W kalejdoskopie: Final Fantasy XIII
Pierwsze wrażenia i recenzje z Final Fantasy XIII sprawiły, iż zacząłem sądzić, że Square Enix dopadł syndrom japońskiego dewelopera - świat idzie do przodu, a oni stoją w miejscu. Okazuje się jednak, że gra ma całkiem przyzwoitą średnią jeśli chodzi o zbierane oceny. Według Game Rankings wersja na PS3 może pochwalić się wynikiem 82,9% (zebrane z 18 recenzji), zaś wersja na Xboksa 360 79,1 % (7 recenzji). Metacritic przyznaje z kolei średnią 83 solidarnie wersjom na obie konsole. Przyjrzyjmy się zatem dokładniej temu co sądzą o FF XIII recenzenci i czy takie wyniki to dla Final Fantasy powód do dumy.
Joe Juba z Game Informer wydaje się być zachwycony grą. Na tyle by wystawić jej ocenę 9,25. Co urzekło go najbardziej?
Seria od dawna polegała na prostych komendach jak atak, magia, przedmiot do zarządzania starciami, jestem więc zaskoczony mogąc donieść, że walka to największy triumf FF XIII. Square Enix zmodernizowało swój koncept na walkę, skupiając się bardziej na taktycznym przebiegu potyczek niż na poszczególnych akcjach podejmowanych tura po turze. Rezultatem jest szybki i żwawy system, który stał się moim ulubionym w serii. Dzieło Square Enix znalazło uznanie również w oczach i klawiaturze Jeremy'ego Parisha z 1UP, który wystawił jej ocenę najwyższą z minusem czyli A-.
Ciągle jednak walka jest niemalże elementem drugoplanowym w stosunku do historii, choć całe przeżycie skupia się na jednej opowieści od początku do końca. Choć sama historia nie jest niczym nadzwyczajnym - jest jak Final Fantasy X zmiksowane z XII - to nie jest ona nawet w połowie tak ważna jak bohaterowie, którzy biorą w niej udział. Sześć głównych postaci to najlepiej zdefiniowana grupa w całej serii, a ich rozwój (zarówno indywidualny i jako grupy), jest tym, co napędza FFXIII. Oli Welsh z Eurogamera dostrzega w grze pewne wady, ale jako całość jak najbardziej mu się podoba. Stąd i bardzo solidna ocena 8/10.
Smakowity, to słowo pasuje do Final Fantasy XIII. Seria Final Fantasy ze swoimi długimi sekwencjami filmowymi, upartym stylem i dokładnie określonymi ograniczeniami nigdy nie zadowoli wszystkich. Dlatego dziwnie jest zobaczyć, że próbuje i nic w tym dziwnego, że rezultatem nie jest sukces totalny. Jest rozważna, ograniczona, zbyt wolna i niemal rozebrana do naga, przez co niektórzy tradycjonaliści FF mogą ją uznać za odpychającą. Jednak to co zostało jest bezbłędnie wykonane, piękne i w dłuższej perspektywie naprawdę ujmujące. Nieco więcej zastrzeżeń i to dość poważnych miał Wesley Yin-Poole z Videogamera, który wystawił grze 7. FF XIII nie wytrzymuje porównania z zachodnią konkurencją.
Podczas gdy zachodnie RPG rozwijały się, wykopały sobie drogę do otwartych światów, terytoriów, na które gracz ma wpływ (Elder Scrolls, Fallout) i animacji wideo, doświadczeń płynących z przenikania gatunków (Mass Effect, Borderlands), japońskie RPG pozostały w większości takie same - utknęły w koleinie, a nawet opowiadają historie o młodzieńczym niepokoju i radosnej, heroicznej fantazji, które słyszeliśmy już niezliczone ilości razy. Na koniec jak zwykle najbardziej krytyczny EDGE, który nowemu Final Fantasy wystawił zaledwie 5. Co się nie podoba?
Niektórzy ludzie nie lubią liczb, ale spróbujcie trochę dodawania. Jeśli poświęcisz 25 godzin swojego życia na linearne i źle prowadzone serie walk i przerywników filmowych, to Square Enix pozwoli Ci zagrać w Final Fantasy XIII i dostaniesz 25 porządnych godzin gry. To równanie może się i równoważy - ale dla kogo to zrobiono? Tym pytaniem, które pewnie pozostanie bez odpowiedzi, zakończmy.
Zebrał Marcin Lewandowski