Test telewizora TCL P60. Sprawdzamy ile warte jest 55‑calowe 4K z HDR‑em za niecałe 3 tys. zł
Ogromny telewizor Ultra HD nie musi być drogi. Pytanie, gdzie trzeba iść na kompromis kupując tego typu ekran.
Zapowiedź Xboksa One X przypieczętowała granie w 4K. Sony już wspiera tę rozdzielczość w PS4 Pro, Microsoft wejdzie do klubu Ultra HD w listopadzie. Nie zawsze będzie to natywne 2160p, czyli właśnie 4K, ale mamy do czynienia ze zdecydowanie wyższymi wartościami niż Full HD, a także dodatkowymi efektami, których na starszych odbiornikach nie uświadczymy - mam tu na myśli 10-bitową paletę barw i efekt HDR. Już kilkukrotnie na Polygamii wspominałem, że te dwie ostatnie nowinki są dla graczy o wiele ciekawsze od czystej rozdzielczości 4K. Z drugiej strony, ze świecą szukać telewizorów z tymi rozwiązaniami, które nie miałyby matrycy 4K. Recenzowaliśmy taki przykładowy model Sony, raczej go nie polecamy.Kupując dziś nowy telewizor jesteśmy więc właściwie skazani na 4K, ale wbrew pozorom niekoniecznie na jakiś model Sony, Samsunga, LG czy Philipsa, których w sklepach jest najwięcej. Na półkach można znaleźć odbiorniki mniej rozpoznawalnych firm, których nie powinno się z miejsca przekreślać. Właśnie jeden z nich, TCL U55P60, wziąłem na warsztat.Patrząc na przesłaniający moją 40-calową Bravię i jeszcze pół wzmacniacza od kina domowego 55-calowy ekran TCL pomyślałem, że to trochę przegięcie. A na następny dzień zacząłem rozważać, czy zmieściłby mi się na szafce 65-calowy model, bo taki też jest w ofercie firmy. Telewizory LCD/LED/OLED już to do siebie mają, że z czasem się kurczą. ZAWSZE należy kupować o model większy niż nam się na początku wydaje. Nawet do takiego dużego ekranu z czasem przywykniemy, zwłaszcza w grach wideo, w których raczej nie omiatamy wzrokiem całego ekranu, patrząc w konkretny punkt.
Ustawiony przed moją "czterdziestką" TCL to patrzenie ułatwia - siedząc mniej niż 2 metry od ekranu, to 4K zaczyna mieć sens. W grach wspierających tę rozdzielczość naprawdę widać więcej. Zadrapania na lakierze statków z WipEout Omega Collection, osmolone miejsca pod wylotami od dopalaczy, wlepki koło silników - wcześniej nie zdawałem sobie sprawy z obecności tych szczegółów. Zaraz po starcie wszystkie oczywiście giną, ale właśnie na tym polega czar 4K - na detalach w spokojniejszych scenach. W dynamicznych, czyli w trakcie wyścigu, robotę robi szeroka paleta barw. Widać do po WipEoucie, choć najlepszym miernikiem był u mnie samodzielny dodatek do inFamous i Horizon: Zero Dawn, gdzie HDR można włączać i wyłączać w opcjach gry, po spauzowaniu rozgrywki.Aktywny tryb HDR to zupełnie inna, ciekawsza paleta barw. Mniej cukierkowa i pastelowa, stonowana, bliższa rzeczywistości. Jest to bardzo trudny do opisania efekt, ale też bardzo fajny. Przygotowane z myślą o tych bajerach gry prezentują się o wiele lepiej niż dotychczas.Przysłowiową kropką nad "i" jest efekt pozwalający świecić bardzo jasnym światłem bez znacznego rozjaśniania sąsiadujących obszarów ekranu, pokazując więcej szczegółów. Mimo niezbyt zachwycającego HDR-u na papierze, ale dzięki perfekcyjnej czerni, motyw ten zapiera dech w piersiach w Resident Evil 7 czy Gears of War 4 i Forza Horizon 3 na panelach OLED. Z każdym rokiem lepiej pod tym względem wypadają na przykład Samsungi, a jak radzi sobie opisywany TCL? Niestety bardzo słabo - blady HDR jest jego największą wadą, zaraz po wieszającym się Androidzie. Ale po kolei.
Jasność ekranu mierzy się w tzw. nitach, dane producenta - 320 - niewiele tak naprawdę nam powiedzą, bo ekrany inaczej zachowują się jasno świecąc całą powierzchnią, inaczej tylko fragmentem. Znaczenie ma też czas, przez jaki telewizor ma generować najjaśniejsze barwy. Nawet bez specjalistycznej aparatury z miejsca można stwierdzić, że TCL HDR ma tylko w teorii, niezależnie od powyższych danych wyjściowych. Wybrane sceny ze wspomnianych wyżej gier, które zapierały dech w piersiach na droższych ekranach, tutaj wypadają blado pod względem jasności HDR. Rozdzielczość, kolory, szeroka paleta barw - te elementy wciąż cieszą oko, ale grając na tym TCL-u nie szykujcie się na reakcje typu "mrużenie oczu po błysku fotoradaru w Forzie" czy niemal wysypujące się z ekranu, jaskrawe iskry przecinanych Lancerem łańcuchów na drzwiach w Gearsach. Tego typu wodotryski zarezerwowane są dla telewizorów, których cena za 55-calowe modele nie zaczyna się od "dwójki", a "czwórki" albo i "piątki".Grając w zremasterownego WipEouta mam świadomość, że słońce nie razi mnie tak bardzo, jak mogłoby w 2-3 razy droższym telewizorze. Burza energetyczna Gearsów nie wgniata w fotel, ale to wciąż porządny ekran, tyle, że praktycznie bez HDR-a. Kupując taki budżetowy odbiornik ucinamy więc sobie z miejsca 1/3 doświadczenia Ultra HD, na które składa się właśnie HDR, 10-bitowa paleta barw i rozdzielczość 4K.Ciężki wybór, zwłaszcza że reszta parametrów tego telewizora naprawdę nie zawodzi. Obraz jest bardzo ładny, porównywalny ze średnią półką bardziej renomowanej konkurencji, z dobrymi kątami widzenia i zadziwiająco fajną czernią. Bez wyraźnych świecących stref i łun, na które narzekałem choćby nawet we wspomnianym wcześniej telewizorze Sony. W oczy rzucił mi się za to lekki cień w rogach na idealnie białych planszach - ekrany ładowania w WipEout, gry w stylu Superhot - tu będzie to widoczne. Trochę szkoda, ale ja z dwojga złego wybieram takie przydymione w rogach biele niż jarzące się czernie, których w grach jest zdecydowanie więcej. Ten 60-hercowy ekran ma też bardzo zadowalający czas reakcji - nie doświadczyłem na nim żadnych opóźnień w nawet najbardziej dynamicznych grach - zarówno w trybie HDR, jak i zwykłym. „Zwykłe” gry, nie korzystające z dobrodziejstw PS4 Pro czy Xboksa One S, też prezentują się na nim bardzo ładnie – Batman: Arkham Knight, Tekken 7 i inne wyglądały na tym ekranie naprawdę super. Dotyczy to wszystkich telewizorów 4K, nie tylko tego TCL-a – w grach 1080p na tych ekranach wszystko jest ostre i wyraźne, a efekt końcowy prezentuje się o wiele ciekawiej niż sygnał 720p puszczony na 1080p. Dlatego właśnie nawet stary model PS4 albo Xbox One S mają w telewizorach 4K sens.
Narzekałem wcześniej na Androida - ten potrafi się zaciąć, zwłaszcza buszując w opcjach. Najczęściej spotykanym błędem był efekt zbliżony do tego, jaki osiągnęłoby się na trzymaniu wciśniętej strzałki na pilocie. Opcje same przełączały się z góry na dół, a po chwili telewizor uruchamiał się ponownie. Co też trwa bardzo długo - zarówno restart, jak i zwykłe włączenie. Irytująca sprawa. Dla przeciwwagi, raz ustawione opcje (skonfigurowanie kolorów, włączone HDMI 2.0 pozwalające wyświetlać szeroką paletę barw), działa. I to całkiem sprytnie, automatycznie zmieniając tryb wyświetlania na HDR, jeżeli takowy sygnał wykryje. I przełączając się na zwykły tryb gry, jak uruchomimy jakiś starszy tytuł. Niby banał, ale linkowany już wyżej Sony Bravia takiej sztuki nie miał, wymuszając za każdym razem ręczną zmianę trybów ekranu. Szczegół, ale cieszy. Posobnie jak wygląd samego telewizora, obudowa, czy liczba gniazd.Przeczytaj także: Gry wideo na telewizorze OLED – nowa jakość czy nowy chwyt marketingowy? Sprawdzamy na zeszłorocznym modelu LG OLED55B6J.Cztery wejścia HDMI, solidna konstrukcja ze szczotkowanego aluminium, bardzo mocne, metalowe nóżki. Brak luzów i konstrukcyjnych oszczędności, które to trapiły nawet zeszłoroczne, droższe modele Samsungów. Budowa tego telewizora to ogromne pozytywne zaskoczenie. Jakość generowanego obrazu też, zwłaszcza w zestawieniu z ceną. Sugerowana wartość 43-calowego ekranu z rodziny P60 to 2249 zł. Jest jeszcze droższa o 3-4 stówki zł 49-calowa wersja, a opisywany wariant 55" spokojnie można znaleźć za około 2800 zł. Ponad 5 tys. złotych kosztuje natomiast 65-calowa konstrukcja.Sporo niższa od konkurencji cena tego telewizora TCL odbija się na jakości efektu HDR i ułomnym Androidzie. To drugie mogą rozwiązać kolejne aktualizacje telewizora. Pierwsze jest już jednak rzeczą techniczną, nie oczekiwałbym więc poprawy. Reszta parametrów wypada jednak naprawdę imponująco, tworząc z niego bardzo przystępny telewizor z niższej, ale nie wyraźnie gorszej jakościowo półki. Mając to w pamięci, stosunkowo niewielkim kosztem można liznąć Ultra HD.Efekt nie będzie ten sam co na o wiele droższej konkurencji na "S" (albo niewiele droższej, ale znacznie mniejszej pod względem przekątnej ekranu) ale będzie. I wciąż będzie coś jeszcze na naszym koncie bankowym na czarną godzinę, bo podejrzewam, że nawet dobrze sytuowani gracze po szarpnięciu się na OLED-a za 10 tysi mieliby tam tylko czarną dziurę. Wiadomo, że ekran taki w połączeniu z PS4 Pro, a w listopadzie Xboksem One X, byłby najlepszym możliwym połączeniem. Za bagatela 2-3 średnie krajowe mniej wciąż można jednak kupić naprawdę satysfakcjonujący sprzęt na kilka lat.
Paweł Olszewski