Rozważania NaGórze: Nie wyrzucajcie Waszych PSP
Czyli kilka powodów dla których po latach nadal warto posiadać poczciwe PlayStation Portable.
Przestarzała konsolka sprzed ponad dekady, drugi Dreamcast, wielki przegrany z Nintendo DS, mobilna porażka Sony - wszyscy słyszeliśmy te opinie. Ba, niektórzy wciąż je powtarzają, z uporem godnym lepszej sprawy. Pozwólcie zatem że dla odmiany powiem kilka ciepłych słów o mojej najulubieńszej jak dotąd konsoli przenośnej.
Rzecz jasna, zapewne nie jestem tu stuprocentowo obiektywny. Nie bez znaczenia jeśli idzie o moją sympatię wobec PSP mogą być okoliczności jej zakupu. Pracowałem wtedy w Japonii, kupiłem ją zimą tuż przed świątecznym wyjazdem do kolegi i po raz pierwszy grałem w Lumines w shinkansenie śmigającym pośród zaśnieżonych pól pomiędzy Tokio i Kioto. Nic dziwnego, że gra i towarzyszące jej doznania wdrukowały mi bardzo pozytywne konotacje wobec PSP.
Niemniej jednak ponad dekadę po premierze nadal warto mieć pod ręką PlayStation Portable, bo...
...bo w niektóre tytuły nie zagracie nigdzie indziej.
Z przyczyn formalno-prawnych lub niekiedy obojętności wydawców część tytułów z PSP dostępna jest tylko i wyłącznie na płytkach UMD, natomiast nie istnieje ich wersja cyfrowa. Jedynym legalnym sposobem by zapoznać się z dwoma pierwszymi częściami Lumines jest kupić oryginał na fizycznym nośniku. To samo dotyczy Final Fantasy: Crisis Core, niepozbawionego wad, acz interesującego prequela siódmej części cyklu. Podobnie sprawa ma się z jRPG-ami Brave Story: New Traveller i Valkyrie Profile: Lenneth, życzliwie przyjętym przez fanów serii Kingdom Hearts: Birth by Sleep, PSP-ową wersją darmowego hitu sieci N+, wciągającym Diablo-klonem Dungeon Siege: Throne of Agony czy logiczno-zręcznościowymi Every Extend Extra i Gunpey. By zagrać w nie legalnie, potrzebne są oryginały, których nie uruchomicie nigdzie indziej jak tylko na PSP z napędem UMD (co skreśla pozbawione go PSP Go, chyba że zaczniemy kombinować z nieco szemranymi trikami, o czym dalej).
...bo PSP to raj dla retro-maniaków.
Na PSP zagracie w gry z pierwszego PlayStation, co jest fantastycznym sposobem na odkrycie ich na nowo - stosunkowo prosta grafika mniej razi na niedużym ekranie. Do tego dochodzą dedykowane PSP remake’i: Tactics Ogre, Lunar Silver Star, Final Fantasy Tactics, Mega Man, Ghosts’n’Goblins. Tak, wiem, we wszystkie te tytuły zagrać można również na Vicie. Ale jeśli dodamy tytuły z NeoGeo, z których część jest nie do kupienia w cyfrowej dystrybucji, a także dostępne tylko na UMD antologie Samurai Shodown, Metal Slug i King of Fighter - to już robi się spora pula doskonałych klasyków. Dołóżmy do tego kompilacje gier Taito, Atari, Activision, Namco, Midway czy EA, rzecz jasna wyłącznie w wydaniach pudełkowych, a otrzymamy masę krytyczną która dla każdego retro-fana stanowić będzie wystarczający pretekst by zaopatrzyć się w PlayStation Portable.
...bo na PSP dostępne są użytki homebrew.
Homebrew, czyli gry i programy chałupniczej proweniencji, niemożliwe do uruchomienia na oryginalnych firmware’ach Sony, to argument zawsze podnoszony jako uzasadnienie przez osoby korzystające ze złamanych firmware’ów. Co prawda nader często są one li-tylko listkiem figowym wątpliwej jakości, ale oddajmy sprawiedliwość nielicznym uczciwym użytkownikom PSP - część z nich jest faktycznie przydatnym uzupełnieniem funkcjonalności konsoli. Dwa programy z których korzystałem najczęściej to Bookr, czyli prosty czytnik e-booków (serio, to że na PSP i Vicie nie da się czytać e-książek to jedna z ich największych wad), oraz PSPKanji, służące mi do powtarzania japońskich ideogramów. Oczywiście, teraz znacznie lepsze aplikacje znajdziemy na dowolnej komórce - ale pamiętajcie, że dekadę temu nie było tylu alternatyw. Pierwsza wersja Androida ukazała się w 2008 roku, a pierwsze iPhone’y były wtedy zaporowo wręcz drogie (tutaj akurat niewiele się zmieniło). Inne ciekawe programy z których korzystałem na konsoli Sony to PSP-Disp (pozwalająca użyć PSP jako dodatkowego ekranu PC), Universal Remote i IR Shell (dzięki którym można było zmienić PSP-1000 w uniwersalnego pilota do telewizora) oraz PSPSeq i PSPRhythm (czyli proste sekwencery do tworzenia muzyki). Dziś to raczej pieśń przeszłości - ale w 2006 roku homebrew naprawdę znacznie rozszerzało możliwości konsoli.
...i gry homebrew.
Co prawda wiele z nich to mniej lub bardziej wierne kopie popularnych tytułów, z których większość jest wątpliwa z legalnego punktu widzenia, ale znajdziemy też parę ciekawych gier. Do kategorii ksero-podróbek należą między innymi rozmaite klony Geometry Wars i R-gear, bliźniaczo podobne do R-type. Do “mocno inspirowanych” zakwalifikowałbym logiczno-zręcznościowe Pollo Pollo (wariacja w temacie Puyo Puyo) i Go Go Goo! (pomysł i poziomy odgapione ze starutkiego Troddlers). Kolejne piętro to porty, takie jak zgrabnie omijające kwestię legalności Reminiscence (do działania wymaga plików Flashbacka, ale skąd gracz je weźmie jest jego sprawą) i przeniesione z PC darmowe Blobby Volleyball i Cave Story. Najciekawsze oryginalne tytuły, dostępne tylko na PSP to HexAxis, skrzyżowanie Tetris, Lumines i gry w kości, SnakeSP, czyli bekający (sic!) wąż w wektorowej oprawie graficznej à la Flow, pierwsze misje No Gravity (wersja demo gry, która w ostatecznej postaci wyglądała zupełnie inaczej), logiczne Droplets, dziwaczne Panic Paradyz i kojące Ukke.
...i jeszcze emulatory homebrew.
Szczerze, tak z ręką na sercu, to jest mój powód numer jeden jeśli idzie o PSP, do tego stopnia, że zasługuje na oddzielny punkt. Dla dzieciaka wychowanego w latach osiemdziesiątych móc nosić w kieszeni ośmiobitowe mikrokomputery z tamtej epoki (ZX Spectrum, Amstrad CPC, Commodore, Atari, czy mniej znane, jak BBC Micro czy Thomson) to spełnienie marzeń. Dla nastolatka grającego w latach dziewięćdziesiątych na Amidze i Atari ST możliwość sięgnięcia po ich największe hity to po prostu mokry sen. A jeśli jeszcze dołożymy do tej mieszanki konsole i automaty, czyli wszystkie Gameboye (Advance, Color, classic), NES i SNES, NeoGeo, automaty CPS-1 i CPS-2 - otrzymamy ni mniej ni więcej, tylko fantastyczną zabawkę dla nostalgicznego geeka po trzydziestce. To właśnie na PSP odświeżam sobie czasem amstradowe Fruity Frank i Ghosts’n’Goblins, to na PSP raz na ruski rok zapuszczam Ninja Masters z NeoGeo, to na PSP katowałem Final Fantasy VI, kiedy padły mi save’y w pecetowym emulatorze, to na PSP powracam do gier z Game Boya (zarówno klasyka, jak i Advance’a) gdy mam ochotę je sobie przypomnieć.
...bo iso na PSP to niekoniecznie piraty.
Na zakończenie argument nieco ambiwalentny. Nie zrozumcie mnie źle - nie namawiam nikgoo do piracenia. Jednak w czasach gdy zamknięto już front PlayStation Store dla PSP, a część gier dostępna jest tylko na UMD i ciężko je zdobyć (małe nakłady, brak wznowień, wydania tylko w jednym z regionów), jest to jakaś alternatywa. Jeśli o mnie idzie, to mam na karcie pamięci pliki iso z grami, ale tylko takie, których oryginał posiadam - pudełka z płytkami stoją na półce, a moje PSP jest całkowicie cyfrowe. Podobnie jak Vita, tyle tylko że parę lat wcześniej i - w przypadku niektórych tytułów - sam musiałem nadrobić brak wersji cyfrowej. Skądinąd znam posiadaczy PSP Go którzy z powodu braku napędu UMD robili dokładnie to samo - kupowali oryginały, po to tylko by móc z czystym sumieniem korzystać z obrazów iso.
Do tego korzystanie z przerobionego firmware’u w PSP pozwala konwertować gry z pierwszego PlayStation na format odczytywalny przez wbudowany weń emulator. Tym samym możliwe jest granie w tytuły z z szaraka które z przyczyn prawnych lub technicznych nie trafiły nigdy do PSN Store (patrz punkt pierwszy). W ten oto sposób na moim PSP mogłem bawić się Heart of Darkness Erica Chahi i Lode Runnerem Douglasa Smitha, dwiema świetnymi grami, które inaczej nie byłyby na nim dostępne.
...więc lubta PSP!
Sony popełniło wiele błędów w trakcie życia PSP, ale i tak udało im się wykroić dla siebie znaczny kawał rynku konsol przenośnych. Niestety, rewolucja smartfonowa zapędziła cały ten rynek w niszę ekologiczną, gdzieś na krawędzi gier mobilnych i “dużych” konsol. Vita jest już pogrobowcem tej epoki, ale PSP wstrzeliło się w swój czas i, jak widać z pieczołowicie wyliczonych powyżej powodów, dekadę później nadal można z niego wycisnąć całkiem sporo. Podobnie jak Dreamcast, do którego bywa porównywane, PSP może przegrało walkę z konkurencją, ale podbiło serca fanów retro, emulacji i japońskich RPG-ów. Ja w każdym razie ruszając w podróż służbową pilnuję by PSP mieć pod ręką, bo są to moje drzwi do wirtualnych światów z przestrzeni ostatnich dekad.
Bartłomiej Nagórski