Twórcy L.A. Noire na bruku
Dawno nie mieliśmy żadnych optymistycznych wieści ze studia Team Bondi. Niestety, wygląda na to, że jego żywot powoli dobiega końca.
Mogło się wydawać, że premiera L.A Noire była dla autorów długo wyczekiwanym momentem przełomowym. Świetne oceny, zaplanowany cały kalendarz dodatków pozwalały spekulować, że teraz nie pozostanie im nic innego, niż pławienie się w bogactwie. Rzeczywistość była jednak dużo bardziej mroczna. O ironio, "noir" w języku francuskim oznacza właśnie "czerń".
Pierwsze zgrzyty pojawiły się, gdy okazało się, że Rockstar usunął z napisów końcowych ponad setkę pracowników Team Bondi, którzy pracowali nad grą w trakcie wciąż wydłużającej się produkcji, ale nie wytrzymali w firmie do końca. Poczuli się dotknięci i nie mieli oporów przy dzieleniu się z mediami wewnętrznymi mailami, z których wynikało, że praca nad grą była najzwyklejszą męką, szef Team Bondi - Brendan McNamara to tyran, skłonny do wybuchów agresji, nadgodziny stały się przykrą codziennością, a pieniądze nie zawsze pojawiały się na koncie.
Już sam fakt, że Rockstar rakiem wycofał się z dalekosiężnych planów na współpracę ze studiem zdawał się przesądzać sprawę przyszłości Team Bondi, zwłaszcza, że prawa do marki L.A. Noire zostały u wydawcy.
Plotkowaliśmy już o planach wykupienia twórców przez studio odpowiedzialne za dwa filmy z serii Mad Max. Wciąż może do tego dojść, ale na razie Team Bondi weszło w okres kurateli, mający zapewnić odzyskanie środków przez wierzycieli.
Czy wspomniane wcześniej KMM studio wciąż będzie chciało nabyć to, co zostanie po urządzonej przez kuratora wyprzedaży, a przede wszystkim, czy byli pracownicy Team Bondi znów będą chcieli mieć za szefa McNamarę? Te pytania zostają otwarte, ale wydaje się, że na kolejną grę pod tą samą banderą nie mamy co liczyć. Wygląda więc na to, że za wciąż przekładane wydanie gry, jej autorzy zapłacili najwyższą cenę.
[via Games Industry]
Maciej Kowalik