W kalejdoskopie: Kinect
Kinect zaatakował USA. Sprzęt trafił na półki sklepowe, walcząc o dolary amerykańskich rodzin i niedzielnych graczy. Większość typowych konsolowców cały czas twardo stoi na stanowisku, że Kinect nie ma racji bytu w normalnych grach i w ogóle nie planuje zakupu drogiej zabawki. Czy słusznie? Serwisy traktujące o grach i sprzęcie wzięły już kontroler w obroty i przetestowały nową propozycję od Microsoftu tak, aby nikt nie czuł, że kupuje kota w worku.
04.11.2010 | aktual.: 15.01.2016 15:46
Garnettowi Lee z serwisu Shacknews spodobał się sposób, w jaki Kinect traktuje grupę graczy.
Niezależnie od włączenia opcji rozpoznawania twarzy, Kinect błyszczał w kwestii grania w grupie. Zmiany w grach, takich jak na przykład kręgle, nie wymagają niczego innego niż wstania i podejścia do strefy gry. To nie mogło być łatwiejsze. Autodołączanie do gry drugiej osoby działa równie dobrze. Właśnie to zachwyciło mnie podczas tych kilku nocy spędzonych na graniu z różnymi osobami i ani razu nie mieliśmy z tym problemu. Po prostu graliśmy. Jednym z podstawowych minusów, jakie zauważył Randy Nelson z serwisu Joystiq jest ilość wolnego miejsca niezbędna do zabawy z kontrolerem. Wygląda na to, że wcześniejsze obawy okazały się uzasadnione.
Kinect wymaga sporo miejsca. Powiem to wprost: jeśli nie macie przynajmniej 2,4 metra wolnej przestrzeni pomiędzy sensorem a miejscem, w którym możecie najdalej stanąć, Kinect po prostu nie będzie dobrze działał. Ustawienie go na telewizorze da Wam dodatkowe 30 centymetrów, lecz dalej ci, którzy żyją w zwykłych mieszkaniach i planują ustawić Kinecta w sypialni, lub mają niekonwencjonalnie urządzony pokój, pomimo najszczerszych chęci, mają przechlapane.
Engadget zachowuje pokerową twarz i podsumowuje Kinecta w bardzo politycznym stylu i podobnie jak Joystiq ostrzega przed używaniem kontrolera w małych pomieszczeniach.
Kinect to świetne urządzenie, ale również sporo rzeczy do poprawienia. W kwestii miejsca natomiast, jeśli martwicie się o ciasne pomieszczenia, to przed wydaniem 149 dolarów koniecznie wymierzcie swój pokój. IGN postanowił wystawić kontrolerowi ocenę 7,5/10, zaznaczając, że nie będzie łatwo sprzedać takiego urządzenia.
149,99 dolarów za wykrywającą ruchy kamerę stanowiącą dodatek do Xboksa 360 to sprzęt trudny do sprzedania, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że konsolę można kupić już za 199,99 dolarów. Kinect może sprzedać się dobrze rodzinom i każualowym graczom, ale dla tradycyjnych konsolowców koszt takiej zabawki będzie zbyt duży. Oli Welsh z Eurogamera wierzy w Kinecta i uważa, że sprzęt zasługuje na dobre tytuły.
Kinect będzie z czasem coraz lepszy, a gry definiujące zabawę z kontrolerem są cały czas przed nami. Mam nadzieję, że Microsoft i jego partnerzy wywiążą się ze swojego zadania lepiej niż większość w przypadku Wii. Kinect na to zasługuje. Jak sami widzicie, większość recenzji sprzętu jest przychylna, choć brak tu głosów zachwytu. Może to wina czasu, jaki minął od medialnych narodzin Natala, a może ogólne przywyknięcie branży do myśli o ruchowym szaleństwie. Testowano Kinect Sports, Kinect Adventures, Kinectimals, Kinect Joy Ride, Dance Central i Your Shape. Żadna z tych gier nie rzuciła nikogo na kolana, choć wszystkie radzą sobie całkiem nieźle. Nie ma więc rewolucji i definicji urządzenia przyszłości. Jest za to solidny kontroler ruchu, który może przynieść sporo frajdy, jeśli będzie wspierany świetnymi tytułami.
Nie obeszło się jednak bez małego zgrzytu. Redaktorzy serwisu GameSpot napotkali na pewien problem, który może urosnąć do rangi skandalu. Dwóch z trzech czarnoskórych testujących napotkało na problemy z rozpoznawaniem ruchów zarówno twarzy, jak i ciała. Ciekawe, jak szybko Microsoft rozwiąże tę niezręczną kwestię - w końcu o problemach z wykrywaniem osób ubranych na czarno mówiło się już wcześniej.
Na pewno pamiętacie, że również i my testowaliśmy sprzęt jeszcze pod dawną nazwą Natal, później bawiliśmy się Kinectem, a Konrad wypytał osoby niezwiązane z grami, czy spotkanie z Kinectem sprawiła im przyjemność.
zebrał Paweł Winiarski