Wrażenia: Fuel
Wyobraźcie sobie sytuację, w której ludzkość doprowadziła do wyniszczenia środowiska, czego efektem było spustoszenie naszego globu przez zmiany klimatyczne. Całe Stany Zjednoczone są nękane przez olbrzymie burze piaskowe, tornada czy też opady śniegu. W tym nieprzyjaznym środowisku pozostała reszta ludzkości próbuje walczyć o przetrwanie. Ceny paliwa zostały wywindowane do kosmicznych wartości, więc niejako stało się ono walutą tej alternatywnej rzeczywistości. By je zdobyć trzeba będzie ścigać się w karkołomnych wyścigach, toczących się na wyniszczonych pustkowiach Nevady, w ośnieżonych górach, wypalonych słońcem pustyniach i innych, wcale nie lepszych terenach. To wszystko znajdziecie w Fuel.
06.05.2009 | aktual.: 11.01.2016 18:11
Co za duże, to niezdrowe? Deweloperzy czując, że mogą sobie pozwolić na zdecydowanie więcej niż kiedyś, oddają w ręce graczy pełne życia miasta czy też całe wyspy, po których możemy jeździć. Francuskie studio Asobo poszło nawet o krok dalej i oddało nam praktycznie cały region przypominający pomniejszone Stany Zjednoczone. Ponad 14 tysięcy kilometrów kwadratowych różnorodnego terenu do zwiedzenia. Aby ułatwić poruszanie się graczowi całość mapy podzielono na 19 oddzielnych stref, które wyróżniają się charakterem klimatu.
Warto powiedzieć o samym jeżdżeniu po tej wielgachnej mapie, która zapewne dla jednych będzie stanowić sporą atrakcję. Aby zainteresować graczy deweloper umieścił na planszy wiele bonusów, które możemy odkryć po prostu jeżdżąc po niej. Punkty widokowe, nowe malowania, nowe elementy stroju dla postaci oraz składowiska paliwa. Pamiętajmy, że w Fuel jest to nasza waluta - to właśnie dzięki niej czynimy postępy w karierze i ją wygrywamy w wyścigach. Jeżdżąc po tym, praktycznie bezgranicznym, terenie nie napotkamy żadnego ekranu ładowania, a widoczność robi spore wrażenie - rzadko, kiedy złapiecie silnik na tym, że doczytuje obiekty w widocznych miejscach. Z drugiej jednak strony sporo jest stromych gór, pod które po prostu nie podjedziemy i będziemy się musieli bawić w szukanie optymalnej ścieżki. Mi się szczerze mówiąc średnio chciało (przeciwnie do Toreada i Kennera) i szybko porzuciłem tą ideę otwartego świata na rzecz skupienia się na karierze. Zanim jednak przejdę do samego głównego trybu rozgrywki dodam, że po świecie jeżdżą sobie przeciwnicy, którym będziemy mogli rzucić wyzwanie. Niestety w posiadanej przez nas wersji nie dało się sprawdzić, na czym ten tryb polega.
Wyścigi już bardziej schematyczne Jeśli zaś chodzi o karierę, to nie wymaga ona w zasadzie poruszania się po mapie świata i stanowi bardziej klasyczne podejście do wyścigów. Zawody w głównej mierze polegały na ściganiu się na paśmie kilku punktów kontrolnych lub robieniu kilku kółek na zamkniętym terenie. Dodajmy, że biorąc udział w wyścigu jesteśmy przenoszeni przez helikopter na miejsce startu i stamtąd już możemy jechać w zasadzie, w jaki sposób chcemy, uwzględniając, że dotrzemy do następnego punktu kontrolnego. Jest to o tyle fajne, że możemy zrobić sobie skrót przez bujny las czy też przejechać przez niewysoki pagórek zamiast go objeżdżać. Wiąże się z tym jednak ryzyko, że pojazd, którym jedziemy wcale nie sprawdzi się na innym podłożu i możemy skończyć ze stratą kilku sekund. W tych kilku wyścigach, w których miałem przyjemność jechać okazywało się jednak, że lepiej trzymać się głównej trasy i wybierać tylko te oczywiste (przecięcia zakrętów) skróty niż ryzykować całkowitą eliminację z wyścigu. W utrzymaniu dobrego kierunku pomaga GPS pokazujący tą bezpieczniejszą ścieżkę, która nie jest może najszybsza, ale na pewno nas od razu nie zgubi.
Niestety to, co w Fuel zawodzi to model jazdy, który w tym momencie nie umywa się do tego z Motorstorma. Tam siadając za kierownicą różnych pojazdów natychmiastowo czuliśmy różnicę przejeżdżając przez byle kamyczek. Tutaj model jest bardzo schematyczny, troszkę wręcz kartonowy i na pewno nie daje tyle satysfakcji, co w grze Evolution. W dodatku nieodczuwalna jest różnorodność terenu, jakim właśnie jedziemy. Motocykl, który nie reaguje na zmianę podłoża z kamienistego na śnieg to raczej nie to, czego oczekiwałem po Fuel. Mam nadzieję, że do czasu wydania gry deweloper dokona kilku usprawnień, bo inaczej te 70 pojazdów rozdzielonych pomiędzy różne klasy nie będzie miało tak wielkiego znaczenia. Osobiście brakowało mi również nitro, które może nie jest wymogiem, ale jeśli mówimy o wyścigach arcade, to jakoś stało się to dla mnie pewnego rodzaju standardem i na początku łapałem się na tym, że wciskam na siłę 'A' szukając jakiegoś dodatkowego przyspieszenia.
No to, po co ten wielki świat? To pytanie kołatało mi w głowie przez cały czas grania w Fuel. No więc nie chodzi tylko i wyłącznie o element zbieractwa, ale o to, że możemy tworzyć własne wyścigi. W każdej chwili możemy wejść do edytora i postawić na mapie do 32 punktów kontrolnych, tworząc w zasadzie wyścigi przez całą mapę przypominające rajdy typu Paryż Dakar. Potem możemy podzielić się nimi ze znajomymi i w maksymalnie 16 osób ścigać się po bezdrożach zniszczonej Ameryki. Dla mnie osobiście to troszkę za mało, by skupiać na tym całą rozgrywkę, ale wiem, że pewnie znajdzie się mnóstwo osób, które spędzą w tej grze całe dnie przeszukując rozległy teren. Dorzucając do tego całkiem ładną grafikę trzeba powiedzieć, że Fuel jest na właściwej drodze, by być bardzo dobrą grą. Troszkę martwi mnie model jazdy, który nie spełnił moich oczekiwań, ale uwzględniam, że nie jest to skończona wersja gry i prawdopodobnie pracownicy Asobo wyrabiają właśnie nadgodziny, by pełna wersja Fuel okazała się hitem.
Beniamin Durski