Rozśmieszy, zabije ćwieka i zna mnóstwo opowieści - The Cave [DWUGŁOS]
26.01.2013 18:35, aktual.: 08.01.2016 13:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dawno nie mieliśmy okazji do napisania, że właśnie pojawiła się nowa gra Rona Gilberta, więc nic dziwnego, że rzesza graczy czekała na The Cave. Zwłaszcza tych wychowanych na Maniac Mansion czy The Secret of Monkey Island. Warto zwiedzić tę jaskinię? Moim i Tomka zdaniem tak, chociaż różnych "ale" nie brakuje.
Maciek: The Cave spełniło twoje oczekiwania? Moje połowicznie. Ta bardzo fajna, śmieszna i przyjemnie inna gra - świetnie bawiłem się przechodząc ją po raz pierwszy, ale za wcześnie wystartowałem z drugim przejściem. Sporo elementów się powtarza, co sprawia, że czuję się tu zbyt znajomo. Jasne, zagadki można próbować rozwiązać nieco inaczej, ale nie jest to taka odmiana na jaką liczyłem. Zamiast przejść drugi raz od razu, zrobię to za tydzień.
Tomek: Przyznaję, że sam trochę nie wiedziałem, czego oczekiwać. Czekałem na The Cave, bo to gra Rona Gilberta i Double Fine, a obie te marki darzę niezwykłą estymą. Prywatnie spodziewałem się, że będzie trochę więcej skakania po platformach, ale rzeczywistość mnie nie rozczarowała - i tak gra się przyjemnie. I faktycznie, masz rację, chyba nie jest to gra, przy której chce się zarywać noce. Raczej dobry sposób na relaks po męczącym dniu, sposób na miłe spędzenie paru godzin.
Maciek: Wiem, że grasz na PC. Zdarzają się tam chrupnięcia? Na Xboksie na początku strasznie mnie denerwowała ta mikroczkawka. Zeszłorocznego FEZ-a przez coś takiego odstawiłem na jakiś czas. Na szczęście w The Cave im głębiej, tym płynniej. Tylko na początku trzeba się trochę pomęczyć.
Tomek: Nie, jest bardzo płynnie i to nawet nie na jakimś specjalnie wypasionym sprzęcie. Denerwuje mnie za to sterowanie. Teoretycznie można grać na dwa sposoby - myszką albo klawiaturą. Wybrałem rzecz jasna to drugie, bo nie wyobrażam sobie, żebym miał "platformować" przy pomocy gryzonia. Szkoda tylko, że nie można go samemu na stałe wyłączyć. Czasem powoduje to dziwne zachowania bohatera - chcę skoczyć w prawo, a jego znosi w lewo, bo akurat po tej stronie zostawiłem kursor. Teoretycznie on, zdaje się, powinien się sam wyłączać, ale zajmuje mu to jakoś strasznie dużo czasu. Na szczęście to nie jest jednak platformówka i spadnięcie w przepaść nie owocuje poważnymi konsekwencjami.
Podróżniczka w czasie
Maciek: Do wyboru jest siedem postaci, ale na przygodę zabieramy tylko trójkę. To decyduje o tym, jak będzie wyglądała zabawa - każdy bohater ma poświęconą mu planszę, która dopowiada nam o nim co nieco. Każdy ma też inną umiejętność specjalną, choć nie są to szczególnie zakręcone pomysły. Zastosowanie narzuca się samo i na pewno nie jest to gra, w której klikamy wszystkim na wszystkim w nadziei, że w końcu wpadniemy na absurdalne rozwiązanie. Masz swojego faworyta? U mnie to na pewno podróżniczka w czasie z uwagi na jej etap, który w końcu rozdzielił się na trzy plany czasowe, sprawiając mi trochę kłopotów i sporą satysfakcję, gdy wreszcie go pokonałem. Kilka pomysłów było bombowych. Z kolei gdy przemierzałem planszę rycerza, gra mnie oszukała. Nie chcę tutaj spoilować, ale przeszedłem ją tak, że smok nie miał prawa zrobić potem tego, co zrobił! No, ale "narrator" miał przynajmniej okazję do wygłoszenia kilku błyskotliwych komentarzy, więc wybaczam.
Tomek: Nie grałem jeszcze aż tak dużo jak Ty, więc wstrzymam się od ostatecznych wyroków. Na pewno podobał mi się etap Wieśniaka - klimat koszmarnego karnawału i kartonowe dekoracje kojarzyły mi się a to trochę z Psychonauts, a to trochę z LittleBigPlanet.
Maciek: Sama jaskinia to też w pewnym sensie bohater opowieści. Jej kwestie są prześmieszne, podobnie zresztą jak innych napotykanych bohaterów. Kwestii górnika domagającego się zwrotu jego wagoników mógłbym słuchać w kółko. Nie żebym tarzał się ze śmiechu, ale dobre samopoczucie to coś, co towarzyszyło mi przez całą przygodę (no, oprócz epizodu z bliźniakami, brr).
sir Wygodnicki i mhhroczne bliźniaki
Tomek: Tu pełna zgoda. Sam pomysł z gadającą jaskinią będącą narratorem opowieści jest znakomity. To zresztą tu kryje się większość humoru, który znaleźć można w grze. A tego, tak swoją drogą, jest zdecydowanie mniej, niż się spodziewałem. Nie powiem, żebym oczekiwał jakiejś szalonej komedii, ale sądziłem, że będzie trochę... hm, lżej? Bo wymowa The Cave bywa przecież dosyć gorzka. Co oczywiście nie jest wadą - wręcz przeciwnie, to przemieszanie elementów zabawnych i całkiem poważnych to jedna z największych zalet gry. Kojarzy mi się to trochę ze Stacking, gdzie czułem coś podobnego.
Maciek: Zagadki sprawiły ci trudność? Póki co tak naprawdę zaciąłem się na dłużej raz. W innych wypadkach gra idealnie wpasowała się w prędkość pracowania moich szarych komórek. Najpierw zacięcie, potem zastanawianie się czy to aby nie jakiś błąd niedopracowanej gry, a w końcu odkrycie rozwiązania, które cały czas miałem przed oczami. Moim zdaniem nie jest to trudna gra, ale taka "w sam raz", choć weterani dawnych przygodówek na pewno parskną teraz ze śmiechu.
Tomek: Ja na razie zaciąłem się raz i to tylko dlatego, że sądziłem, iż pewien element (nie mówię jaki dokładnie, żeby nie psuć nikomu zabawy) to jedynie dekoracja - a okazało się, że trzeba na niego wskoczyć. Same zagadki są raczej bardzo proste i wymagają tylko logicznego myślenia. Wyjadacze przygodówek czy rozmaitych "puzzle games" mogą być zawiedzeni, jeśli nastawiają się na szczególne wyzwanie dla szarych komórek. Tzw. "przeciętny zjadacz gier" powinien być jednak usatysfakcjonowany.
Jest jaskinia, jest i smok
Maciek: Nie sądzę, żebym pod koniec roku typował The Cave do jakiejś nagrody, ale nie mam problemów z poleceniem jej w zasadzie każdemu. To bardzo sympatyczna gra, w dodatku z gatunku, który jest w odwrocie (pamiętaj, że nie gram na PC). Mogłaby być bardziej rozbudowana, to na pewno. Pewnie mogłaby mieć też tryb kooperacji sieciowej, a nie tylko lokalnej, chociaż po przejściu stwierdzam, że rzeczywista współpraca pomiędzy postaciami to zaledwie promil zabawy. Można grać samemu i jest super, a gdybyśmy grali we trójkę przez sieć, dwie osoby mogłyby się nudzić, stojąc w z góry wyznaczonych miejscach.
Tomek: Co do kooperacji, to w pełni się z Tobą zgadzam, ale co do reszty to, hm, sam nie wiem. Na pewno nie uważam, żeby był to przedstawiciel gatunku będącego w odwrocie. Na PC przygodówek jest mnóstwo, w dodatku ich bardziej hardkorowych fanów The Cave odstraszy elementami zręcznościowymi. Ale zgadzam się, że słowa "sympatyczna" idealnie do tej gry pasuje. Nie budzi może specjalnie gorących emocji - ani pozytywnych, ani negatywnych - to nie jest rzecz, o której chciałoby się z kimś dłużej dyskutować czy kłócić, ale po prostu dobrze się przy niej człowiek bawi. Mi to w sumie wystarcza.
Czasem trzeba użyć siły
Maciek: Dokładnie. Kilka osób widząc, że gram, pytało "I jak?" i zawsze The Cave polecałem. Ale faktycznie nie jest to gra, za którą gorąco agituję, grożąc zakończeniem przyjaźni jeśli ktoś mnie nie posłucha.
--
The Cave jest dostępne w cyfrowej dystrybucji na PC, Xboksie 360, Playstation 3 i Wii U