Viva Football
Granie w „FIFA '99” miało w sobie coś z kabaretu. „Viva Football” bynajmniej jej nie ustępuje. Wręcz przeciwnie, momentami bywa jeszcze śmieszniej...
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:09
Viva Football
Marcin Kaczmarczyk
Granie w „FIFA '99” miało w sobie coś z kabaretu. „Viva Football” bynajmniej jej nie ustępuje. Wręcz przeciwnie, momentami bywa jeszcze śmieszniej...
Co prawda parę pomysłów zawartych w programie może się podobać. I nie sposób odmówić twórcom staranności w niektórych aspektach.
Polska mistrzem świata
Jest tak choćby z możliwością rozgrywania mistrzostw świata, które odbyły się od roku 1958 do 1998, czyli do ostatnich finałów we Francji. Za każdym razem gracz może wybrać dowolną z istniejących w danym roku narodowych reprezentacji i poprowadzić ją do zwycięstwa nie tylko przez emocjonującą walkę w grupach, mordercze pojedynki ćwierćfinałowe, półfinałowe i finał, ale również wstępne eliminacje. Dzięki temu, przynajmniej teoretycznie, można zmienić historię i cieszyć się np. zwycięstwem Biało-Czerwonych w Paryżu.
Niesamowite jest to, że twórcom programu udało się zgromadzić dane o narodowych zespołach grających we wszystkich tych rozgrywkach. Np. zespół Polski z roku 1974 jest zupełnie czym innym niż ten, który próbował swych sił w ubiegłym roku. Są prawidłowe nazwiska i określona wstępnie siła zespołu. Zobaczymy więc Grzegorza Lato, Zbigniewa Bońka oraz Marka Citkę. Zasada ta dotyczy każdej reprezentacji znajdującej się w programie. W sumie jest to 1035 drużyn z ponad 16,5 tys. zawodników!
Hokej na trawie
Sama symulacja jest jednak daleka od ideału. Po pierwsze: niesamowicie trudno jest utrzymać się przy piłce. Nawet kiedy sam Pele biegnie w kierunku bramki bronionej przez - z całym szacunkiem - jakąś „sierotę” ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, jest niemal pewne, że arabski „orzeł” atak powstrzyma. I do tego zrobi to efektownym wślizgiem, który jest do perfekcji opanowany przez każdego zawodnika na boisku z wyjątkiem bramkarza. Dlatego kiedy ma się piłkę, trzeba ją jak najszybciej podać - przy czym podania te bardzo rzadko są celne. Tu jednak „FIFA” była ciekawsza. Tam każdy zawodnik robił wrażenie, jakby podania były jego najmocniejszą stroną. W „Viva Football” jest dokładnie na odwrót.
Piłka jest zatem zjawiskiem szalenie ulotnym i trzeba się za nią przede wszystkim solidnie nabiegać. Football w takim wydaniu swoją prędkością i dynamiką bardziej przypomina amerykański hokej niż nieco spokojniejszą, ulubioną grę Europejczyków...
Wielka radość piłkarza
Bardzo przyjemne jest natomiast wybijanie piłki przez bramkarza, strzały wolne, wybijanie rzutów rożnych itp. Stałe fragmenty gry dają duże pole do popisu dzięki precyzyjnym strzałkom rysowanym na ekranie, które pozwalają, przynajmniej parę razy, zagrać mniej chaotycznie. Niegłupi jest też bramkarz, który potrafi nawet wyjść z bramki w kierunku nadbiegającego napastnika.
W grze cieszy jeszcze jeden drobiazg. Sami określamy, jak wielka ma być radość piłkarza, który strzelił gola. Może pomachać skromnie rękoma lub poskakać wysoko z radości. Gadżet, ale zabawny.
Graficznie gra dorównuje „Fifie”. Produkt Electronic Arts może jest tutaj ciut lepszy, ale różnice są nieznaczne. „Viva” natomiast katuje nas dźwiękiem. Jest słaby, cichy, nieprzekonujący. Nie takie rzeczy słyszy się na meczach piłkarskich.
Viva Football
Producent: Virgin Interactive
Dystrybutor: IPS Computer Group
Minimalne wymagania: PC Pentium 133, 32 MB RAM, CD-ROM x4, SVGA 1 MB PCI, Windows 95