Spider-Man: Edge of Time - recenzja

Spider-Man: Edge of Time - recenzja

marcindmjqtx
01.12.2011 15:56, aktualizacja: 30.12.2015 13:28

Sytuacja na froncie się nie zmieniła. Batman wciąż - pod względem jakości gier z sobą w roli głównej - jest królem superbohaterów. Spider-Man kuli się w kącie i swojemu koledze może co najwyżej polerować batarang.

Wydawało się, że nie jest tak źle. Ubiegłoroczna produkcja z Pająkiem w roli głównej - „Spider-Man: Shattered Dimensions” - spotkała się z umiarkowanie ciepłym przyjęciem. Może nie było to nic przełomowego, ale też nic tragicznego. Studio Beenox pokazało odważny koncept, w którym w jednej grze pojawiło się aż czterech Spider-Manów z różnych marvelowych uniwersów. W takim razie jaka powinna być następna gra od tego samego twórcy? Większa, lepsza, „more baddass”? Z pięcioma Pająkami? Sześcioma?

Dwoma?

Nie wiem dlaczego, ale ktoś podjął idiotyczną decyzję, w której wyniku w „Edge of Time” mamy jedynie dwóch bohaterów - klasycznego Spider-Mana i jego odpowiednika z 2099 roku. Zamiast się rozwijać, twórcy zrobili krok wstecz. I to duży, bo o ile w poprzedniej części - dzięki kilku różnym bohaterom - udało się zachować różnorodność, o tyle tym razem wybrano dwóch takich, którymi gra się praktycznie identycznie. Różnice sprowadzają się do tego, że, przykładowo, zwykły Spider może jednym ruchem przybliżyć się do przeciwnika, a ten z 2099 r. może tymże jednym ruchem zbliżyć jego do siebie...

Sama gra jest niespecjalnie udanym slasherem. Tłuczenie przeciwników początkowo sprawia nawet trochę przyjemności, potem jednak okazuje się, że system walki nie jest tak rozbudowany, jak zapowiadano (prawdę mówiąc, w ogóle nie jest rozbudowany - to po prostu mechaniczne walenie w przyciski), a każde starcie wygląda tak samo. Tak samo nudno i męcząco. Kombinacje ciosów są prostacko nieskomplikowane i sprowadzają sie do schematu „naciśnij R2, żeby zmylić przeciwników, a potem naciskaj szaleńczo kwadrat. Powtarzaj do skutku”. Sami wrogowie są zaś zbyt pancerni, starcia trwają za długo i straszliwie nużą. Na szczęście gra nie ma zbyt wysokiego poziomu trudności, bo przy tej mechanice mógłby on jedynie frustrować.

Jeśli myśleliście, że gra o Spider-Manie powinna mieć sporo elementów platformowych, powodujących zaburzenia błędnika (w rodzaju chodzenia po suficie), to... nie tutaj. Takie fragmenty się, owszem, pojawiają, ale raz, że rzadko, a dwa, że są po prostu mierne. Zwykle sprowadzają się do naciskania jednego, i cały czas tego samego, przycisku, by Pająk przeskakiwał między kolejnymi podświetlonymi elementami otoczenia. Chodzenie po ścianach zdarza się sporadycznie - i może dobrze, bo kamera sobie z nim zupełnie nie radzi - a kuriozalne są fragmenty, gdy Spider-Man pełznie na przykład przez szyb wentylacji. Nie ma wtedy znaczenia, w którą stronę wychyli się gałkę, on i tak idzie do przodu (czy naprawdę gram w grę?). O bujaniu się na sieciach możecie zapomnieć. Oczywiście można to robić, ale nie mamy za wiele możliwości ku temu - zresztą cała gra toczy się w jednym budynku, to niby gdzie bohater miałby się huśtać?

Miłą odmianę stanowią jedynie fragmenty, w których Spider-Man 2099 spada przez jakieś ogromne szyby, a zadaniem gracza jest omijanie wszystkiego, z czym mógłby się zderzyć. Przypomina to podobne sekwencje z „God of War”, choć zostało słabiej zrealizowane - ale i tak nieźle, przynajmniej w porównaniu do reszty gry.

Produkcja Beenox nie wygląda pięknie i najodpowiedniejsze słowo opisujące jej oprawę to „akceptowalna”. Jeśli się uprzeć, to wystarczy na standardowe 7-8 godzin zabawy. Potem można jeszcze podejmować rozmaite wyzwania (pokonaj jakiśtam fragment zręcznościowy w X sekund, zabij X wrogów bez otrzymania obrażeń i tak dalej) i niby jest tego sporo, ale przy tej mechanice w ogóle nie sprawia to przyjemności.

Fabularnie „Edge of Time” jest trochę taką kilkuodcinkową serią komiksową, którą kupujesz z ciekawości, czytasz w tramwaju, a potem rzucasz w kąt i zapominasz. Zaciekawi tylko fanów, reszta pewnie niewiele zrozumie i tylko prychnie z niesmakiem. By była jasność, to bardziej historia w świecie 2099, niż „klasycznym”. Oto bowiem Walter Sloan, szef Alchemaxu - „głównej złej” korporacji z roku 2099 - tworzy portal czasowy, który przenosi go w przeszłość. Tam zmienia niektóre wydarzenia i przejmuje władzę nad światem. Ratowaniem tegoż świata zajmie się oczywiście dwóch Pająków, którzy nieustannie się z sobą komunikują.

Zawodzą elementy charakterystyczne dla przygód Spider-Mana. Chciałoby się w grze zobaczyć całą plejadę gwiazd ze świata Pająka, toczyć walki na śmierć i życie z najsłynniejszymi jego przeciwnikami. Znanych postaci jest jednak trochę mało. Jest Anti-Venom, Octavius, Black Cat, ale generalnie nie ma tego za dużo. Na szczęście narrację poprowadzono dość sensownie. W połączeniu z bardzo dobrymi scenkami przerywnikowymi i świetną grą aktorów sprawia to, że śledzenie fabuły bywa nawet całkiem interesujące. Można się wciągnąć, jeśli jest się fanem Spider-Mana. Tyle że potem w końcu wysiada się z tramwaju, a w głowie nie zostaje nic.

Werdykt Marzy mi się porządna gra o Spider-Manie, moim ulubionym komiksowym bohaterze. Z otwartym światem, mnóstwem przeciwników, bardziej pasującym do Pająka modelem walki, dużą ilością bujania się na sieci i odpowiednio zakręconymi elementami platformowymi. „Edge of Time” nie jest taką produkcją. To mierny slasher, który zainteresuje jedynie największych fanów tej postaci. A nie zachwyci nawet ich.

2/5 - Ostatecznie (Ocenę 2 otrzymują gry słabe, ale niepozbawione dobrych momentów. Zdecydowanie tylko dla fanów gatunku, tylko, jeśli nie ma niczego innego do grania).

Tomasz Kutera

  • Data premiery: 14.10.2011
  • Deweloper: Beenox
  • Dystrybutor: LEM
  • Wydawca: Activision
  • PEGI: 12

Grę do recenzji udostępnił dystrybutor.

Testowano na PlayStation 3.

Spiderman Edge of Time (PS3)

  • Gatunek: akcja
  • Kategoria wiekowa: od 16 lat
Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)