Wymóg stałego podłączenia do internetu w SimCity zbiera swoje żniwo, bo serwery nie wytrzymują

Wymóg stałego podłączenia do internetu w SimCity zbiera swoje żniwo, bo serwery nie wytrzymują

Wymóg stałego podłączenia do internetu w SimCity zbiera swoje żniwo, bo serwery nie wytrzymują
marcindmjqtx
06.03.2013 11:28, aktualizacja: 05.01.2016 16:17

Antypirackie zabezpieczenie wybuchło Electronic Arts w twarz. Gracze zapłacili w grę, a nie mogą w nią grać.

Kiedy w poniedziałek pojawiały się zachodnie recenzje SimCity, czułem pewien niesmak. Redakcje zastrzegały, że gra była testowana na serwerach odpalonych specjalnie dla recenzentów, ale i tak publikowały artykuły opisujące, jak zsieciowanie SimCity i współpraca z sąsiadami, dodają zabawie kolorków. A jednak, nawet w tak ściśle kontrolowanym środowisku, pojawiło się kilka błędów, w tym tak załamujących jak komunikat o niemożności załadowania zbudowanego dzień wcześniej miasta, który zobaczył Mike Fahey z Kotaku.

Miasto? Jakie miasto? Zbuduj sobie nowe i nie wracajmy do sprawy. (fot.kotaku.com)

Ale EA zapewniało, że w momencie premiery wszystko będzie działać tip-top.

Oceny (pozytywne, wszak wszystko działa!) zostały wystawione, gracze rzucili się do sklepów iiiiii KLOPS. Grać na publicznych serwerach w gruncie rzeczy się nie da - trzeba odstać swoje w wirtualnych kolejkach, a potem liczyć, że sieć nie odstawi żadnego numeru. Jeśli myślicie teraz "pfff, przecież to SimCity, pobuduję sobie miasta offline", to muszę was wkurzyć - do zabawy koniecznie jest połączenie z serwerami. Z serwerami, które działają w kratkę. Oto, co na ten temat sądzi Phil Fish - twórca FEZ-a:

fot. twitter.com/polytron

Udane połączenie wcale nie musi oznaczać, że jesteście wybrańcami losu i czekają na was godziny beztroskiej zabawy.

Wystarczy, że sieć lub serwery dostaną kolejnej czkawki i postęp z ostatniej godziny budowania zostanie skasowany. Coś takiego przytrafiło się Tommy'emu Refenesowi, autorowi Super Meat Boya. Wkurzył się tak, że zaoferował 100 dolarów pierwszemu cwaniakowi, który umożliwi granie w trybie offline. Póki co, wciąż czeka żeby móc grać w grę, za którą zapłacił.

fot.twitter.com/TommyRefenes

Jednym z serwisów, który postanowił nie czekać na to, jak SimCity będzie sprawowało się w trakcie gry na rzeczywistych serwerach, a nie w dziennikarskiej utopii był Polygon. W poniedziałek na stronie widniała ocena 9,5. Gdy wczoraj okazało się, że publiczne serwery uniemożliwiają zabawę, nota została zmniejszona do 8,0.

W poniedziałek 9.5, we wtorek 8.0. W środę... (fot.Polygon.com)

Czemu miał więc służyć pierwszy werdykt? Może wy mi powiecie, bo naprawdę nie wiem. My na nasz kod recenzencki wciąż czekamy, dostaniemy go w dniu premiery, czyli jutro.

EA oczywiście jest świadome sytuacji, pracuje nad rozwiązaniem problemów i zapewnia, że jest gotowe na europejską premierę gry. Ale jeśli mam być szczery, na miejscu potencjalnego nabywcy SimCity, raczej wstrzymałbym się póki co z kupnem. Przynajmniej do czasu, kiedy problemy zostaną naprawione i nie będzie trzeba grać z nieustającą obawą, że gra poinformuje o rozłączeniu z serwerem i skasuje półtoragodzinny dorobek. Nie zdarza się to każdemu, ale czy naprawdę warto ryzykować?

Jak tylko wskoczymy na serwery, damy wam znać, jak wygląda sytuacja. Bo większość opinii co do jakości samej gry jest zgodna - to cudeńko, mordowane przez niedorzeczne zabezpieczenia EA.

Maciej Kowalik

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)