Szczury Wrocławia. Szpital - kolejna część wrocławskiej zombie apokalipsy już niebawem!
Tym razem akcja rozgrywa się w szpitalu psychiatrycznym.
Robert J. Szmitd ponownie zabiera czytelników do roku 1963, do Wrocławia. W poprzednich częściach, "Chaos" oraz "Kraty" (tę ostatnią recenzowałam jakiś czas temu), poznaliśmy bohaterów z kilku różnych obozów. Byli wśród nich zwyrodnialcy i osoby szlachetne, starzy i młodzi, zakochani i socjopaci - nikt jednak nie mógł czuć się bezpiecznie. A czytelnik wolał nie przywiązywać się do żadnego z bohaterów, bo Szmidt to pisarz, który nie zna litości i kosi wszystkich aż wióry lecą.
Książka jest też ciekawym projektem pisarskim - otóż, każda istniejąca w niej postać to jakaś realnie istniejąca osoba, która zgłosiła się na coś w rodzaju "castingu na bohatera". Na szczęście, ich liczba nie jest przytłaczająca, zresztą myślę, że każdy kto był w stanie ogarnąć umysłem zbieraninę George'a R. R. Martina, odetchnie z ulgą.
"Szpital" nie jest kontynuacją "Krat". Książka ukazuje wybuch epidemii i jej skutki z innej perspektywy, więc ci z was, którzy czekają na dalsze losy tych, którzy ocaleli z poprzednich dwóch części, mogą poczuć się odrobinę zawiedzeni. Ale nic straconego. Szmidt publikuje regularnie, zombie pożywiają się szybko, a nam pozostaje czekać grzecznie i nie narzekać.
Ci jednak, którzy nie czytali poprzednich dwóch części, mogą potraktować "Szpital" jako wstęp do alternatywnej historii związanej z epidemią czarnej ospy. Warto bowiem wiedzieć, że był to ostatni epizod tej choroby w Polsce, podczas którego miasto zostało całkowicie odizolowane od reszty kraju. W naszym świecie skończyło się to 99 zachorowaniami. W świecie Szmidta - katastrofą na o wiele większą skalę.
A jeśli nie jesteście przekonani, to poczekajcie na moją recenzję.