Tzar
Po ukończeniu „Starcrafta” i „Brood Wars” - moim zdaniem najlepszych strategii czasu rzeczywistego (RTS) wszech czasów - znalazłem się w sytuacji zaiste dramatycznej. Firma Blizzard Entertainment przesunęła premierę kolejnej części słynnego „Warcrafta” na bliżej nieokreśloną przyszłość. I w co tu grać?
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:01
Tzar
Robert Leszczyński
Po ukończeniu „Starcrafta” i „Brood Wars” - moim zdaniem najlepszych strategii czasu rzeczywistego (RTS) wszech czasów - znalazłem się w sytuacji zaiste dramatycznej. Firma Blizzard Entertainment przesunęła premierę kolejnej części słynnego „Warcrafta” na bliżej nieokreśloną przyszłość. I w co tu grać?
Moje życie straciło sens. Przeszedłem całą „Tiberian Sun” tylko po to, żeby ostatecznie przekonać się, iż jest to gra głupia, brzydka i nudna. Jakimś ratunkiem okazała się strzelanina „Opposite Force”, czyli nieco mniej udana kontynuacja słynnego „Half-Life” (wara do niego wszystkim odmóżdżającym „Quake”!). Wreszcie pogrążyłem się w bezczasie gier fabularnych (konkretnie „Heroes Of Might And Magic III”).
Pełnokrwistej gry RTS, zmuszającej do najwyższego wysiłku zarówno mój procesor w komputerze, jak i ten pod czaszką, brak mi było coraz bardziej. Próba powrotu do oryginalnego „Warcrafta” okazała się działaniem jałowym, które uzmysłowiło mi jedynie, jak potężne postępy poczyniły gry komputerowe w ostatnich latach.
Carska technologia
Odsiecz przyszła z najmniej oczekiwanej strony, bo z... Bułgarii. Spolszczona gra „Tzar” nie jest ani licencją, ani plagiatem „Warcrafta”, lecz jego twórczym rozwinięciem. Mamy tu oczywiście ten sam tolkienowski świat fantasy z magami, czarami, zamkami i zwartymi w odwiecznym morderczym uścisku siłami Dobra (ci ładni) i Zła (ci brzydcy). Każdy wytrawny gracz poczuje się tu o wiele bardziej „u siebie” niż w naszym nudnym i zdecydowanie przereklamowanym początku XXI wieku. Jednak w porównaniu z „Warcraftem” wszystko inne uległo zmianie - chociażby technologia.
Grafika zaskakuje prezycją, szczegółowością i wyrazistością. Ludzie poruszają się jak żywi (proszę zwrócić uwagę, jak realistycznie uprawiają ziemię, budują bądź obrabiają kamienie!). Sceneria nie jest powielaniem tych samych, gotowych fragmentów krajobrazu, ale składa się z lasów, dróg, pól, wrzosowisk, jarów, bagien i rzek, nad którymi snują się mgły, przepływają obłoki i szybują ptaki. Słabo wypada tylko dźwięk. Muzyka jest, niestety, na poziomie syntezatora Casio, a postacie są raczej nieme. Naturalistycznie krzyczą dopiero w chwili zgonu. Dialogi między dosyć groteskowymi z wyglądu bohaterami prowadzone są „na piśmie” - oczywiście po polsku. Swoją drogą szkoda, że nie spolszczono nazwy gry, bo słowo „Tzar” (car?) nie najlepiej mi się kojarzy.
Ciągle mnie zaskakuje
Sam scenariusz gry jest bardziej rozbudowany (ale nie skomplikowany!). W części ekonomicznej oprócz złota i drewna podstawowymi surowcami są też np. kamienie (materiał budowlany) i jedzenie, które można pozyskiwać na wiele rozmaitych sposobów (w „Warcrafcie” obowiązywał tylko przelicznik „ludzie-farmy”). W ogóle ta gra jest wielowariantowa, tzn. podobny efekt można osiągnąć rozmaitymi środkami.
I na koniec to, co najważniejsze - zmodyfikowany został układ standardowych kampanii. Jest to ciągła opowieść o przygodach jednego bohatera - ukrytego królewskiego syna, który, jak to często bywa w krainie fantasy, chce odzyskać dziedzictwo zmarłego ojca i przywrócić światu wytęskniony spokój i dostatek. W tej historii co chwila rolę narratora przejmuje komputer, który sam kieruje postaciami na ekranie (nie wyświetla krótkich filmów czy animacji), po czym oddaje nam inicjatywę, abyśmy wykonali konkretne zadanie. Dzięki temu unikamy nudnego schematu wykonywania identycznych, tylko coraz trudniejszych misji, które wygrywa się, używając stale tego samego algorytmu. Gram w tę grę od kilku już nocy i nie przestała mnie zaskakiwać.
Na nowego „Warcrafta” oczywiście czekać nie przestałem, ale „Tzar” sprawił, że mam już wobec niego zaiste fantastyczne (by nie rzec „kosmiczne”) oczekiwania. Oby ich nie zawiódł...