Szef Unity wykiwał wszystkich? Przed ogłoszeniem decyzji sprzedał akcje
Twórcy Unity próbują przeforsować kontrowersyjne zmiany, co nie podoba się tym deweloperom, którzy korzystającym z tego silnika. Teraz na jaw wychodzą kolejne fakty. Okazuje się, że szef Unity wyprzedał akcje na chwilę przed ogłoszeniem nowych zasad.
Każdy silnik ewoluuje i Unity nie jest wyjątkiem. Twórcy co i raz wprowadzają aktualizacje z nowymi funkcjami, jednak problem pojawia się wtedy, gdy zmiany mają na tyle niekorzystny charakter, że bojkot wisi na włosku. Nie milkną echa kontrowersyjnych zmian, do jakich dążą twórcy Unity.
Przypomnijmy, o co tak naprawdę chodzi. Na początku poinformowano o dodatkowych płatnościach za instalację gry po stronie deweloperów, jeśli przekroczą wskazane progi. Branża nie zostawiła suchej nitki, a niektórzy (np. twórcy Among Us) chcą nawet porzucić silnik Unity. Ba, twórcy Cult of the Lamb poinformowali, że ich dzieło zniknie ze Steama 1 stycznia 2024 r. Kontrowersji jest więcej.
Szef Unity pozbył się akcji tuż przed ogłoszeniem zmian
Intrygujące jest zachowanie szefa Unity. John Riccitiello - znany z ostrych wypowiedzi na chwilę przed ogłoszeniem nowych zasad sprzedał 2 tys. akcji firmy. W całym minionym roku pozbył się łącznie 50 610 akcji, nie kupując przy tym ani jednej. Intuicja godna wytrawnego inwestora, zwłaszcza jeśli uwzględnimy aktualny trend, czyli mocny spadek notowań Unity.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Twórcy Unity reagują na głosy krytyki
I jednocześnie deklarują złagodzenie nowych zasad. Początkowo była mowa o opłacie za każdorazową instalację po przekroczeniu danych progów, lecz teraz pojawiają się doniesienie, że taka opłata ma być naliczana tylko za początkową (pierwszą) instalację gry, zaś wersje demo oraz Game Pass nie będzie rzekomo w większości uwzględniany. Sprawa jest rozwojowa.
Co dalej?
Kolejni deweloperzy dołączają do bojkotu i deklarują, że przejdą na inne narzędzia. Jednak ostatnie słowo będzie należeć do Unity i kluczowe pytanie brzmi, czy firma ugnie się pod naporem krytyki i zaproponuje inne warunki korzystania z silnika. Jest za wcześnie, by mówić, że jesteśmy świadkami masowego odpływu twórców gier. A konkurencja nie śpi i na takim zamieszaniu może zyskać.
Sebastian Barysz, dziennikarz Polygamii