W Zaginięciu Ethana Cartera Dolny Śląsk udaje USA. Czy "rodzimi twórcy wstydzą się swojego kraju"?

Tak, wiem, ten tytuł to trochę prowokacja, w dodatku niewysokich lotów. Ale ja tu tylko cytuję!

W Zaginięciu Ethana Cartera Dolny Śląsk udaje USA. Czy "rodzimi twórcy wstydzą się swojego kraju"?
marcindmjqtx

30.09.2014 | aktual.: 15.01.2016 15:37

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Zaczęło się od opublikowanego na Gadżetomanii artykułu Zaginięcie Ethana Cartera mogłoby rozgrywać się na Dolnym Śląsku. Szkoda tylko, że twórcy zamienili Polskę na Stany. Jego autor, Adam Bednarek, słusznie zauważa, że choć "miejscówki (...) powstały na podstawie prawdziwych lokacji z Dolnego Śląska, to miejscem akcji wcale nie jest Polska". "Dlaczego rodzimi twórcy wstydzą się swojego kraju?", pyta prowokacyjnie.

Ustalmy fakty. Zaginięcie Ethana Cartera autorstwa warszawskiego studia The Astronauts powstało w oparciu o zdjęcia. Stąd też w grze znaleźć można wiele miejsc, które już na pierwszy rzut oka przypominają swoje realne odpowiedniki. Obecna tam tama to tak naprawdę Zapora Pilchowice, a kto choć raz w życiu był w Karpaczu, ten z pewnością rozpozna niezwykle charakterystyczną Świątynię Wang. Faktem jest również, że akcja gry nie dzieje się w Polsce - ani nawet w Europie - ale w fikcyjnym Red Creek Valley, które mieści się "gdzieś w stanie Wisconsin".

Most w Zaginięciu Ethana Cartera jako żywo przypomina ten, który znaleźć można w Pilchowicach

"Nie wymagam od Adriana Chmielarza, żeby w Zaginięciu Ethana Cartera poruszał temat Powstania Warszawskiego albo Lecha Wałęsy" - pisze w swoim tekście Bednarek. "Ale skoro twórcy wpadli na pomysł, żeby przenieść prawdziwe, polskie lokacje do gry, to czemu nie zrobili jeszcze jednego kroku i nie osadzili fabuły na Dolnym Śląsku?" - pyta.I wylicza, że przecież mogłoby to produkcji The Astronauts tylko dodać uroku i klimatu, że wzrusza się przy Enemy Front, gdzie akcja dzieje się w Warszawie, że to taki nowoczesny patriotyzm, że dla polskich deweloperów polskość bywa "garbem" i że chyba twórcom "zabrakło odwagi". "Przykro, że dla wielu Polska to wciąż coś złego", stwierdza.

Artykuł zirytował wspomnianego przez Bednarka w artykule Adriana Chmielarza, szefa studia The Astronauts. W dość ostrych słowach napisał o tym na swoim otwartym profilu facebookowym - "Felieton, oczywiście, bez choćby próby kontaktu z autorami gry i zapytania ich o przyczynę umieszczenia gry w USA".

Z kolei obecna w grze tama wzorowana jest na autentycznej Zaporze Pilchowice

Pod wpisem - ożywiona dyskusja. Przeglądam ją trochę ze znudzeniem. Trochę o grze, trochę o Polsce, trochę o artykule. "Proponuję bojkot pana Bednarka", pisze ktoś. "Ale po co się tym w ogóle przejmować?", pyta ktoś inny. Tu ktoś trolluje, tam ktoś żartuje, obok ktoś jeszcze inny pisze post na tysiące znaków, którego i tak nie przeczytam, bo tl;dr. Facebookowy dzień jak co dzień. I jedno tylko nie daje mi spokoju, jednego nadal nie wiem - to w zasadzie dlaczego akcja Zaginięcia Ethana Cartera nie jest osadzona w Polsce? Piszę więc do Adriana Chmielarza i pytam. Oto, co mi odpowiedział - obszernie, ale ciekawie:

Gra dzieje się w USA z trzech powodów. Po pierwsze, żebyśmy mieli to już z głowy, ze względów komercyjnych. Nie jest to najważniejszy powód, ale jest. Zapadłe regiony Ameryki to obraz zrozumiały na całym świecie (zwróćmy uwagę, że większość amerykańskich horrorów dzieje się właśnie w jakimś zapomnianym przez Boga i ludzi miejscu), a nam zależało na opowieści uniwersalnej, z której należy usunąć jak najwięcej barier wstępu. Drugi powód jest nieco zabawniejszy. Oryginalnie akcja gry miała mieć inklinacje wyżej wspomnianego schematu, ale jednak miała dziać się w miejscu nieznanym, „wszędzie i nigdzie”, równie dobrze mogło to być USA, Polska lub Francja. Ale w pewnym momencie klepnęliśmy się w czoło, bo przecież nazwaliśmy bohatera Ethan Carter, w ramach hołdu dla stylizacji weird fiction. Ludzie o takim imieniu i nazwisku nie mieszkają w Karpaczu albo La Bourboule. Nie było więc wyjścia, musieliśmy nieco doprecyzować lokalizację gry. Wybraliśmy Wisconsin, bo jest klimatycznie podobne do Polski, np. ma porządne cztery pory roku, złotą jesień, itd. Trzeci powód jest najważniejszy. Otóż gra pełna jest nawiązań do kulturowych szablonów, już sam tytuł to mieszanka tytułów opowiadań dwóch legendarnych pisarzy weird fiction, H.P. Lovecrafta i Augusta Derletha. W samej grze temat jest rozwijany i pogłębiany, ale o szczegółach mówić nie powinienem, by nie psuć zabawy. W każdym razie kluczowa rola tych archetypów powinna być jasna i klarowna dla każdego, kto pograł w grę choćby piętnaście minut. Miejmy nadzieję, że teraz już wszystko będzie jasne.

Tomasz Kutera

PS Ciekawe zestawienie fotek z gry i autentycznych zdjęć zrobił na swoim blogu CTSG.

Obraz
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Komentarze (0)
© Polygamia
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.