Secret Service - historia kultowego pisma w 10 okładkach
20 lat temu w kioskach pojawił się pierwszy numer "Sikreta". Blisko 100 numerów pisma to bogata historia wydarzeń ciekawych, ważnych, ale i często przykrych.
16.03.2013 | aktual.: 15.01.2016 15:41
Pierwszy numer "Secret Service" ukazał się 16 marca 1993 roku. Już we wstępniaku twórcy przekonywali, że czytelnik nie musi już dalej szukać:
Secret Service to najlepsze pismo, jakie miałeś kiedykolwiek w rękach! (...) Uznajemy wszystkie gusty! Nie uznajemy przegranych! Jesteśmy na czasie! (...) Dziś znów trzymasz ręku pismo Twoich marzeń. Ulubieni autorzy powrócili! (...) Polegaj na nas, razem nie zgubimy się w oszalałym świecie gier. My jesteśmy wiarygodni. Ciąg dalszy miał miejsce w rubryce z listami, gdzie samych listów jeszcze nie było, więc trzeba je było czymś zapełnić:
Secret Service to dla nas synonim kilogramów grass i litrów beer, podtrzymujących nas przy życiu podczas produkcji numeru. Przygotowania do startu trwały niemal rok. Secret Service to dla Ciebie synonim jakości, szybkości w podawaniu informacji oraz przede wszystkim wiarygodności. Na pewno już się o tym przekonałeś. W magazynie znalazła się dość egzotyczna oceniaczka. Skala... do siedmiu. Zdaje się, że z połówkami. Oceny składowe - oko, ucho, gdzieniegdzie jeszcze forsa. Pierwsze dwie łatwo pojąć, trzecia to pewnie stosunek ceny do jakości. Dlaczego więc nie znajdowała się przy każdej "recenzji"?
Oceniaczka w pierwszych numerach
Wraz z piątym numerem pojawiła się bardziej czytelna klepsydra z oceną - obok procentowej noty za grafikę i dźwięk pojawiła się też ocena miodności. Miodność, czyli grywalność, na stałe weszła do języka graczy i branżowych mediów.
Nowa oceniaczka przetrwała znacznie dłużej
Ważny krok dla magazynów o grach (i jak się okazało wiele lat później, jeden z gwoździ do trumny większości z nich) - prenumeratorzy "Sikreta" otrzymali w prezencie cover disk z demem Midnight Puzzle.
"Drogi wnuczki, mniej więcej pisma o grach podpisały na siebie wyrok śmierci"
Już miesiąc później zawartość dyskietki była jeszcze atrakcyjniejsza - znalazły się na niej dema dwóch przygodówek MarkSoftu: Mentora i Eksperyment Delfin. W SS#20 pojawiła się też recenzja Mortal Kombat 2, jeszcze autorstwa Martineza. Gra zebrała po 95% za grafikę i dźwięk oraz 100% za miodność. Szaleństwo było tuż za rogiem...
Recenzja Mortal Kombat 2
Tymczasem w SS#21 na dyskietce znalazło się demo Teenagenta - najgłośniejszej polskiej gry 1995 roku.
Autorem nazewnictwa ciosów w opisie MK2 był Martinez, dlatego jajecznicę, rynsztok/szaszłyk, lot trzmiela czy Sztywny Pal Azji zawdzięczamy właśnie jemu (opis w SS#21). W SS#25 pojawiła się natomiast Szkoła Przetrwania im. Gulasha, w której ten dzielił się swoimi poradami na temat grania. Miał zresztą ku temu predyspozycje.
Pełnoprawny Kombat Korner pojawił się w SS#27. W pierwszym odcinku Gulash rozpisywał się na temat twórców serii i plotkach na temat Mortal Kombat 3.
Pierwszy odcinek Kombat Korner
Ten numer był istotny z jeszcze jednego względu - pojawił się w nim opis konsoli Sony PlayStation, oczywiście autorstwa Gulasha. Fani MK mogli być zaniepokojeni, bo ich guru stwierdzał m.in.:
Tekken zaś to najlepsza, najwspanialsza i najbardziej niesamowita bijatyka, z jakąkolwiek kiedykolwiek miałem do czynienia. Po prostu mnie zmiażdżył, nic nie było w stanie odciągnąć mnie od niego przez tydzień!!!
Pamiętny tekst o Sony PlayStation, jedna z pierwszych jaskółek konsolowej wiosny
W niejednym domu ważyły się wtedy losy gracza. Kupić PlayStation? A może Saturna, opisywanego w innym numerze? Czy te konsole naprawdę są takie świetne?
Początki Manga Roomu. Związek gier oraz japońskiej kreski i animacji został tym samym przypieczętowany, obie kategorie wrzucono niejako do jednego worka kulturowego. Dziś na konwentach gry często dzielą miejsce z anime, a telewizja "Hyper+" od lat emituje na swoim kanale japońskie seriale.
Manga Room, mekka wszystkich otaku
Manga Roomem dowodził Mr. Root, przedstawiając czytelnikom najsłynniejsze komiksy i kreskówki. Gdy Polsat nie wyemitował dwóch ostatnich odcinków pierwszej serii "Czarodziejki z Księżyca" z powodu rzekomej brutalności, właśnie w "SS" można był znaleźć ich opis.
Przy okazji magazyn zwiększył objętość do 84 stron.
Okładka Animegaido (fot. http://mizuno-world.ovh.org)
Kilka lat później wydawnictwo ProScript postanowiło nawet wydać magazyn dedykowany tylko i wyłącznie mandze i anime. Gulash i Banan forsowali nazwę... Neo. Ostatecznie stanęło na "Animegaido", a Neo poczekało na swój czas. Przewodnik po anime padł po raptem 5 numerach.
Sailor Moon zagościła zresztą na okładce numeru SS#31. Numer był o tyle ważny, że swoją rubrykę wywalczyły tu konsole - dział pod nazwą "Gry TV i konsole" prowadził Gulash. W pierwszym wydaniu mogliśmy przeczytać m.in. o tym, że oficjalnym dystrybutorem Sony PlayStation została firma Lanser z Elbląga, a autoryzowanym dystrybutorem Jaguara jest firma Mirage. Wśród recenzji - Battle Arena Toshinden (85%), którą miło wspominam do dzisiaj, a także Alien Breed 3D (70%) i Alien vs Predator na Jaguara (80%).
Skarbnica wiedzy dla fanów konsol
A jeszcze kilka miesięcy wcześniej redakcja dość swobodnie wrzucała Jaguara, PSX-a i Saturna do jednego, 64-bitowego koszyka.
Kącik z czasem ograniczono do samych newsów i jednej strony, a potem pożegnano się z nim na pewien czas w SS#56. W tym czasie ProScript wydawał już magazyn "Neo" dedykowany konsolom (prowadzony oczywiście przez Gulasha) i to tam kierowano czytelników zainteresowanych tematem.
Po kilku numerach Gulash i spółka postanowili rozpocząć pracę na własny rachunek. Zmienili szyld na "Neo Plus" i wystartowali, jak sami napisali we wstępniaku, niczym młody orzeł, który zrywa się do pierwszego lotu. W odpowiedzi Neo, które tworzone przez innych ludzi jeszcze zdążyło się kilka razy ukazać, złośliwie skwitowało to słowami: "Zły to ptak, który własne gniazdo kala".
Neo Plus przetrwało na rynku kilkanaście lat, przestało się ukazywać dopiero niedawno.
Kompendium było grubą, 350-stronicową książką zawierającą zbiór tipsów z kilkudziesięciu numerów "Secret Service", spis opisów, wybór najlepszych "Superów", informacje o redaktorach i, co dla wielu było wyjątkową gratką, listę nazwisk wszystkich czytelników, którzy kiedykolwiek do "Sikreta" napisali list albo wysłali triki. Eksperyment się powiódł i rok później ukazało się kolejne Kompendium, z większą ilością nowych materiałów. I potem jeszcze jedno. Z czwartym było już trochę zamieszania, ale o tym za chwilę... Kompendium było grubą, 350-stronicową książką zawierającą zbiór tipsów z kilkudziesięciu numerów "Secret Service", spis opisów, wybór najlepszych "Superów", informacje o redaktorach i, co dla wielu było wyjątkową gratką, listę nazwisk wszystkich czytelników, którzy kiedykolwiek do "Sikreta" napisali list albo wysłali triki.
Drugie wydanie Kompendium
Eksperyment się powiódł i rok później ukazało się kolejne Kompendium, z większą ilością nowych materiałów. I potem jeszcze jedno. Z czwartym było już trochę zamieszania, ale o tym za chwilę...
Słynna okładka 50. numeru i jeden, jedyny raz, gdy zamiast czerwieni dominowała na niej czerń. Okrągłemu jubileuszowi poświęcono kilka stron numeru, wspominając stare dzieje, początki magazynu i wszystkie osoby związane z redakcją.
50 lat? Niestety, magazyn nie dotrwał nawet 10...
A w dziale testy sprawdzano w akcji... Tamagotchi, jeden z ówczesnych fenomenów popkultury.
Kto bawił się tym gadżetem w podstawówce?
Wrzesień 1998 roku był początkiem dużych zmian. Nową redaktor naczelną została Aleksandra "Krupik" Cwalina, zastępując Martineza, który wciąż widniał w stopce redakcyjnej, ale już jako autor. Zmiana odbyła się właściwie bez słowa wyjaśnienia, dopiero miesiąc później Krupik napisała, w czym rzecz, wypowiadając się na temat byłego już naczelnego w samych superlatywach. Co ciekawe, w "Przeciekach" Pegaz Ass napisał, że tak naprawdę zmiana redaktora naczelnego nastąpiła kilka miesięcy wcześniej, ale chcieli sprawdzić, czy bez informowania o tym ktokolwiek zauważy zmianę w linii pisma.
Tymczasem już w SS#62 czytelników przywitał nowy naczelny. Tym razem stery objął Emil "Emilus" Leszczyński, znany choćby z "Top Secret" i programu "Escape". Wkrótce magazyn zrezygnował z dodawania płyt CD, co wobec napierającej konkurencji było dość niespodziewanym zabiegiem.
Przy okazji SS#66 całe "Przecieki" poświęcono tematowi Kompendium 4. Wydawał je już wówczas samodzielnie Martinez, ale czytelnicy wciąż wiązali je z "Secret Service". Na łamach pisma opublikowano całą stronę oburzonych głosów czytelników, którzy poczuli się zrobieni w konia.
"To drugie" Kompendium w rzeczywistości ukazało się jako pierwsze
Na rynku pojawiło się wkrótce "K4 Kompendium 4 - Martinez i Przyjaciele", a "właściwe" "Kompendium Wiedzy 4" od ekipy "SS" dopiero jakiś czas później. Pegaz Ass miał za złe autorom, którzy już przygotowane teksty wycofywali i publikowali właśnie u Martineza.
Tymczasem SS#68 wyszedł pod nowym tytułem - New S Service. W felietonie Pegaz Ass pisał m.in.:
Gdy wymyśliłem i stworzyłem siedem lat temu tytuł, koncepcję i wyraz graficzny Secret, pismo promieniało świeżością, optymizmem. (...) Zapewne zauważyliście zmianę w tytule i powiem Wam, że powstała w nas potrzeba jakiegoś bodźca, by znów zaczęła kręw tętnić. Miesiąc później w "Przeciekach" pojawiło się bardziej wiarygodne wyjaśnienie zmian. Okazało się, że przyczyną zmian były tarcia między Martinezem i Pegaz Assem, między innymi o nazwę. Przy rejestracji tytułu prasowego nie zarejestrowano powiem samej nazwy jako znaku towarowego. Na łamach magazynu zaczęło się pranie brudów i otwarty konflikt z Martinezem.
Paradoksalnie krótko później podniósł się poziom samych tekstów w magazynie - na pokład matecznika wrócili starzy i lubiani autorzy: Berger, Peyotl i Mamut.
Wraz z NSS#78 funkcję redaktora naczelnego objął sam Waldemar "Pegaz Ass" Nowak, zastępując Emilusa. Zbiegło się to w czasie z dużymi zmianami kadrowymi w redakcji. Wraz z numerem #86 redakcja wróciła do nazwy "Secret Service", ale było już za późno, by się odbić...
Numer 95 był tym ostatnim. Kolejny, #96, był gotowy, ale nie trafił do drukarni. Na stronie Sikretii możecie znaleźć spis treści.
W ostatnim dniu 2001 roku na stronie internetowej "SS" pojawiła się następująca informacja:
W związku z ciężką sytuacją na polskim rynku prasowym oraz pogarszającą się kondycją pisma, kolejne wydania Secret Service zostają wstrzymane na czas nieokreślony. Tym samym chcielibyśmy podziękować wszystkim naszym Wiernym Czytelnikom za wiele dni, miesięcy, lat spędzonych razem z nami. Niech SECRET SERVICE zawsze będzie z Wami! - Redakcja Secret Service. Redakcja pierwotnie utrzymywała, że informacja pojawiła się na stronie w wyniku włamania. Nowy numer jednak się nie ukazał. Ekipa zapaleńców stworzyła kilkadziesiąt numerów "duchowego spadkobiercy", e-zina "SS-NG", ale i on w końcu zniknął. Na rynku pozostały głównie magazyny wspierane przez zachodnich wydawców i mogące zaoferować konkretną zawartość płyty CD (później DVD). Epoka luźnego podejścia do growego dziennikarstwa właśnie się kończyła.
A o tym, co aktualnie robią redaktorzy kultowego czasopisma, możecie przeczytać w naszym obszernym artykule.