Wycieki The Last of Us 2 były najprawdopodobniej sprawką hakerów
Plotki o zemście jednego z pracowników zostały zdementowane przez Sony.
Choć The Last of Us 2 jeszcze się nie ukazało, to już wzbudza wiele emocji i to zarówno tych pozytywnych (nowa gra Naughty Dog jest aktualnie jedną z bardziej oczekiwanych produkcji na świecie), jak i negatywnych. Choć ten ostatni wyraz jest być może na wyrost, to jednak ciężko patrzeć na wszystko to, co dzieje się wokół tego tytuł z uśmiechem na ustach.
W połowie zeszłego tygodnia Internet obiegła informacja o dużym wycieku materiałów z The Last of Us 2, na których miało znaleźć się wiele spoilerów fabularnych. W tym przypadku nie był to jednak wyciek kontrolowany (zaplanowany przez wydawcę, w celach marketingowych), o czym świadczy błyskawiczna reakcja studia, które jeszcze tego samego dnia wydało oświadczenia, doradzając, by unikać wszelkich filmów czy wątków na forach. Naughty Dog zapewniło przy tym, że sama gra ma jeszcze wiele do zaoferowania i warto czekać na jej premierę.
A ta na początku kwietnia została przesunięta (ponownie) na bliżej nieokreślony termin, czego powodem był koronawirus i logistyczne utrudnia związane z dostarczeniem pudełek z grą do sklepów. Wyciek był jednak na tyle poważny – przynajmniej w odczuciu Sony – że zaważył na znacznym przyspieszeniu premiery tytułu. The Last of Us 2 pojawi się w 19 czerwca, co potwierdzałoby poprzednie informacje płynące ze studia o tym, że sama gra jest praktycznie gotowa.
Źródło wycieku ciągle jednak pozostawało nieznane, a Internet (jak to ma w swoim zwyczaju) zaczął zapełniać się przeróżnymi spekulacjami i teoriami, a jedna z nich sugerowała, że za wyciek odpowiada jeden z pracowników Naughty Dog. Powodem miał być odwet na szefostwie studia za fatalne warunki pracy i brak jakichkolwiek zmian w tym temacie (o problemie z crunchem w firmie informowała Amy Henning już w 2016 roku).
Plotka ta okazała się jednak nieprawdziwa i pierwszego maja Sony poinformowało (w oświadczeniu dla redakcji GamesIndustry.biz), że odkryło, kto odpowiada za wyciek i nie jest to żadna z osób zaangażowanych w produkcję gry czy w jakikolwiek związana z wydawcą. Tego samego dnia pojawił się jednak drugi materiał z nieujawnionymi wcześniej fragmentami The Last of Us 2. Choć sam 96-minutowy film (przez jakiś czas był dostępny m.in. na CDA) był de facto sklejką scen z poprzedniego wycieku z ledwie paroma nowościami, to media błyskawicznie podchwyciły temat, a dla Sony i Naughty Dog był to kolejny poważny cios.
Wczoraj jednak do akcji ponownie włączył się Jason Schreier (ponownie, ponieważ już wcześniej dementował plotki o zemście pracownika Naughty Dog), który powołując się na swoje źródła, potwierdził, że za wyciek odpowiada grupa hakerów. Tą samą informację opublikował również użytkownik PixelButts na swoim Twitterze, na co później powołało się Kotaku, więc jest spore prawdopodobieństwo, że cały ten incydent wynika z zaplanowanej akcji osób, którzy wykorzystali lukę w zabezpieczeniach Naughty Dog.
Jaką konkretnie? PixelButts miał poinformować deweloperów o możliwej “nieszczelności” serwerów jeszcze w lutym tego roku, jednak błędy te udało się zdiagnozować i naprawić dopiero w kwietniu, co pozwoliło hakerom na pobranie blisko jednego terabajta danych związanych z The Last of Us 2. Grupa wykorzystała do tego klucze do trybów sieciowych z pierwszej odsłony cyklu i trzeciego Uncharted, co pozwoliło na uzyskanie dostępu do serwerów Amazona, na których przechowywano materiały z wersji deweloperskiej.
Ostatnim rozdziałem całej tej wyciekowej historii zdaje się być oficjalne ogłoszenie Sony jednoznacznie potwierdzające, kto dokładnie odpowiada za nielegalne udostępnienie omawianych materiałów, jednak to na razie nie zostało udostępnione.
Bartek Witoszka