Twórcy The Messenger wystartowali właśnie z kampanią swojej nowej gry, Sea of Stars
Czy turowa walka i pływanie chodzą ze sobą w parze?
Co prawda, The Messenger nie doczekał się recki na Poly (czyżby gra była zbyt indie?), ale pisał o niej Dominik przy okazji wyjazdu na Gamescom w 2018 roku. Pixel-artowa platformówka, choć krótka, kryła w sobie tajemnicę, która miała zaskoczyć odbiorcę nagłą zmianą stylistyki i możliwością podróży w czasie. Nie jest to żaden spoiler, bo twórcy już na wstępie dają do zrozumienia, że nie jest to kolejna retro zręcznościówka.
Podejrzewam, że za zwykłą retro zręcznościówkę nie dostaje się tak wysokich ocen (średnia na Metacriticu to 86%), a studio The Saboteur nie ma zamiaru opuszczać wykreowanego przez siebie uniwersum i od wczoraj na Kickstarterze można dołożyć się do prequela “Posłańca”, Sea of Stars. Nie będzie to jednak platformówka a turowy erpeg, w którym wcielimy się w dwójkę dzieci walczących z pomiotami złego alchemika, The Fleshmancer. Podejrzewam, że podobnie jak w przypadku The Messenger, tak i tutaj doczekamy się zaskoczenia i ciekawie poprowadzonej historii.
W odróżnieniu od innych tego typu gier, przemierzanie świata w Sea of Stars ma być przyjemne i wolne od irytującego wyszukiwania ukrytych przejść, zaś sama eksploracja będzie ułatwiona dzięki zapożyczeniom z platformówek. Gracze będę mogli się wspinać i przeskakiwać nad przeszkodami, a czasami najlepsza opcją okaże się danie nura w najbliższej rzeczce.
Walki będą odbywały się w systemie turowym i oprócz klasycznego “ataku” i “obrony” nie zabraknie czegoś na kształt “quick time eventów” mających umożliwić wyprowadzenie potężne ataków kombinowanych. Brzmi to nieźle, choć na efekty trzeba nam będzie jeszcze poczekać.
Zbiórka wystartowała dopiero wczoraj, ale twórcy już zebrali ponad 130 tysięcy dolarów (pierwszy próg zakładał 92346) od prawie 4 tysięcy graczy. Premiera gry przewidziana jest na 2022 rok na komputerach osobistych (Steam) i konsolach, ale nie wiadomo jeszcze, na których dokładnie.
Bartek Witoszka