Settlers III: The Quest of Amazons
Feministki z Kingą Dunin na czele powinny być zachwycone. Najnowszy dodatek do gry „Settlers III” pozwala ostatecznie uwolnić świat od wrażej samczej plagi. Amazonki nie biorą jeńców - nawet do tzw. wyższych celów. Być może opanowały partenogenezę...
18.11.2003 | aktual.: 08.01.2016 13:01
Settlers III: The Quest of Amazons
Olaf Szewczyk
Feministki z Kingą Dunin na czele powinny być zachwycone. Najnowszy dodatek do gry „Settlers III” pozwala ostatecznie uwolnić świat od wrażej samczej plagi. Amazonki nie biorą jeńców - nawet do tzw. wyższych celów. Być może opanowały partenogenezę...
„Osadnicy” cieszą się na świecie olbrzymią popularnością, mają też niezłe notowania w prasie. To chyba jednak głównie efekt słabej ostatnio konkurencji wśród komputerowych strategii rozgrywanych w czasie rzeczywistym (RTS). Zaczynająca właśnie opadać fala mody na ten gatunek zalała rynek klonami przebojowych „Warcraft” i „Red Alert”, jednak prawdziwie ekscytujących, nowatorskich rozwiązań - jak choćby „Myth” czy ostatnio „Homeworld” - nie było zbyt wiele. Na tym tle trzecia już odsłona „Settlers”, choć mało błyskotliwa, czasami wręcz siermiężna, mogła się wybić dzięki renomie poprzednich części - zasłużenie popularnych dzięki wprowadzeniu oryginalnych jak na tamte czasy pomysłów. Dziś jednak przy „Settlers III” trudno o głębokie emocje. Częściej zdarzało mi się po prostu głęboko ziewać.
W grze tej można zdobywać dominację nad światem dzięki armii, a przede wszystkim ekonomicznemu zapleczu jednej z trzech nacji: Egipcjan, Rzymian i Azjatów. Teraz nadszedł czas na Amazonki, choć nowy dodatek (wymaga zainstalowanej podstawowej gry) pozwala także na walkę przeciwko nim.
Zmiany między poszczególnymi rasami są głównie kosmetyczne, a Amazonki nie wnoszą wiele nowego. Jest np. trochę nowych zaklęć, rzucanych przez kapłanki czczące olimpijską boginię Q'nqurę (córkę Heliosa i Meduzy, patronkę Amazonek). Aby Q'nqura raczyła obdarzyć wyznawców swymi łaskami, należy ofiarować jej miód pitny. Życiowe porzekadło „Pij, pij, będziesz łatwiejsza” ma sens, jak widać, we wszystkich kręgach kulturowych.
Tak czy owak, trzeba w tym celu zbudować nie tylko świątynię, ale i chatę pszczelarza, chatę miodziarza i rurociągi, zgodnie ze schematem znanym już z rządzenia innymi nacjami. Generelanie budować, uprawiać, hodować, wydobywać i przetwarzać trzeba jak najwięcej, bo to decyduje o zwycięstwie. Talenty militarne nie są tu zbyt istotne. Podczas budowania ekonomicznej potęgi można się jednak spokojnie zdrzemnąć - gra potwornie się ślimaczy i już po pierwszych misjach zaczyna nużyć. Ponarzekałbym jeszcze na infantylną muzykę, daleki od intuicyjnego system sterowania, brak papierowej instrukcji i niekompletność jej elektronicznego odpowiednika. Czas jednak na kilka dobrych słów.
Gra nie poraża okrucieństwem. Oczywiście, jak to na wojnie, życie czasem kończy się gwałtownie, ale autorzy nie epatują grozą śmierci. Figurki rysowane są w konwencji umownej, z wyraźnym przymrużeniem oka, by podkreślić, że to tylko komputerowe kukiełki. Posoka nie barwi trawy na czerwono, bo ginące „kukiełki” rozpływają się w mgiełkę, w dodatku z mysim piskiem.
Być może właśnie dlatego wśród miłośników „Osadników” jest tak wiele dziewcząt. W przypadku omawianego dodatku mają dodatkowy powód, by sięgnąć po grę.