Top 15 FPS‑ów. Najlepsze i najważniejsze gry FPS (cz. 2)
23.05.2022 17:30, aktual.: 01.06.2022 11:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Te legendy FPS pozostaną wiecznie żywe. Oto najlepsze strzelanki, które zyskały uznanie na całym świecie i ukształtowały całą branżę gier.
Duke Nukem 3D
Jedno jest pewne: Duke Nukem 3D nie podbił serc za sprawą poprawności politycznej. Gra ukazuje liczne kobiety w roli striptizerek, którym można dawać napiwki, a humanoidalne świnie noszą policyjne mundury, co stanowi nawiązanie do tego, że w niektórych kręgach "pig" to obraźliwe określenie dla policjanta. Główny bohater gry jest mięśniakiem regularnie rzucającym prześmiewczymi tekstami, zdolnym do samodzielnego zwalczania całej armii wrogo nastawionych kosmitów.
Ludzie pokochali tę parodię amerykańskich filmów akcji, lecz twierdzenie, że Duke Nukem 3D zyskał sympatię graczy tylko dzięki żartom, byłoby krzywdzącym uproszczeniem. FPS ma przyjemnie zaprojektowane poziomy, pozwalające na częściową eksplorację, zgubienie się w nich i zaglądanie w każdy zakamarek. Dodatkowo możliwa jest ograniczona destrukcja otoczenia, więc jeśli wypatrzymy ścianę z lekko widocznym pęknięciem, wtedy strzał z rakietnicy zaowocuje jej zburzeniem – idealny sposób na odkrywanie sekretów i skrótów.
Duke Nukem 3D, gra z 1996 roku od 3D Realms, oferuje zaskakujący poziom interaktywności z otoczeniem. Widzisz drzwi? Prawdopodobnie możesz je otworzyć. Hydrant? Jeśli go zniszczysz, zacznie lecieć woda. Przełącznik światła? Pstryknij i włącz lub wyłącz oświetlenie w pomieszczeniu. Toaleta? Duke może z niej skorzystać. Striptizerka? Podejdź, daj napiwek i zobacz co zrobi. Butelka stoi na stole, a żarówka wystaje z sufitu? Jak strzelisz w nie ze swojej broni, to je zniszczysz. Jest nawet stół bilardowy, który pozwala wprawiać bile w ruch, a także ekrany monitoringu ukazujące co się dzieje w miejscach z pracującymi kamerami.
Nieistotne drobnostki? Totalna bzdura? Nic bardziej mylnego. Diabeł tkwi w szczegółach i bardzo wielu graczy ceni sobie daleko idącą interaktywność w grach typu FPS, a w Duke Nukem 3D zadbano o detale, które bywają pomijane nawet we współczesnych grach.
Quake
Duke Nukem 3D nie był prawdziwą grą 3D. Tego rodzaju dopisek "3D" był popularny w czasach, gdy w pełni trójwymiarowe wirtualne światy stanowiły technologiczne wyzwanie, a samo uzyskanie iluzji trzech wymiarów uchodziło za powód do dumy. Oczywiście John Carmack i pozostali ludzie z id Software oczarowali świat swoimi doskonałymi pod względem technicznym produkcjami, a Doom spowodował trzęsienie ziemi w całej branży i spopularyzował First-Person Shootery. Jednak prawdziwy wstrząs miał dopiero nadejść.
Quake nie jest dosłownie pierwszą grą 3D, lecz technologiczny kunszt Johna Carmacka pozwolił na uzyskanie prawdziwego 3D połączonego z imponującą wydajnością. Później tytuł jeszcze bardziej rozwijał skrzydła za sprawą GLQuake i QuakeWorld. Oto gra, dla której warto było kupić lepszy komputer i przy okazji ćwiczyć swoje umiejętności w potyczkach multiplayer. Wielu do dziś wspomina nieprzespane noce spędzone na fragowaniu znajomych, ale Quake to również intrygujący tryb dla pojedynczego gracza.
Niezwykle klimatyczna ścieżka dźwiękowa została zapewniona przez NIN, a nazwa zespołu znajduje się na paczkach z amunicją. Niepowtarzalny klimat został uzyskany także za sprawą czegoś znacznie mniej oczywistego. Quake powstawał w burzliwej atmosferze, a pierwotne plany dotyczące gry zostały drastycznie zmienione. Powoli zaczynało brakować czasu, natomiast w id Software dochodziło do wewnętrznych sprzeczek. Doszło do tego, że osiągnięty został punkt krytyczny, wszyscy byli już zmęczeni, a za priorytet uznano samo wypuszczenie gry na rynek. Czy to źle? W pewnym sensie dobrze, bo chaotyczny efekt końcowy ma swój urok.
Tryb dla pojedynczego gracza to swego rodzaju miszmasz wypełniony wszystkim i niczym. Mamy rycerzy w pełnej zbroi, do których strzelamy z karabinu na gwoździe w międzyczasie uważając na zombiaki, demony, krwiożercze rottweilery i żołnierzy wyposażonych w broń palną. Wszystko to odbywa się m.in. w średniowiecznych zamkach? Nie do końca, ale tak jakby… bo w gruncie rzeczy trafiamy do innego wymiaru, na co pozwala technologia slipgate – portale umożliwiające skoki do innych wymiarów. W tym dziwacznym chaosie jest pewien urok, a świat gry potrafi sprawić, że naprawdę czujemy się tak, jakbyśmy trafili do osobliwego, obcego i niebezpiecznego miejsca. Quake to pokaz technologicznych możliwości, lecz gra niewątpliwie ma wyjątkowy klimat.
Unreal
Ludzie zainteresowani grami w latach 90. mogli doświadczyć naprawdę szalonej karuzeli. Wszystko nabrało zawrotnego tempa i grafika w FPS-ach ewoluowała niewiarygodnie szybko. Quake powodował opad szczęki, ale nie trzeba było długo czekać na szansę do kolejnych zachwytów. Powód? Jedno słowo: "Unreal".
Wygląd tej gry w 1998 roku mógł uchodzić za coś nierealnego, więc nazwa została świetnie dobrana. Więzień 849 budzi się w swojej celi i szybko zaczyna rozumieć, że miejsce musiał mieć jakiś wypadek, a statek kosmiczny o nazwie UMS Vortex Rikers przedwcześnie zakończył swoją podróż. Sama ucieczka z rozbitego transportu więziennego zawiera imponujące elementy narracji środowiskowej. Po drodze mijamy martwe ciała, a w międzyczasie doświadczamy postępującego rozpadu UMS Vortex Rikers – wybuchy i rozlatujące się elementy otoczenia. Jakby tego było mało, czasem słyszymy krzyki wciąż żywych ludzi, którzy prawdopodobnie doświadczają przerażającej śmierci.
Planeta Na Pali jest niebezpieczna, a my właśnie się na niej rozbiliśmy. Nasz cel? Zbawienie świata i zostanie bohaterem? Nie… więzień 849 chce jedynie przetrwać, w związku z czym rozpoczyna swoją desperacką walkę o życie. Moment opuszczenia wraku UMS Vortex Rikers zapadł wielu ludziom w pamięć, bo gra wykorzystująca moc Unreal Engine mogła imponować swoimi otwartymi środowiskami. To już nie są tylko korytarze i zamknięte pomieszczenia, mini areny do szybkich strzelanin. Unreal wprowadza nas w kolejną rewolucję, a przyczynił się do tego Tim Sweeney, założyciel Epic Games (wtedy jeszcze Epic MegaGames) i twórca silnika do gier Unreal Engine.
Gracze czerpali przyjemność ze zwiedzania Na Pali, podziwiania pięknej grafiki i toczenia zaciętych pojedynków z przeciwnikami, którzy m.in. potrafili robić efektowne uniki. Wszystko to było przyprawione dostępem do bardzo oryginalnego asortymentu broni z dodatkowymi trybami strzelania. Unreal to obcy i piękny świat, do którego wciągnął nas postępujący rozwój FPS-ów.
Half-Life
Zdaniem wielu jest to najlepszy FPS na świecie. Przesadzają? Być może, lecz ostatecznie tego typu oceny zawsze będą czymś subiektywnym. Half-Life od Valve to dzieło wybitne, a jego istnienie zawdzięczamy m.in. geniuszowi Johna Carmacka. Jakim cudem? To proste, Half-Life został stworzony na silniku GoldSource, który jest mocno zmodyfikowaną technologią id Software, a więc Quake Engine przyczynił się do powstania gry Half-Life.
Gordon Freeman jest spóźniony do pracy i właśnie jedzie tramwajem do sektora C, w którym znajduje się laboratorium do badania materiałów anomalnych. Po drodze Gordon ma okazję zauważyć, że nawet tak zaawansowany kompleks naukowo-badawczy jak Black Mesa, okazjonalnie może doświadczać drobnych problemów z całkowitym zachowaniem bezpieczeństwa. Wypadki zdarzają się niemal w każdym miejscu pracy, nawet w tajnych bazach wojskowych. Czasem jest to dziura w zbiorniku z radioaktywną substancją (widać to podczas jazdy tramwajem), a innym razem… eksperyment, który z jakiegoś powodu nie przebiegł zgodnie z planem.
Half-Life zaczyna się bardzo powoli i pomimo tego, że gra jest First-Person Shooterem, minie dłuższa chwila zanim gracze będą mogli dzierżyć jakąkolwiek broń. Co ciekawe, pierwszy oręż Gordona stał się czymś kultowym i czerwony łom chyba już zawsze będzie kojarzony z legendarnym FPS-em od Valve. Sam tytuł nie polega wyłącznie na szybkim bieganiu i zabijaniu wszystkiego co się rusza. Postawiono tu na doskonałe budowanie klimatu za pośrednictwem narracji środowiskowej, interakcje z napotkanymi NPC-ami, proste łamigłówki, okazjonalne segmenty zręcznościowo-platformowe, a także widowiskowe, oskryptowane sekwencje akcji.
Osobiście jestem zdumiony faktem, że w internecie wciąż pojawiają się analizy gry Half-Life, które skupiają się na złożoności i stopniu zaawansowania wielu mechanik. Na przykład w materiale Half-Life - Female Assassin Overview, użytkownik MarphitimusBlackimus demonstruje zachowania jednostki zabójczyń z grupy Black Ops. Warto podkreślić, że czasem są to rzeczy, które zostały wycięte z końcowego produktu.
Wspomniane zabójczynie wykorzystują zaawansowaną technologię do maskowania (niewidzialność) i starają się trzymać Gordona Freemana na odległość, ale przejdą do walki wręcz jeśli ten za bardzo się do nich zbliży. Później zdecydowano się na zastąpienie tej mechaniki efektowną ucieczką za pośrednictwem salta w tył. Gdy zabójczynie zostaną zdemaskowane lub zranione, zaczną nie tylko strzelać, ale i rzucać granatami. Najciekawsze jest jednak to, że w chwili gdy gracz wytworzy podejrzany dźwięk, zabójczyni pójdzie to sprawdzić. Tylko ta jednostka otrzymała tego typu zachowanie.
Na koniec obowiązkowo trzeba podkreślić jeszcze fakt, że powstanie niezwykle popularnej gry sieciowej o nazwie Counter-Strike ma związek z modem do Half-Life’a. Modem, który zyskał tak dużą popularność, że zwrócił na siebie uwagę Valve, w wyniku czego firma kupiła prawa do tej własności intelektualnej. Reszta to już historia.
Unreal Tournament
Rok 1999 przyniósł nam Unreal Tournament, genialny tytuł skupiający się na potyczkach multiplayer. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że UT99 przyćmił swojego starszego brata, czyli Unreal. Gra oferuje genialną ścieżkę dźwiękową, piękną grafikę, dobrze zrealizowane boty, świetne mapy i tryby rozgrywki. Skakanie pomiędzy wieżowcami zawieszonymi w kosmosie i strzelanie do siebie z rakietnicy, która może wystrzelić do sześciu pocisków na raz? W Unreal Tournament to codzienność.
Broń dostępna w tym tytule jest pełna kreatywności, a alternatywne tryby ataku są świetnym urozmaiceniem rozgrywki. Na wyróżnienie zasługuje także translocator, czyli narzędzie do teleportacji, którym można się szybko przemieszczać, a jeśli będziemy wystarczająco sprytni, także zabijać (teleportacja w miejsce, w którym akurat stoi inny gracz). Niemałą zabawę daje również redeemer, czyli przenośna głowica termojądrowa, przed którą nie ma ucieczki jeśli akurat trafi zbyt blisko nas. Sporo frajdy zapewnia alternatywny tryb pozwalający na sterowanie jej lotem. Unreal Tournament to niezwykle grywalny tytuł, który maksymalnie wycisnął soki z sieciowej rozgrywki. Osobiście spędziłem niezliczone godziny na mapie Facing Worlds w trybie Capture the Flag.
Marcin Hołowacz, dziennikarz Polygamii