Wspominkowo #5 Blade Runner
2 dni temu tj. 17 grudnia 2019 na GOG.com zadebiutował Blade Runner.
19.12.2019 | aktual.: 15.10.2020 11:05
Chodzi oczywiście, nie o film, a o grę komputerową z 1997 r. wyprodukowana przez studio Westwood - znane głównie z Commander & Conquer, które ówcześnie była na topie i nie stworzyło nigdy złej gry. Później studio zostało pochłonięte przez jeszcze-nie-tak-znienawidzone- Electronic Arts i zapomniane, ale to zupełnie inna historia. Dobra okazja żeby sobie powspominać, bo Blade Runner to gra na której powrót wielu czekało.
W moim domu Blade Runner pojawił się jako prezent świąteczny w 1997 r. Do dzisiaj posiadam go jako rarytas i chyba jedyne kompletne wydanie gry. Pudełko, w którym trzymam analogowe zdjęcia, instrukcję, gdzie oprócz mechanik rozgrywki jest również opisany zarys świata przedstawionego oraz obowiązkowo ostrzeżenie o epilepsji, a także 4 płyty CD. Nie wiem czy działają, ale je mam. Ostatnio grałem w Łowcę Androidów jakoś w 2005 r. W międzyczasie podbudowywałem własne ego, widząc na Alledrogo, że dostępne są na aukcjach 2 egzemplarze gry po 300 zł każdy. Nawet nie myślałem, żeby wystawić swój.
Blade Runner na ówczesne czasy uczta audiowizualna jakich mało. No... może poza modelami postaci, które już wtedy raziły pikselami. Tła to rendery, ale wzbogacone o dużą ilość świateł i neonów jak przystało na futurystyczny świat. Muzyka była klimatyczna, niestety nielicencjonowana i jedynie usiłowała się podszywać pod legendarną ścieżkę dźwiękowa Vangelisa. Całość jednak dawała radę i bliska była 15 lat starszemu filmowemu pierwowzorowi. Obecnie nie możemy mieć wielkich oczekiwań do gry sprzed 22 lat, która stara się być filmowa, na pewno jednak nadrabia klimatem.
Twórcy wpadli na przemyślany pomysł żeby ograniczyć swoje opłaty licencyjne. Scenariusz to historia niejako równoległa do tego co widzimy w filmie. Nie gramy postacią Decarda Caina, Ricka Decarda, a jego kolegą po fachu Royem McCoyem. Też tropimy Androidy, które powrócił nielegalnie na ziemię z odległych kosmicznych kolonii. Miejscówki znane z filmu również są wykorzystane - China Town, Restauracja, Budynek korporacji Tyrella, posterunek policji, dom lalkarza (creepy!) a wszystkie one skąpane w mroku i przesiąknięte wilgocią nieustannie padającego deszczu. Jak w solidnym filmie noir.
Oczywiście nie bylibyśmy pełnoprawnymi łowcami, gdybyśmy nie mogli przeprowadzić testu na empatię (na człowieczeństwo) Voight-Kampff'a oraz nie pobawili się obrabiarką do zdjęć, która stanowi istotny element mechaniki gry. No właśnie, apropos tej obrabiarki, renderowej grafiki oraz generalnego założenia, że Blade Runner to przygodówka, to niestety doświadczamy tam na każdym kroku zmory przygodówek lat 80tych i 90tych, tzn pixel huntingu. W poszukiwaniu przedmiotów albo szczegółów na zdjęciu musimy przeklikać cały ekran milimetr po milimetrze, żeby coś znaleźć, bo często oko tego nie dostrzeże. Powoduje to niejednokrotnie wielogodzinne przestoje w rozgrywce, gdzie biegamy bezcelowo w poszukiwaniu tropu, po wszystkich nam dostępnym lokacjach, ale hej, czy ktoś powiedział, że praca detektywa wygląda inaczej? Jest żmudna i drobiazgowa, chyba że opieramy swóje archetyp detektywa na panu Rutkowskim.
Co jednak zasługuje na szczególną uwagę - poza uniklanym gameplayem i niepowatrzalnym klimatem to nieliniowość gry i mnogość zakończeń, co jest raczej całkiem niespotykanym elementem jak na tytuł z końca lat 90tych. Każde rozpoczęcie gry determinuje kilka zmiennych, które w zależności od postępu w rozgrywce wpływają na jej zakończenie. Od postępu naszego śledztwa oraz upływu czasu(!) (podobno) zależy, które z zakończeń uda nam się zobaczyć. Oczywiście większość z nich polega na tym, kto okaże się człowiekiem, a kto replikantem. W międzyczasie możemy też zginąć w paru momentach.
Postaci które spotykamy raczej nie zapadają w pamięć, są za to świetnie udźwiękowione, a prowadzone przez nie dialogi filmowe. Do dziś, przez te wszystkie lata, używam w głowie onelinerów z gry.
Hello dear Lucy. Who's the best dog in the world?, Nice bunch of Reps I’m tailing. Hope you’re not pulling a meat cleaver out of my back next week.
Postać którą możemy postrzegać jako głównego antagonistę jest niejednoznaczna i ma swoje motywacje, zupełnie jak Roy Batty, ale nie będę więcej zdradzał.
Co tu dużo mówić, warto zagrać w ten unikatowy tytuł, wielu pamięta go sprzed lat i wspomina go z ogromną nostalgią, inni na forach żałują że nie mieli okazji go doświadczyć. Społeczność spekuluje na temat fabuły, zupełnie jak w Dark Souls, w końcu bycie detektywem to wyciąganie wniosków z opowiadania środowiskowego.
No to teraz macie okazje, za niezbyt wygórowaną cenę 35 zł na GOG.com, podziękujecie później. Szkoda tylko, że gra nie uzyskała drugiego życia w dystrybucji cyfrowej w symbolicznej dacie, w listopadzie 2019 r. Sam złapałem zajawkę, żeby przeżyć tą przygodę ponownie i odświeżyć sobie historię. Chętnie cofnę się z powrotem do wigilii 1997 r.