Sprzedawanie używanych gier to nóż w plecy branży
Używane gry coś nie chcą zejść z tapety ostatnio. Coraz więcej sprzedawców zaczyna wprowadzać tę opcję u siebie (Toys R US, Amazon itd), co budzi sprzeciw części deweloperów. Jaffe twierdzi, że klienta generalnie nie powinno interesować czy kupuje grę używaną, interesować powinna go jedynie atrakcyjna cena. Problem jednak w tym, że drugi obieg zawsze da nam atrakcyjniejszą ofertę niż wydawca. Chociażby dlatego, że wielu sprzedawców będzie nam chciało sprzedać tę samą, używaną grę.
Z kolei David Perry z Acclaim, ten od plotek z PSP2, obwieścił , że sprzedawanie używanych gier przez sklepy to jak wbijanie noża w plecy branży. Wydawcy ładują pieniądze w marketing i reklamę, wykupują półki na premiery gier u sprzedawców, a ci, bawiąc się w drugi obieg, pozbawiają ich dochodów i zgarniają wszystkie zyski do siebie, z jednoczesną, darmową reklamą produktu. Dlaczego zatem Perry nie oburza się na eBay i inne tego typu miejsca? Nie są one dla niego partnerami handlowymi. Proste.
Rozwiązanie problemu? Cyfrowa dystrybucja. Zarówno dla sprzedawców, jak i wydawców. Jak na razie duże sieci handlowe skuteczne blokują pomysły na pominięcie ich, jako pośredników w sprzedaży gier, ale jak długo im się to będzie jeszcze udawać?