The Good Life próbuje raz jeszcze, tym razem na Kickstarterze
Co wspólnego ze sobą mają: robienie zdjęć, spłacanie długu, transformacje nocą w koty lub psy, wątek kryminalny rodem z "Twin Peaks"? Jak to co - Swery'ego.
W takich sytuacjach zastanawiam się, kto w redakcji jest lub był takim fanem twórczości Swery'ego, że na Polygamii można znaleźć pełną dokumentację jego losów. Strzelam, że Maciu. Ale sam kolejną przygodą równie... abstrakcyjną, co Deadly Premonition, bym nie pogardził, dlatego z chęcią ciągnę wątek, gdy nasz kolega "wyszedł ze swojej strefy komfortu". Przypominam, że charakterystyczny Japończyk walczy obecnie o losy dwóch gier: tajemniczego The Missing oraz powracającego jak bumerang The Good Life.
The Good Life Kickstarter Trailer 2018 March
Dominik wspominał już, że symulator życia w angielskiej wiosce zamieszkanej przez ludzi zamieniających się raz na miesiąc w zwierzęta (połączony z kryminałem, no bo jakże inaczej!) raz jeszcze spróbuje szczęścia na portalu crowdfundingowym. Tym razem nie Fig, tylko Kickstarter, a i wymarzona suma jest znacząco niższa. Studio White Owls zadowoliłoby się, gdyby gracze zrzucili co najmniej 650 tysięcy dolarów. Jak twierdzi reżyser - to dzięki pomocy finansowej od nowego wydawcy. I już przekroczył jedną szóstą tej kwoty.
Sama gra na nowych materiałach wygląda dość znajomo. Ma nieco ładniejszą oprawę, owszem, lecz kto by tam na to narzekał. Popracowano nad sensem cykania fotek (wszak protagonistka jest fotografką), które teraz posłużą do zarabiania dodatkowej kasy (wszak jednym z celów gry jest spłata długu - pozdrawiamy wszystkich ultrasów Animal Crossing). Swery uważa także, że podumano nad zachowaniem niegrywalnych postaci, które teraz mogą zaskoczyć czymś nieprzewidywalnym, a scenariusz może ulec diametralnym zmianom w zależności od moralnych decyzji gracza (na przykład kto inny okaże się tym, "który zabił").
Cieszy mnie to. Chociaż naprawdę mocno trzymam kciuki, by tym razem wszystko poszło po jego myśli. Potrzebujemy tak dziwnych, autorskich produkcji. Ktoś powie, że nie brakuje ich na scenie niezależnej i nawet jeśli to prawda (to prawda, serio), tak Swery nigdy nie pasował do terminu "indie". On robi autorskie gry niskobudżetowe. Tak, wiem, jak to brzmi. Co mam zrobić, skoro tak właśnie jest.
Raz jeszcze - tutaj możecie kopsnąć swojego grosza na "Dobre życie".
Adam Piechota