredytowymi, ale można się wspomagać zdrapkami, tzw. gift cardami, by doładować konto i kupować gry w dystrybucji cyfrowej.

Menu konsoli przybrało postać kaflowej mozaiki. Podstawową funkcją jest w nim przypinanie wybranych aplikacji, dzięki czemu łatwiej się połapać, gdzie znajdują się programy, z których korzystamy najczęściej. Przypinki znajdują się w lewej części dashboarda, w środku zaś widnieją ostatnio włączane aplikacje. Po prawej z kolei znajdziemy odnośniki do sklepów z softem.

Zaskoczenie przychodzi w momencie, gdy okazuje się, że każda opcja zachowuje się faktycznie jak osobna aplikacja - po włączeniu ładuje się i ma nawet swój ekran tytułowy. Efektem jest sytuacja, gdy czynności znane z Xboksa 360 - na przykład obejrzenie listy osiągnięć - trwają na Xboksie One po prostu dłużej. Symbolem tej "modułowej" konstrukcji niech będzie fakt, że nie wystarczy już włożyć płyty z filmem do konsoli, by rozpocząć seans - trzeba ściągnąć aplikację Xbox Video. Analogicznie z muzyką - tutaj nie obędzie się bez Xbox Music. Nie są to duże programy, ważą ok. 20 MB, ale trudno nie odnieść wrażenia, że utrudniono to, co do tej pory było łatwe. Na dodatek nie ma jak sprawdzić, ile miejsca jeszcze nam zostało i ile zajmują aplikacje. To spore niedopatrzenie.

Dashboard Xboksa One

Aplikacji jest oczywiście znacznie więcej (sprawdzaliśmy brytyjską wersję sklepu). Część wymaga nie tylko abonamentu Xbox Live Gold, ale i osobnej opłaty związanej z daną usługą - jak choćby Eurosport Player. Bardzo wygodny w obsłudze jest YouTube, świetnie działa też Ted, czyli motywujące prelekcje i wystąpienia - nie tylko można je obejrzeć w pełnym HD, ale i z polskimi napisami. Przypomnę, że na PS4 nie ma w tej chwili żadnej zlokalizowanej aplikacji. Jest też Twitch (świetna jakość obrazu, znacznie lepsza niż na PS4), ale póki co nie oferuje żadnej interakcji - nie można ani samemu nadawać, ani pisać komentarzy.

Czy to z użyciem głosu, czy kontrolera przełączamy się między aplikacjami bez większego problemu, nie trzeba po drodze nic zamykać. Świetną funkcją jest możliwość włączenia konsoli ze stanu czuwania, po którym gra znajduje się dokładnie w tym samym miejscu, w którym ją zostawiliśmy. Znajduje się jeszcze w stanie beta i nie należy na niej polegać w stu procentach, ale i tak miło zaskakuje.

Xbox One prezentuje się tak Kinect Postawmy sprawę jasno - Xboksa One z powodzeniem da się obsługiwać bez Kinecta. W większości przypadków użycie kontrolera jest szybsze i wygodniejsze. Bywa jednak, że nie chcąc się ładować w kolejne ekrany opcji powiemy coś do kamery, a ona wykona polecenie.

Największym problemem pozostaje wychwytywanie komunikatów. Mimo kilkukrotnej kalibracji w różnych miejscach i zaproszenia do testów różnych osób, nie jestem w stanie powiedzieć, by Kinect rozpoznawał komendy głosowe w 100%. Obstawiałbym raczej przedział 70-80%, co wystarczy, by irytować użytkownika. Problemy były szczególnie z najprostszą komendą, "Xbox On" wybudzającą sprzęt ze stanu czuwania. Staliśmy nad Kinectem, krzyczeliśmy (by nie było wątpliwości - "Eksbox" nie "Iksboks"), dając mu chwilę do namysłu, a ten dopiero po kilku razach leniwie przeciągał się i łaskawie spełniał prośbę. Dla odmiany Wojtek Kubarek mówi, że nie miał w tym aspekcie większych problemów.

Microsoft zachęca, by mówić normalnym, a nie podniesionym głosem, ale gdy sprzęt nie rozpoznaje naszych próśb, odruchowo mówimy głośniej. Każde z poleceń poprzedzamy hasłem "Xbox", które samo w sobie wyświetla na ekranie listę skrótów do innych poleceń. Kiedy Kinect się przydaje? Gdy w trakcie gry chcemy podgłośnić lub ściszyć muzykę ("Xbox Volume Up/Down"), dzięki czemu nie trzeba sięgać po pilota. Albo gdy chcemy trafić do określonej aplikacji bądź gry, a nie chce nam się grzebać w dashboardzie ("Xbox Go to [nazwa gry]"). Albo gdy chcemy nagrać ostatni fragment rozgrywki - wystarczy "Xbox Record That"). Tak, Kinect bywa wygodny. I świetnie sprawdza się choćby przy rozmowach na Skypie, gdy kamera wodzi za nami "oczkiem", gdy przechadzamy się po pokoju chcąc pokazać kota cioci zza oceanu. Szkoda, że Skype wymaga abonamentu Xbox Live Gold.

Xbox One

Kamera bywa przydatnym kompanem w grach. Choćby w Dead Rising 3, gdzie głosem możemy nie tylko zwabić zombiaki, ale i wydawać polecenia kompanom. Przy dużej zadymie, gdy człowiek nie pamięta, które polecenia są przypisane pod konkretne przyciski, krzyknięcie "Follow Me" może ocalić życie przybocznym. Kamera może jednak irytować, jak choćby w NBA 2K14, gdzie za przeklinanie przed telewizorem dostaje się... przewinienie techniczne. Może i brzmi to zabawnie, ale raczej by mnie irytowało, gdybym w trakcie gry przeklinał po angielsku. Pamiętajmy, że nie są to funkcje nowe - głosem można było sterować choćby w EndWar na Xboksie 360. Za to łatwiej na nich polegać niż w przypadku Kinecta w poprzedniej wersji.

Kinect generalnie spisuje się lepiej od poprzednika. "Wzrokiem" obejmuje znacznie większą część pokoju, na dodatek soczewkę skonstruowano w taki sposób, że wystarczy nieco mniej miejsca przed telewizorem niż w przypadku X360 - Microsoft podaje, że 1,4 metra. Kamera doskonale radzi sobie w ciemnościach - wystarczy minimalne źródło światła, by sama rozjaśniła sobie obraz. Gdy gramy w nocy, na ekranie wygląda to tak, jakbyśmy siedzieli w pełnym słońcu. Dzięki temu precyzja ruchów jest znacznie lepsza, choć - co należy podkreślić - o ile X360 wykorzystywał Kinecta raczej w zakresie kontroli ruchowej, X1 preferuje nasz głos.

Wiele rzeczy stało się łatwiejszych, na przykład zamiast wpisywać kod ze zdrapki w celu przedłużenia Xbox Live, w mgnieniu oka osiągamy efekt pokazując kod QR przed kamerą. Miło, że konsola rozpoznaje nas, automatycznie logując nasz profil. Problemy zaczynają się, gdy w domu mieszka więcej osób. Konsola niekiedy głupieje słysząc głosy, no i teoretycznie każdy może ją wyłączyć, bo Kinect nie wybrzydza jeśli chodzi o struny głosowe. W trakcie imprez i przy ogólnym rozgardiaszu z Kinectem pogadać się nie da, bo jest za głośno. Dodatkowy problem pojawia się przy graniu przez sieć. Kinect może zastąpić headset, choć oczywiście lepiej używać słuchawki (ta w zestawie jest niezłej jakości). Jak wtedy wykrzykiwać komendy? Przy korzystaniu z kamery, cóż, krzyczymy i słyszą nas koledzy. Przy korzystaniu z headseta trzeba pamiętać o wyłączeniu mikrofonu.

Dashboard można też obsługiwać z użyciem gestów, ale nie polecam. Działa mniej więcej tak samo słabo jak w Xboksie 360, a przede wszystkim zrobienie czegokolwiek trwa znacznie dłużej niż w przypadku kontrolera.

Kontroler Kontroler do Xboksa 360 przez długie lata był moim ulubionym joypadem - zdeklasował go dopiero DualShock 4 i... na pozycji lidera pozostanie, bo przy nim kontroler do Xboksa One nie robi większego wrażenia. Przede wszystkim chodzi o wykończenie. Chropowaty, antypoślizgowy plastik w padzie do PS4 wypada po prostu lepiej od zwyczajnej, gładkiej powierzchni w padzie do X1.

Tak wygląda kontroler do Xboksa One Niemniej wziąłbym z niego dwa elementy. Po pierwsze, wykończenie analogów - z chropowatymi "obrzeżami" analogów, dzięki którym granie np. w FIFA 14 jest wygodniejsze (choć spotkałem się z sygnałami, że zostawia czarne odciski na palcach). Po drugie, miło wypadają specyficzne, punktowe wibracje na triggerach. Podoba mi się też nowy, solidny d-pad.

Pomijając inne dobre zmiany (przeniesienie Guide Buttona na górę, nieco inny skok bumperów, które teraz naciskamy jakby "z boku"), jedna rzecz jest nie do wybaczenia. To miejsce na baterie na "plecach" kontrolera. Zajmują teraz mniej powierzchni, trudniej się je wyjmuje, ale jednocześnie... grzechoczą. Wystarczy potrząsnąć padem, by usłyszeć jak skaczą w środku, więc najwyraźniej nie są osadzone tak jak być powinny. Ktoś powie: "A kto ci każe grzechotać?". Otóż każą, np. w Dead Rising 3 - trzeba potrząsnąć dynamicznie padem, by wyrwać się z uścisków zombie lub strącić delikwenta, który próbuje nas wydobyć z auta. Joypad brzmi niczym kastaniety i można się bać, czy zaraz baterie nie wylecą z hukiem, zwłaszcza wobec chybotliwej osłonki.

Pomijając te felery, to wciąż świetny kontroler - lepszy niż ten do Xboksa 360.

Nowe idzie

Upload wideo na Xboksie One

Xbox One nie pozwala na streamowanie rozgrywki (jeszcze), ale daje spore możliwości jeśli chodzi o nagranie materiału i jego edycję. No, przynajmniej relatywnie, jak na konsolę. Sprzęt Microsoftu może nagrywać w tle naszą rozgrywkę, możemy sami też wydać polecenie, kiedy ma to robić. Efektem jest uzyskany fragment gry, który możemy w prosty sposób pociąć lub dodać kilka efektów. Da się nawet zestawić w jednym filmie np. dwa wycinki gry, a do tego dorzucić komentarz.

Gotowy film możemy uploadować na serwery i pokazać znajomym, można też ściągnąć go na swój wirtualny dysk Skydrive, skąd możemy go pobrać - już na komputerze - i wrzucić na YouTube'a. Bezpośrednio niestety się nie da. Jakość filmu nie poraża i urządzenia typu Avermedia wciąż są bezkonkurencyjne, ale na domowy użytek czy w celu pokazania znajomym, jak załatwiamy bossa jedną na najwyższym poziomie trudności, nada się idealnie. Dziwne, że wobec sporych możliwości zabawy materiałem, nie da się łapać z gry pojedynczych obrazków.

Kontroler do Xboksa One. W tle pad do PS4

Jeśli chodzi o osiągnięcia, mam dwie wiadomości - dobrą i złą. A nawet dwie dobre. Zła (bo przyjmijmy, że najpierw wolicie przeczytać o niej) jest taka, że Microsoft dotrzymał słowa w temacie achievementów za oglądanie telewizji. To pewne zachwianie systemu, który do tej pory polegał na tym, że wkładaliśmy w osiągnięcie jakikolwiek wysiłek. Bywało, że niemały. Teraz wystarczy obejrzeć jakiś program za pośrednictwem którejś aplikacji, by coś zdobyć. Na szczęście te zdobycze są odseparowane od "zwyczajnych" osiągnięć i nie przynoszą punktów Gamerscore. Pozostaje więc tylko poradzenie sobie ze świadomością, że możemy coś zdobyć np. za 100 godzin oglądania Twitcha.

Pierwsza dobra wiadomość jest taka, że tzw. featured challenges faktycznie motywują. To specjalne, wybrane przez Microsoft osiągnięcia, które można zdobyć tylko przez pewien czas. Gdy testowałem tę opcję, zostało 6,5 godziny na zabicie 5 tysięcy zombiaków w Dead Rising i 6 dni na pokonanie trzech znajomych w Killer Instinct. Strzelam, że będą tu premiowane przede wszystkim świeże gry, by zachęcić do ich kupna.

Drugą dobrą wiadomością są podrasowane zwykłe osiągnięcia. Teraz mamy je na ekranie w postaci kafelków - miejsce tych nieodblokowanych zajmuje biały, pusty prostokąt. Wreszcie możemy sprawdzić z poziomu aplikacji, ile procent danego achievementa zdobyliśmy - na X360 mogliśmy liczyć tylko na to, że taką informację udostępnią twórcy gry. Dzięki temu wreszcie nie wisimy w próżni jeśli chodzi o osiągnięcia typu "rozegraj 100 godzin w grze X", przy których zagryzamy knykcie, bo nie wiemy, czy osiągnięcie powinno już wpaść, czy może nie, a może po prostu jest zglitchowane.

Gry Po miesiącach lansowania Xboksa One jako sprzętu do korzystania z multimediów i Kinecta, utarło się, że o graczy dba Sony ze swoim PlayStation 4. Ironią losu jest więc sytuacja, że konsola Microsoftu wygrywa z konkurencją jeśli chodzi o frajdę płynącą z tytułów startowych. Forza Motorsport 5, Killer Instinct, Ryse: Son of Rome i Dead Rising 3 nie rewolucjonizują reprezentowanych gatunków, ale w zupełności wystarczą na początek jeśli chodzi o produkcje na wyłączność.

Forza Motorsport 5

Trudny do zrozumienia jest za to brak gry pokazującej właściwości Kinecta. Poza kilkoma grami muzyczno-rytmicznymi i dramatycznie złym Fighter Within, który stanowi najgorszą reklamy xboksowej kamery jaką można sobie wyobrazić, żadna z gier nie zachęca nas do ruszania się przed telewizorem. Brakuje przede wszystkim czegoś w rodzaju Kinect Sports, bo po tej produkcji najlepiej byłoby widać, na ile zwiększyła się precyzja urządzenia. Kolejna część tej serii dopiero powstaje.

Przez ostatnie 2-3 lata firma skoncentrowała wysiłek swoich studiów deweloperskich na tworzeniu gier na Kinecta oraz Xboksa One, zostawiając Xboksa 360 samemu sobie. To budzi pewien brak zaufania i obawy, że sytuacja powtórzy się w przypadku X1 - i że po rzuceniu na rynek już zapowiedzianych produkcji nastanie głucha cisza, a prym znów będą wiodły prostackie „ruszanki” na Kinecta. Mam nadzieję, że to obawa na wyrost.

Liczę na solidną porcję zapowiedzi nowości na czerwcowym E3, a póki co ostrzę sobie zęby na Titanfall, który na konkurencyjnych sprzętach się nie pojawi. Nie zapominajmy też o Quantum Break od Remedy Entertainment oraz Sunset Overdrive od Insomniac Games, które tworzyło tytuły na wyłączność dla konsol PlayStation przez kilkanaście lat. No i nowym Halo, które mnie nieszczególnie obchodzi, ale zawsze może liczyć na duże grono fanów. Poza tymi rarytasami pojawi się też naturalnie masa produkcji wieloplatformowych.

Porównanie Need for Speed: Rivals na Xboksie One i PS4

Problemem wciąż pozostaje rozdzielczość w grach. Od kilku tygodni głośno jest o tym, że Xbox One ma problem z zagwarantowaniem grafiki w 1080p i 60 fpsach. Udało się to choćby Forzy, ale już gry multiplatformowe rozwijają skrzydła raczej na PS4, na X1 kończąc w gorszej rozdziałce (Battlefield 4, Call of Duty: Ghosts). Sytuacja jest wyrównana w przypadku FIFA 14 czy NBA 2K14 (1080p, 60 fps), ale niepokoi fakt, że gry przygotowane na wyłączność mają problem z pełnym HD. W Dead Rising 3 tnie animacja nawet mimo wyjściowych 30 fpsów, a piękne Ryse stanęło na 900p.

Co będzie dalej z Full HD na Xboksie One? Trudno powiedzieć. To póki co wróżenie z fusów, a coś bardziej konkretnego będzie można powiedzieć za rok, gdy na nowej generacji przestaną się ukazywać lekko podrasowane wersje produkcji z odchodzących konsol. Niemniej fakt pozostaje póki co faktem - jeśli gra wychodzi na obie konsole, to lepiej wygląda na tej od Sony.

Wspomnę jeszcze, że gry na Xboksie One instalują się długo - zdecydowanie za długo, co widać wyraźnie gdy porównamy czasy instalacji do tych z PS4. Jedną z przyczyn są aktualizacje. Podczas gdy np. w Assassin's Creed IV na PS4 możemy grać prawie od razu, a update dociąga się w tle, na X1 nie zagramy dopóki nie ściągniemy i zainstalujemy łatki. Co trwa znacznie dłużej. Sprawdziliśmy, ile czasu upływa od włożenia płyty do konsoli do momentu objęcia kontroli nad postacią - w przypadku PS4 mogliśmy grać po upływie 4 minut i 8 sekund, na Xboksie One czekaliśmy 11,5 minuty. Niestety, konsola Microsoftu nie wyjaśnia, dlaczego tak bardzo zależy jej na łatce. Efektem jest to, że na tym samym łączu internetowym w instalowaną grę na PS4 możemy pograć po czasie nawet kilkunastokrotnie krótszym, niż w przypadku tej samej gry na X1. Bardziej szczegółowe porównanie czasów instalacji przeprowadził serwis Kotaku.

Telewizja O telewizji w polskich warunkach nie ma co pisać - nad Wisłą nie zmienimy kanału głosem. Ale po podpięciu np. dekodera za pomocą kabla HDMI możemy telewizję oglądać "za pośrednictwem" Xboksa. Podobnie rzecz wygląda również z PS4, które również możemy „wpuścić” do TV przez X1. Opóźnienie jest widoczne, więc radzę to potraktować jako ciekawostkę, niemniej - da się. Po co to robić? Choćby po to, by za pomocą komendy "snap" osadzić z boku ekranu podgląd z tego urządzenia. Przyda się, gdy mecz Ligi Mistrzów jest wyjątkowo nudny i wolimy w coś pograć, ale nie chcemy przegapić bramek. Podobną funkcję ma wiele telewizorów (Picture in Picture), niemniej w świecie konsol to nowinka. "Snapnąć" możemy zresztą praktycznie wszystkie aplikacje - od Internet Explorera po Xbox Music.

Funkcja Snap na Xboksie One

Można też w prosty sposób sparować konsolę z telewizorem i osiągnąć ciekawy efekt - otóż włączając konsolę jednocześnie włączamy TV. Do tej pory po zrobieniu sobie kawy udawaliśmy się na sofę i włączaliśmy oba sprzęty osobno. Teraz jeszcze z kuchni możemy krzyknąć „Xbox On”, a jeśli Kinect nas usłyszy, to wchodząc do salonu z parującym kubkiem natkniemy się na dashboard gotowy do pracy. Faktycznie wygodne.

Xbox Live Zakupiony abonament Xbox Live Gold przenosi się z Xboksa 360 na Xboksa One. W usłudze nie zmieniło się wiele - wciąż potrzebujemy jej nie tylko by pograć po sieci, ale i do korzystania ze Skype'a i wrzucania swoich filmów do sieci. W 2014 na konsoli pojawi się program Games With Gold, w którym Microsoft rozdawał dotąd za darmo starocie posiadaczom X360. W przypadku X1 starych gier jeszcze nie będzie, można więc liczyć na podniesienie atrakcyjności usługi.

Konto Gold nie jest natomiast wymagane, by ściągnąć pierwszą aktualizację - bez niej konsola posłuży jako podstawka pod doniczkę, więc nawet jeśli gracie wyłącznie offline, ten jeden raz trzeba się będzie przemóc. Podstawowy bonus z opłacania Gold to możliwość grania po sieci. W przypadku PS4 abonament nie jest potrzebny do grania w produkcje f2p, na Xboksie One sytuacja jest bardziej skomplikowana - o ile w Project Spark będzie można bawić się bez subskrypcji, z innymi tytułami sprawa nie jest taka pewna.

Użytkowanie i werdykt Konsola nieźle radzi sobie z mediami. Obejrzymy nie tylko filmy na Blu-ray i DVD, ale przede wszystkim możemy strumieniować filmy i muzykę z komputera, czego zabrakło w PS4. Można też odpalić płytę CD. Nie da się, przynajmniej na razie, odtwarzać i zgrywać muzyki z pendrive'a.

W trakcie zabawy Xboksem One wiele rzeczy - głównie drobiazgów - mi przeszkadzało. Mam wrażenie, że Microsoft aż za bardzo inspirował się w projektowaniu Windowsem 8, a przecież do konsoli nie dodaje się myszki (zresztą i tak by nie działała - chyba że dzięki pewnej modyfikacji). Rozwijanie opcji czy przechodzenie do kolejnych ekranów rozwiązano niezbyt wygodnie. Sprawdzanie w trakcie gry listy znajomych bądź osiągnięć trwa za długo. Szkoda, że Kinect nie uczy się naszego głosu, by w przyszłości szybciej reagować na komendy. Dziwi brak możliwości usunięcia z listy gier tych pozycji, w których zdobyliśmy zero punktów Gamerscore (ta funkcja była na Xboksie 360). Brakowało mi podglądu, które aplikacje są aktywne - nigdy nie byłem pewien, które są włączone w tle, a które się zamknęły gdzieś po drodze. Nie jestem przekonany do interfejsu Xboksa One - za dużo tu chaosu i szukania pożądanych opcji, przypadkowości wynikającej z komend głosowych i czasu straconego na ładowanie aplikacji.

Porównanie wielkości Xboksa 360 i Xboksa One

Xboksa One można kupić w polskich sklepach za 2300-2600 zł. Biorąc pod uwagę fakt, że nie można liczyć na wsparcie techniczne polskiego oddziału Microsoftu, inwestycja jest obarczona pewnym ryzykiem - jak się zepsuje, pozostanie zagraniczny support lub próba reklamacji w sklepie. Taką odpowiedź otrzymaliśmy z biura prasowego Xboksa:

Pomoc techniczna Xbox One nie jest w Polsce dostępna - raz, z uwagi na brak oficjalnej premiery urządzenia, dwa - konsole, które trafiły do Polski nie pochodzą z polskiej dystrybucji. Roszczenia gwarancyjne powinny być zgłaszane do sprzedawcy. Drugą opcją jest kontakt z pomocą techniczną w kraju, w którym Xbox One jest oficjalnie sprzedawany i odesłanie tam konsoli do naprawy. Mnie bardziej doskwiera brak możliwości zakupu konsoli bez Kinecta, który jak na razie nie jawi się jako ósmy cud świata. Dzięki takiemu zabiegowi udałoby się pewnie uzyskać cenę porównywalną do PS4, a obecnie więcej ciekawych gier oferuje właśnie konsola Microsoftu.

Mamy więc do czynienia z pewnym paradoksem - konsola, której atutami miały być Kinect i wykorzystanie telewizji, tak naprawdę najlepiej wypada jako zwyczajna maszyna do grania. Mimo kiepskiego komunikowania światu, czym naprawdę jest X1, konsola sprzedaje się świetnie. Liczby się zgadzają, ale nie wiem, czy to dobra wiadomość dla polskiej premiery - w końcu najpierw trzeba stawić czoła popytowi w krajach, które są skłonne kupić więcej konsol. To dobry sprzęt do gier - ma swoje wady, ale i kilka niezaprzeczalnych zalet. Pytanie, ile z nich pozostanie zaletami dla polskiego gracza po premierze w naszym kraju. Co z telewizją? Czy Kinect będzie zlokalizowany? Jakich usług oczekiwać? Odpowiedzi na razie brak.

Marcin Kosman

Za udostępnienie gry i konsoli do recenzji dziękujemy sklepowi Electronic Dreams.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)