Testujemy Nintendo 2DS. To po prostu "3DS bez trójwymiaru" czy coś innego?
Nie składa się i ma tylko jeden głośnik, ale za to łatwiej radzi sobie z lądowaniem na podłodze i ma stylus w lepszym miejscu. Jak to naprawdę jest z tym 2DS-em?
Testujemy Nintendo 2DS Pierwsze wrażenia po zapowiedzi Nintendo 2DS były - delikatnie mówiąc - umiarkowane. Po wzięciu konsoli w ręce (za egzemplarz do testów dziękujemy sklepowi Electronic Dreams) część uprzedzeń znika, ale jedno nie ulega wątpliwości - to raczej nie jest domyślny model przenośniaka Nintendo.
Z jednej strony raptem jeden głośnik, z drugiej lepiej osadzona kieszonka na stylus (który nie ma teleskopowej budowy tak jak przy 3DS-ie). Niby na plecach konsoli znajdują się dwie kamery do robienia zdjęć 3D, ale tych zdjęć na konsoli nie da się obejrzeć. Po co to komu? Konsola nie ma funkcji odtwarzania gier w trzecim wymiarze, ale jest z nimi w pełni kompatybilna. No i - przede wszystkim - brak zawiasów, co uniemożliwia konsoli zamykanie się. 2DS w kieszeni się raczej nie zmieści, chyba że ktoś jeszcze nosi spodnie jak raperzy w latach 90.
Tak w skrócie można by scharakteryzować 2DS-a. Warto jeszcze dodać, że plastikowa obudowa wcale nie jest jakaś tania i wygląda na trwałą, ale z drugiej strony trudno mówić, że to zapewni konsoli większą trwałość - w końcu teraz odkryte są ekrany. Bateria trzyma podobnie jak w 3DS-ie, chyba że ktoś w przypadku tamtego modelu nadużywał 3D.
Dobrze, że niższa jest cena, choć i tak nie jest to wystarczający argument do zakupu. Wybór między modelem 3DS a 3DS XL to kwestia gustu i preferencji, 2DS najlepiej nada się dla młodszego gracza, którego oczu nie warto męczyć trójwymiarem.
Marcin Kosman