Ultima IX: Ascension
Cykl „Ultima” zna chyba każdy wielbiciel komputerowych gier fabularnych. Po kilku latach oczekiwania możemy wreszcie zagrać w ostatnią, dziewiątą część komputerowej sagi - i po raz ostatni uratować przed zagładą krainę Britannii, bo „Ascension” kończy najdłuższy cykl w historii gier komputerowych.
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:02
Ultima IX: Ascension
Adam Leszczyński
Cykl „Ultima” zna chyba każdy wielbiciel komputerowych gier fabularnych. Po kilku latach oczekiwania możemy wreszcie zagrać w ostatnią, dziewiątą część komputerowej sagi - i po raz ostatni uratować przed zagładą krainę Britannii, bo „Ascension” kończy najdłuższy cykl w historii gier komputerowych.
Nie będę ukrywał, że do całej serii mam stosunek sentymentalny. Przeszedłem wszystkie części gry (wbrew mylącej numeracji było ich kilkanaście), zaczynając od pierwszej, która ukazała się na początku lat 80. Wtedy bohatera reprezentowało na ekranie kilka pikseli, a zainstalowany w moim Commodore 64 buczek wydawał po każdym jego ruchu jeden i ten sam dźwięk, który przypominał zmiksowane brzęczenie elektrycznego dzwonka. Kolejne części „Ultimy” stanowiły ilustrację technologicznych możliwości komputerów domowych; tak też jest i tym razem.
Po raz pierwszy w „Ultimie IX” zobaczyłem na ekranie prawdziwy wirtualny świat, którego każdy element jest unikatowy, a nie zbudowany z zestawu przygotowanych przez autorów „klocków”. Góry, strumienie i drogi wyglądają tak jak w rzeczywistości - mają nieregularne, poszarpane kształty. Krajobraz Britannii jest bardzo bogaty: nad łąkami latają motyle, w strumieniach można zobaczyć machające ogonami ryby, a w zagrodach wieśniaków - kury i psy, chociaż, niestety, nie zauważyłem, żeby te ostatnie szczekały. Każdy element wirtualnego świata został dopracowany w najdrobniejszych szczegółach: kiedy otworzymy kredens w dowolnym domu, znajdziemy tam sztućce, kubki i talerze. Na ścianach wiszą obrazy, a na półkach stoją książki, które możemy przeczytać - jest tam nawet wielotomowa „Encyclopedia Britannica”.
W bogatym świecie mamy fabułę godną heroicznego eposu. W trakcie gry poznajemy cały skomplikowany system religijno-filozoficzny rządzący życiem Britannii, który można porównać - z pewnym przymrużeniem oka oczywiście - do skrzyżowania buddyzmu Zen z obszerną systematyką cnót św. Tomasza z Akwinu. Nie ma tutaj miejsca na to, by go streszczać - wystarczy powiedzieć, że centralną rolę w miejscowej mitologii zajmuje postać Awatara, idealnego rycerza, który jest uosobieniem ośmiu najważniejszych dla obywateli Britannii cnót, takich jak m.in.: litość, honor i męstwo. Awatar pojawia się zawsze wtedy, kiedy Britannia popada w poważne kłopoty.
Tak oczywiście jest i tym razem. Tuż po przybyciu do Britannii przez magiczną bramę wcielający się w postać Awatara gracz dowiaduje się, że zły duch nazywany Strażnikiem (The Guardian) zdołał sprowadzić mieszkańców Britannii z drogi cnoty - czy raczej cnót - i trzeba nie tylko naprawić to, co zepsuł, ale i rozprawić się z samym czarnym charakterem (który pojawiał się już w co najmniej czterech różnych grach z tego cyklu). W miarę rozwoju akcji fabuła przestaje być jednak jednowymiarowa: zarówno zło, jak i dobro mają wiele twarzy, a niektóre sytuacje w grze zmuszają Awatara do dokonywania naprawdę niełatwych wyborów moralnych, z poświęceniem samego siebie włącznie. Szczegółów jednak nie zdradzę, bo nie chcę psuć pasjonującej gry. Ważną część akcji stanowią niebanalne i interesujące dialogi, chociaż nie aż tak ciekawe jak np. w ”Planescape: Torment” - może dlatego, że Awatar jest postacią mniej barwną niż Bezimienny z mroczną przeszłością, a jako wcielenie wszystkich cnót musi zachowywać się w sposób wysoce przewidywalny.
„Ultima IX” ukazała się w Stanach Zjednoczonych pod koniec grudnia w wersji pełnej błędów - zdarzało się np. oglądać deszcz padający wewnątrz budynków - i z kodem, który wymagał jeszcze optymalizacji (działała bardzo wolno). Po czterech miesiącach opublikowano ją jednak w Europie w wersji poprawionej, która nie powinna sprawiać nikomu technicznych problemów. Za olśniewające krajobrazy na ekranie naszego monitora trzeba oczywiście zapłacić - ceną są tutaj bardzo wysokie wymagania sprzętowe gry, która w dodatku była optymalizowana pod karty graficzne Voodoo i tylko na nich pokazuje pełnię swoich możliwości. Jednak jeżeli o mnie chodzi, to byłbym skłonny kupić Voodoo tylko dla tej jednej gry. Ze Strażnikiem łączą mnie stare porachunki i nie mogę oddać mu walkowerem ostatniego starcia.
Ultima IX: Ascension
Producent: Origin
Dystrybutor: IPS
Minimalne wymagania sprzętowe: Pentium II 300MHz, 64MB RAM, akcelerator grafiki trójwymiarowej drugiej generacji (np. Voodoo 2)
Cena: 159 zł