Szotgan: Kamiko
19.06.2017 20:51
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gdy Link idzie w arcade w jednym z uroczych indyków na Switchu.
Czy na szkielecie dwuwymiarowych Zeld można stworzyć grę arcade'ową? Kamiko na pewno próbuje. Bierze pomysł na dungeouny, maksymalnie go upraszcza, by zagadki rozgryzać w locie, dodaje mnożnik zabójstw, możliwość ciągłego sprintu, masherski system walki oraz kilku rach-ciach bossów. Oto finalna produkcja w pigułce. Śliczna, pixel-artowa oprawa na wierzchu jeszcze. Całość pęka w (maks) pięćdziesiąt minut przy pierwszym podejściu. Ale nie zgodzę się, by taka struktura sprzyjała speedrunom. Albo kilku powtórkom "dla frajdy". Bo jak tworzysz szybkostrzelne "Warriorsy", to nie utrudniasz im eksploracji kombinowaniem z kluczami. A gdy myślisz nad następcą Metal Sluga, skupiasz się przede wszystkim na akcji.
KAMIKO - Nintendo eShop Trailer (Nintendo Switch)
Kamiko jest po prostu za małe. Nie łykam usprawiedliwień, że "o to chodziło, żebyś zaliczył łącznie jednego dnia pracy podczas podróżami metrem". Bo finalnie ni to wariacja przygód Linka (zagadki powtarzają się na przestrzeni czterech poziomów, są zbyt łopatologiczne), ni nastawiony na dynamikę szpil, który rzeczywiście zyskuje za drugim podejściem. Całość kosztuje 20 zł w eShopie, więc problem robię odrobinę na wyrost. Ale chyba trzymałem kciuki za Kamiko mocniej niż jej twórcy. Takie to "można", głównie dzięki temu, że tańsze niż bilet do kina.
Adam Piechota