Test Drive 6
Seria Test Drive jest stara jak Święty Mikołaj i równie dobrze znana. Pierwsze części tej gry wydawane były na kasetach (tak!), a swoje wdzięki prezentowały na takich platformach, jak kochany Atarusek czy Commodore 64. Najnowszą część Test Drive stworzyła firma Cryo, a teraz nasz rodzimy CD- Projekt za wszelką cenę pragnie ową produkcję odmłodzić, wydając ją jako Extra Klasyka. Czy warto zainwestować w nowego starego Test Drive`a?
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:09
Test Drive 6
Big Mac
Seria Test Drive jest stara jak Święty Mikołaj i równie dobrze znana. Pierwsze części tej gry wydawane były na kasetach (tak!), a swoje wdzięki prezentowały na takich platformach, jak kochany Atarusek czy Commodore 64. Najnowszą część Test Drive stworzyła firma Cryo, a teraz nasz rodzimy CD- Projekt za wszelką cenę pragnie ową produkcję odmłodzić, wydając ją jako Extra Klasyka. Czy warto zainwestować w nowego starego Test Drive`a?
Kupując Test Drive 6 jako jedną z gier Extra Klasyki dostajemy znaną grę i odpowiednio nowoczesne dla niej szaty. Wszystko oprócz samego programu jest nowe: modne ostatnio pudełko DVD, katalog produktów na wiosnę tego roku oraz instrukcję. Na uwagę zasługuje katalog. Opisano w nim pokrótce gry, które już można kupić z serii Extra Klasyka za „grosze”. Przyznam, że niektóre tytuły to wielkie przeboje swoich czasów. Instrukcja, mimo że treściwa i solidnie wykonana, nie wybija się ponad przeciętność. Jedyną ciekawą informacją, jaką tam znalazłem jest „Ostrzeżenie o epilepsji”. Wiedzieliście, że przed odpaleniem gierki powinniście zasięgnąć porady lekarskiej? Ach, wiem także, że w przypadku utraty przytomności należy natychmiast wyłączyć komputer i wezwać lekarza. Ogólnie całość wygląda bardzo estetycznie i nowocześnie, głównie za sprawą owego pudełka: ładne, poręczne i zgrabne. Koniec z kartonowymi pudłami do których można zapakować telewizor, lodówkę i krowę w ciąży i jeszcze zostanie trochę luzu.
Teoria
Po włożeniu płytki do napędu przystępujemy do instalacji. Wszystko jest w porządku, tylko sam czas kopiowania plików można wykorzystać na przeczytanie „Władcy Pierścieni” od przodu, wspak i do góry nogami z godzinnymi przerwami na jogging. Kiedy już ta mordęga się skończy, możemy wreszcie odpalić program. Wszyscy rockersi na pewno od razu się zorientują, że muzyka przygrywająca w intrze jest autorstwa znanego zespołu Fear Factory. Swoją drogą, intro jest świetne: najdroższe samochody świata prezentują swe niebanalne kształty i zawrotne prędkości, garowiec i wioślarz (czyli perkusista i gitarzysta) dają czadu aż miło, a nasze „pierwsze wrażenie” jest całkowicie pozytywne. Potem naszym oczom ukazuje się menu, atrakcyjne wizualnie, czytelne i zrozumiałe. Do wyboru mamy kilka trybów rozgrywki: Trening, Pojedynczy wyścig, Wyścig w turnieju i Wyzwania. O ile pierwsze dwa nie wymagają żadnych wyjaśnień, bo jedyną trudnością jest tu wybór samochodu i trasy, to trzy kolejne zasługują na parę słów. Wyścig w turnieju pozwala nam zmierzyć się z najlepszymi. Najpierw za niewielką sumkę kupujemy jakiegoś grata, powiedzmy Audi TT, następnie wybieramy stawkę, niech będzie 6000$ (nasi przeciwnicy też się zrzucą i w ten sposób do wygrania będzie całkiem pokaźna sumka) i przystępujemy do wyścigu. Drugi tryb, Pościg, jest żywym odpowiednikiem zabawy w „policjantów i złodziei” z Need 4 Speed 3. Wybieramy radiowóz, trasę i już możemy wlepiać mandaty piratom drogowym. Ostatnim trybem są Wyzwania. Polegają one najczęściej na przejechaniu danego odcinka trasy w określonym czasie, coś w stylu „przejedź przez centrum Warszawy w godzinach szczytu przez 15 minut”.Mamy do wyboru dość dużą ilość trybów rozgrywki, jednak nie ma w nich za grosz ani dwa oryginalności: ciągle to samo, tyle że czasami gdzie indziej. Właśnie, gdzie i czym będziemy palić gumę? Autorzy stanęli na wysokości zadania, wykupując licencje najpopularniejszych firm motoryzacyjnych. Jest więc kilka wozów Audi, BMW, Jaguara, Subaru, Lotusa czy Forda. Sama ilość i różnorodność aut przytłacza: jest ich ponad 40 (!) i różnią się nie tylko wyglądem, ale także parametrami. Tras jest także zatrzęsienie, bo aż 20 i trochę. Odwiedzamy wąskie uliczki Włoch, zatłoczony Paryż, deszczową Anglię, przecudownie piękną Irlandię oraz Karaiby, które komentarza nie wymagają. Strona „teoretyczna” jest więc doskonała, jednak o sile gry świadczą nie liczby lecz jej grywalność czy, jak kto woli rajcowność i wciągalność. Tak czy siak, test teoretyczny zaliczony.
Praktyka
Test Drive 6 to gra wyścigowa, co niektórzy pewnie już zdążyli zauważyć. Gry wyścigowe dzielimy najogólniej na symulacyjne, czyli wiernie odzwierciedlające prawdziwy wyścig, oraz zręcznościowe, czyli takie, w których dane pojazdy podlegają jedynie prawom wymyślonym przez ich twórców. Jedne i drugie mogą być świetne, jednak hybrydy potrafią być niebezpieczne. Taką mieszanką tych dwóch podgatunków wydaje się być właśnie Test Drive 6. Mimo, że charakter i zamysł gry jest typowo zręcznościowy, to spotykamy tu wiele zapożyczeń z realistycznych ścigałek. I tak, samochód przy zbyt gwałtownym starcie potrafi wpaść w „poślizg w miejscu” lub przy zbyt ostrym zakręcie otrzeć tyłek o ścianę. Z drugiej strony, działanie siły odśrodkowej, „wypychającej” wóz na zewnątrz przy zakrętach jest znikome, a dwudziestometrowe loty nawet najcięższego auta zakończone bezpiecznym lądowaniem na czterech kołach jest na porządku dziennym. Takich zapożyczeń można znaleźć całkiem sporo i nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby choć w niewielkim stopniu było możliwe przewidzenie reakcji pojazdu na dany bodziec. Oto przykład: zasuwam ponad 150 km/h, walę z całej siły w budynek i samochód dosłownie staje w miejscu, a innym razem przy niemal takich samych warunkach nowy Jaguar wylatuje dziesięć metrów w górę, wykonuje z piętnaście piruetów, po czym z hukiem miażdży jezdnię. Można powiedzieć, że ta gra jest jak pudełko czekoladek - nigdy nie wiadomo, na co się trafi, ale te czekoladki w tym przypadku są bez wyjątku gorzkie.Rozumiem, że Test Drive 6 to gra bardziej zręcznościowa, ale nie mogę jej wybaczyć braku jakichkolwiek widocznych defektów pojazdu po nawet najcięższej kraksie. Nieważne, czy samochód wpadnie pod pociąg, czy skoczy na niego zapaśnik sumo, czy też jakiś zbuntowany anioł podłoży dwadzieścia kilo plastiku na miejscu kierowcy. Nasz samochód zawsze będzie piękny i niezniszczalny, a lakier na jego zderzaku nigdy nie zostanie zadrapany. Kolejną rzeczą, jakiej po prostu nie mogę przepuścić jest zachowanie samochodu w różnych warunkach atmosferycznych. Obowiązuje zasada: ”Czy będzie ciepło, czy padać będzie, samochód zawsze przez zakręt przejdzie”. Ten niedopuszczalny stan rzeczy bardzo mnie zdenerwował. Jedno mnie zaś ujęło: neutralni kierowcy na jezdniach. Możemy ich wyłączyć, co odradzam, lub uaktywnić i ustawić ich nastawienie do nas. W zależności od wyboru nie będą na nas zwracać uwagi lub będą reagować na uczestników turnieju. Nie grzeszą inteligencją, ale doskonale spisuje się tu klakson. Jeśli go użyjemy, kierowcy będą zjeżdżać nam z drogi. Czasem rąbną przy okazji w drzewo lub jakiś budynek, ale ogólnie wprowadzenie takich „uszu” jest świetnym pomysłem. Pamiętam, że np. w Driverze mogłem sobie trąbić do woli i bez skutku. Teraz gracz czuje, że istnieje na jezdni, bierze udział w ruchu, żyje. Takie małe, a cieszy.
Moje oczy, moje uszy
Test Drive 6 został wydany ponad rok temu, więc jego grafika nikogo dziś nie zaszokuje. Jest za to wiele opcji konfiguracyjnych. Dzięki nim posiadacze „wczorajszego” sprzętu też sobie zagrają. Do wyboru mamy rozdzielczości od 512x384 do 1024x768, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Same efekty graficzne towarzyszące rozgrywce są solidnie przygotowane: deszcz, odbicia światła w karoserii, kłęby dymu wydobywające się spod kół i zdarte opony zdobiące „pole walki” wyglądają całkiem nieźle. Samochody są przygotowane bardzo starannie- nawet najdrobniejsze detale odwzorowane zostały z wielką dokładnością. Trasy są ciekawe, kolorowe, pejzaże potrafią zwrócić na siebie uwagę a przeniesienie istniejących budowli do odpowiednich miast w grze zaowocowało stworzeniem kilku wirtualnych metropolii. Od razu skojarzymy charakterystyczne budowle ze znanymi nam miastami. Jedyna rzecz, jaka na mapkach przeszkadza, to „niewidzialne ściany”. Wyjeżdżają z nich samochody neutralne, ale my tam się nie dostaniemy. Wygląda to bardziej żałośnie niż śmiesznie, kiedy grzejemy silnik pchając coś, czego nie widać. Taka niedoróbka. O ile oprawa wizualna to nic nadzwyczajnego, to oprawa dźwiękowa zachwyca. Wspomniane już Fear Factory przygrywa nam podczas wyścigu, wspaniale dodając grze „kopa”. Aż żal zdjąć palec z gazu. Ogólnie utworów jest dość dużo; czasem jest rockowo, czasem industrialnie, innym razem technicznie, ale zawsze klimatycznie (to nie był zamierzony rym). Pisk opon i darcie kotów jest bez zarzutu. Ot, norma. Choć muzyka jest ogromnym plusem gry, jednak także tu znajdujemy pogrzebanego psa. Otóż nawet na najlepszym sprzęcie gra potrafi strasznie haczyć przy włączonej muzyce, a wyłączać żal. I co zrobić? Przygotowanie techniczne jest więc w normie, czasami z przebłyskami wspaniałości, czasami poniżej zera. Czy ta gra w każdym możliwym aspekcie musi być tak nierówna?
Test zaliczony?
Gra jest niezła, potrafi przykuć do monitora na pare ładnych chwil, jednak gdybym miał narysować jej wykres grywalności, zdecydowałbym się na odwrócone V. Na początku jest słabiutko- nie możemy zrozumieć zachowania auta, uczymy się. Potem, kiedy już opanujemy samochód, poznajemy jej najpiękniejsze oblicze: beztroska zabawa w "dobrego glinę” lub "mistrza kierownicy”, lawirowanie między spłoszonymi kierowcami, wczuwanie się w klimat. Jednym słowem - świetna rozrywka. Ale kiedy trochę dłużej pogramy, dostrzegamy to, czego na początku jakby nie było, "drobnostki”, które pożerają grę. Nie wahaj się z zakupem Test Drive`a 6 jeśli spełaniesz chociaż jeden z poniższych warunków: a) Twój komputer nie jest pierwszej świeżości, a chciałbyś sobie jeszcze przed jego "śmiercią” dobrze i tanio zagrać b) czujesz dziką sympatię do zręczościowych wyścigów, a Test Drive`a 6 nie kupiłeś w dniu jego premiery, ponieważ był za drogi c) chcesz pomóc firmie CD- Projekt w zwalczaniu piractwa i obniżaniu cen oryginałów w Polsce Nie proś o telefon do przyjaciela, i tak nic nie dostaniesz. Jeśli nie utożsamiłeś się z żadnym z tych warunków, kupuj tę grę na własną odpowiedzialność, chociaż 19.90 to stosunkowo niewielkie pieniądze i myślę, że wydatek się opłaca... Wybór i tak jest Twój! I jeszcze jedna formalność - ocena. Sama gra zasługuje na 6 oczek; po zliczeniu jej wad i zalet wyjdzie mniej więcej taka liczba. Biorąc jednak pod uwagę jej profesjonalne wydanie, poprawne spolszenie oraz skandalicznie niską cenę, jestem w stanie zawyżyć ową ocenę o pół punktu. Mocne 6.5 - ota moja ostateczna decyzja. I niech jej będzie na zdrowie. Test Drive 6 za 19.90? W to mi graj! PS. Dobra wiadomość dla fanów Fear Factory: na płycie z grą znajduje się teledysk do utworu "Cars”.