Serialowy "Wiedźmin" nie będzie czerpał inspiracji z gier
Narobiłyby mu mnóstwo smrodu? Nie, jego twórczyni woli trzymać się książek.
Nieważne, czy „Wiedźminem” (w cudzysłowie, więc nie grą!) jaracie się jak pochodnia, czy tylko interesujecie wystarczająco, aby pierwszy sezon zobaczyć w tygodniu premiery, jest to taki nasz krajowy zeitgeist - każda informacja budzi maksymalne wzburzenie, ludzie w komentarzach kłócą się o najdrobniejszy szczegół, a specjalistów od uniwersum Sapkowskiego/CD Projektu ostatnio jak licealistów w beach barach lipcem. Zabawne to wszystko. Chciałbym móc napisać, że nasi czytelnicy są trochę ponad, ale to, co dzieje się często na naszym Facebooku pod wrzutkami o serialu, przekracza granice zdrowego rozsądku. Cóż. Może dzisiaj będzie trochę mniej zadymy.
Wiedźmin | Oficjalny teaser | Netflix
Oto podczas Comic-Conu Lauren S. Hissrich, twórczyni serii Netfliksa (miesiące temu widzieliśmy ją pijącą wódkę z Andrzejem „Piniondze” Sapkowskim), bardzo mocno podkreśliła, że serial nigdy nie zacznie czerpać inspiracji z gier. „Wiedźmin” zawsze podążać będzie śladami książek. Co było dla mnie oczywiste, skoro pisarz tak mocno był „za” nową ekranizacją, podczas gdy jego stanowisko wobec trylogii CD Projektu… no, znamy je od dawna, stało się jednym z popularniejszych cytatów w naszej branży. Ale graczy-i-tylko-graczy-literatura-zasysa proszę o refleksję, że na podstawie samych gier mogą mieć kilka zgrzytów z konsumpcją serialu.
Źle to? Dobrze? Oczywiście, że dobrze. Nie potrzebujemy chyba kolejnego potwierdzenia, że nasze narodowe złoto (Dziki Gon) to prawdziwa perła. Niech opowieść z kart książek ma nareszcie szansę, wiecie, zaistnieć. Nie będę teraz dla kontrastu krytykował gumowych węży pierwszej ekranizacji, bo zapewne w obliczu powyższego zwiastuna nagle wersja z Żebrowskim stała się „edgy” alternatywą. Ale byłem przy premierze, hasztag pamiętam.