W kalejdoskopie: Battlefield 3
O "Battlefield 3" przed premierą powiedziano chyba wszystko. Ba, niektórzy na długo przed rynkowym debiutem dzieła DICE ochrzcili go mianem gry roku, uznali za najładniejszą grę w historii, oczekiwali od niego rewolucji i nie dopuszczali do siebie myśli, by nowy "BF" mógł ich pod jakimkolwiek względem zawieść. Słusznie?
30.10.2011 | aktual.: 15.01.2016 15:43
Przeglądając pierwsze recenzje gry, wydaje się, że roztaczany wokół niej od kilku miesięcy ogromny szum był uzasadniony. Przynajmniej po części, bo chociaż nie jest to tytuł doskonały czy zmieniający oblicze elektronicznej rozrywki, zbiera wysokie oceny. Jak wysokie? - Metacritic: PS3 - 85% (12 recenzji), 360 - 83% (16 recenzji), PC - 91% (29 recenzji) - GameRankings: PS3 - 85,28% (9 recenzji), 360 - 84,23% (15 recenzji), PC - 89,56% (16 recenzji)
Zgodnie z przewidywaniami, najlepsze noty trzecia część „Battlefielda” otrzymuje w wersji na komputery osobiste. Dlatego też na na dobry początek przyjrzyjmy się recenzji właśnie tej edycji, a dokładniej - huraoptymistycznemu tekstowi portalu GameSpy i jednej z trzech maksymalnych ocen:
Dla pecetowych graczy decyzja DICE o skupieniu się na wersji PC poskutkowała grą, która ma prawdziwie next-genowe czucie. Battlefield 3 jest niesamowitym doświadczeniem, ale to wybuchowy tryb multiplayer czyni go obowiązkowym zakupem dla fanów FPS-ów. Po prostu nie ma innej strzelaniny, która pozwoliłaby Ci prowadzić wojnę na tak ogromną skalę. Jeszcze lepsza w tym wszystkim jest nieskończona liczba satysfakcjonujących sposobów na zranienie przeciwników. Do zobaczenia na Polu Bitwy. Najwyższa ocena wersji konsolowej to 9,5/10 od strony Team Xbox. Jak czytamy w podsumowaniu recenzji:
Ludzie będą grać w „Battlefielda 3” latami. Tak długo, jak DICE i EA będą wspierać grę, tak długo będzie ona jedną z najczęściej uruchamianych produkcji poprzez Xbox Live. W trakcie naszych testów serwery do zabawy wieloosobowej zawiesiły się dwa razy i zablokowały wszystkich graczy. Tryb jednoosobowy także ma swoje ograniczenia pod względem fabuły, ale nic z tego nie umniejsza najwyższej próby multiplayerowi. W przypadku każdej innej gry owe potknięcia prawdopodobnie miałyby wpływ na ocenę końcową, ale nawet ci, którzy grali w „BF3” jedynie przez kilka godzin, powinni być w stanie powiedzieć, że ta gra ma przed sobą świetlaną przyszłość. Przygotuj się do wojny, żołnierzu, oto nowy pretendent do FPS-owej korony. Bodaj najwyraźniej eksponowanym (i zarazem najbardziej kontrowersyjnym, gdy mowa o porównaniach wersji PC do konsolowej) aspektem „Battlefielda 3” przed premierą była oprawa wizualna. Czy dzieło DICE faktycznie wprowadza nową jakość w dziedzinie grafiki? Na to pytanie pomagają odpowiedzieć cytaty z dwóch recenzji portalu IGN - najpierw z edycji pecetowej, a następnie z wersji na Xboksa 360:
Poczynając od refleksów świetlnych, poprzez rozbłyski, skończywszy na dymie z walącego się budynku, silnik Frostbite 2, na którym działa „Battlefield 3”, zapewnia wspaniałe doznania wizualne. Gra prezentuje się wspaniale już na niskich ustawieniach, ale dopiero ludzie z odpowiednio mocnym sprzętem będą mogli się w pełni rozkoszować przepięknymi, różnorodnymi lokacjami, które są przepełnione godnymi podziwu detalami. Nocne etapy wyglądają niezwykle intensywnie; świecące fluorescencyjne znaki rozsiano po całym mieście, a ostre światło z latarni ulicznych utrudnia dostrzeżenie wrogów. Fale uderzające o plażę poniżej willi, którą odwiedzamy pod koniec gry, są niesamowite, tak jak mapa Operation Firestorm z multiplayera. Na maksymalnych ustawieniach „Battlefield 3” wygląda oszałamiająco. Silnik nie jest w żadnym razie doskonały. Napotkałem występujące ze ścian nogi ofiary, zobaczyłem martwych, wystających znad ziemi snajperów, obserwowałem moje nieżywe ciało przyczepione do maski jeepa, a nawet zauważyłem mojego kompana unoszącego się w linii prostej między jednym punktem a drugim, przenikającego przez ściany. Widziałem unoszące się w powietrzu doniczki, dostrzegłem przeciwników w swojej strzeleckiej pozycji długo po swojej śmierci i w niewiadomy mi sposób popełniłem samobójstwo, biegnąc na skraju krateru. Wszystkie te błędy są irytujące, ale nie psują gry. Psują za to immersję i stanowią źródło niepotrzebnych frustracji. [fragment dotyczy także wersji konsolowej - dop. A. P.] Na konsolach Frostbite 2 daje świetne wrażenia. Nie ewoluuje tak bardzo w stosunku do „Battlefield: Bad Company 2” jak w przypadku wersji PC, ale użycie światła, ciemności, dymu, ognia i refleksów świetlnych wciąż sprawia dobre wrażenie. Z powodu ograniczeń miejsca na płytach DVD, w wersji na Xboksa 360 „Battlefield 3” został podzielony na dwie części i oferuje opcję instalacji na dysku paczki HD, która waży 1,5 GB. Bez niej ujrzysz tekstury wyglądające jakby pochodziły raczej z 2001 niż z 2011 roku. Twarze Twoich kompanów, wzburzony ocean wokół lotniskowca, fluorescencyjne światła w nocnych miastach czy szczątki zniszczonych budynków - wszystko to wygląda świetnie. Niektóre tekstury potrzebują chwili na wygładzenie, ale generalnie „Battlefield 3” na konsolach wygląda wspaniale. Serię Battlefield od zawsze kojarzono z trybem multiplayer i również w tej odsłonie gra on pierwsze skrzypce. To już jednak trzeci raz (po „Bad Company” i „Bad Company 2”), gdy do cyklu trafia kampania. Jak wypada ona w „Battlefieldzie 3”? Powołując się na portal 1UP, który przyznał grze bliską maksymalnej notę A-, ledwie przyzwoicie:
Tryb dla pojedynczego gracza to w zasadzie kolejne serie ubijania terrorystów, tak jak w „Call of Duty”. Stawisz czoła niekończącej się fali głupich, samobójczych terrorystów zanim zdołasz utorować sobie drogę do dowolnego punktu kontrolnego, w którym odradzają się wrogowie, zrobić sobie kilka sekund przerwy, i ponownie będziesz robił to samo. Kampania nie jest zła, acz brakuje jej polotu. Sama rozgrywka praktycznie nie różni się od tej znanej z cyklu „Call of Duty”, choć zabiegi narracyjne są nieco bardziej przyziemne. Wprawdzie sprawdza się to dobrze (w tym sensie, że to jeden z niewielu elementów kampanii, wyróżniający się na tle konkurencji), ale wszystko się załamuje pod koniec, gdy historia ostro skręca w lewo i staje się szalona. Przez dłuższy czas gra sprawnie udaje realistyczną, finał jest jednak wyjęty wprost z filmu akcji z lat 80. i ma masę luk fabularnych. Schizofreniczny charakter singleplayera zawodzi w świetle kampanii z obu części „Bad Company”, które także czerpią z „Call of Duty”, ale udaje im się utrzymać własny typ narracji. Jako się jednak rzekło, w „BF” najistotniejszy jest multiplayer. I o ile kampania nie trafia do wszystkich recenzentów, o tyle co do jakości trybu wieloosobowego praktycznie nikt nie ma wątpliwości. Chwali go między innymi GameInformer, przyznając grze ocenę 9,5/10:
Przy „Battlefieldzie 3” DICE ograniczyło się do subtelnych zmian w znanej z serii formule multiplayera; nie wprowadziło żadnej rewolucji. Tak jak w „Bad Company 2”, gracze mają do wyboru cztery klasy postaci, przy czym szturmowiec i medyk zostali scaleni (zwolnione miejsce zajęła wyposażona w lekki karabin maszynowy, upuszczająca amunicję klasa wsparcia). Uwielbiałem obie te klasy w „Bad Company 2”, więc możliwość dawania apteczek i uzdrawiania przyjaciół połączona z wykorzystywaniem broni szturmowej sprawdza się idealnie. Powraca opcja czołgania się po ziemi, która powinna zadowolić snajperów i zdenerwować ich ofiary.
Rush, team deathmatch i squad to solidne tryby, ale wraz z powrotem 64-osobowych meczy, conquest ponownie jest gwiazdą w tym wieloosobowym show. Podczas gry na serwerach przed premierą ani razu nie spotkałem się z opóźnieniami. Nawet w ogromnych bitwach z udziałem kilkudziesięciu graczy i pojazdów walczących wokół pojedynczej flagi akcja postępowała bez najmniejszych zgrzytów. Rozmiar map, różnorodność pojazdów i ogólna skala rozgrywek w trybie conquest sprawiają, że doświadczamy niesamowitych momentów nie do odtworzenia. W trakcie meczu na mapie Operation Firestorm niszczyłem wrogie czołgi moim odrzutowcem. Po tym, jak przeciwna drużyna straciła trochę pojazdów, wysłała w powietrze własnego odrzutowca, by mnie zestrzelił. Kiedy mój samolot został zbyt mocno uszkodzony, wyskoczyłem z niego i poleciałem na spadochronie na najbliższy dach budynku. Podczas gdy moi kompani walczyli o przejęcie flagi, ja wyciągnąłem stingera, wycelowałem na mojego powietrznego przeciwnika i zestrzeliłem go rakietą samonaprowadzającą. Obejrzałem, jak rozbijał się jakieś 30 metrów przede mną, a następnie skoczyłem na dół, by dołączyć do pojedynku o flagę. Tego rodzaju chwile są najlepsze w rozgrywce.
Wszystkie 9 map, znajdujących się w „Battlefieldzie 3”, są fantastyczne, niezależnie od trybu, w którym grasz, i, inaczej niż w „Bad Company 2”, możesz od razu grać na każdej mapie w dowolnym trybie. Rafinerie ropy naftowej z Operation Firestorm oraz potoki i trawiaste wzgórza z Caspian Border są moimi ulubionymi miejscami, ale inne mapy utrzymują poziom wykonania, który utwierdza w przekonaniu, że DICE jest bezkonkurencyjne w projektowaniu lokacji do multiplayera. Nawet mając w pamięci jakość poprzednich części serii, byłem zaskoczony skalą pola walki w „Battlefieldzie 3”. Pewnego razu, grając w trybie Rush na mapie Damavand Peak, znalazłem się na miejscu pasażera, podczas gdy pilot walczył, by utrzymać kontrolę nad helikopterem. W obawie przed upadkiem, wyskoczyłem. Lecąc na spadochronie w kierunku ziemi, myślałem, że wyląduję poza granicami mapy i zastanawiałem się, jak daleko jeszcze do nich mam, ale cele misji zmieniły się, gdy byłem jeszcze w powietrzu, i usłyszałem, że jestem na dobrej drodze, by dotrzeć do kolejnej stacji M-Com. To właśnie dysproporcja między jakością trybu single- i multiplayer oraz różnice w wyglądzie gry na pecetach i konsolach wymieniane są wśród głównych wad gry. To także ona przyczyniła się do tego, że Metro GameCentral, GamePro oraz IncGamers oceniły „Battlefielda 3” na „zaledwie” na 7 w 10-stopniowej skali ocen. Jak czytamy w recenzji ostatniego z wymienionych portali:
Jako całość „Battlefield 3” zupełnie nie spełnia oczekiwań. Zaledwie jeden z jego głównych elementów (singleplayer, tryb współpracy i multiplayer) jest wart Twojego czasu, reszta sprawia wrażenie, jakby była zrobiona tylko po to, by twórcy mieli czym się pochwalić na pudełku z grą. W zależności od tego, co Cię interesuje, „Battlefield 3” będzie dla Ciebie grą roku albo zawodem roku. [...] To gra złożona z dwóch części: jedna to fantastyczny multiplayer, druga - okropna kampania. Jeśli będziesz grał tylko przez sieć, uznasz BF3 za świetny tytuł, jeśli zaś ograniczysz się do trybu dla pojedynczego gracza, będziesz się zastanawiał, o co był ten cały szum związany z grą. „Battlefield 3” wbrew licznym prognozom raczej nie zostanie okrzyknięty grą roku. Nie dlatego, że to słaba produkcja, bo trzyma niemal w każdym aspekcie co najmniej wysoki poziom. Chodzi o to, że dzieło DICE ma nieprawdopodobnie silną konkurencję, choćby w postaci „Portala 2”, „Batmana: Arkham City” czy „Uncharted 3”. Nie zmienia to jednak faktu, że jeśli szukacie wieloosobowej wojennej strzelaniny (kupowanie tej gry dla singleplayera chyba nieco mija się z celem), to jest to dla Was zakup obowiązkowy, niezależnie od posiadanej platformy. Zresztą „Battlefield 3” nie potrzebuje żadnych rekomendacji. I tak już pewnie macie go na swojej półce.
Adrian Palma