Rozpłaszczyć pająka, czyli krótka historia dwuwymiarowych gier ze Spider-Manem
Nostalgicznie o Spider-Manie.
Posiadacze PlayStation 4 właśnie cieszą się z najnowszej gry ze Spider-Manem w roli głównej. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że jest to produkcja bardzo dobra, która prawdopodobnie stanie się tym dla marvelowskiego Ścianołaza, czym dla Batmana był cykl z „Arkham” w tytule. Czy w związku z tym powinniśmy szykować się na cyfrowy renesans tego bohatera? Raczej nie, w końcu Człowiek Pająk w świecie elektronicznej rozrywki radzi sobie całkiem nieźle od dobrych 18 lat. I chociaż kolejne gry rzadko zbierały maksymalne oceny, to krzywdzące byłoby stwierdzenie, że firma Activision zmarnowała potencjał drzemiący w pajęczej marce. Czas jednak pokaże, jakie cuda ostatecznie zrobi z nią Sony.Chyba każdy z czytających te słowa bez trudu wygrzebie z pamięci którąś z ostatnich gier ze Spider-Manem. Może to będzie tytuł na licencji jednego z filmów z Tobey'm Maguirem, może któraś z gier stworzonych przez studio Beenox, a może najbardziej klasyczny z komputerowych Spider-Manów, ten na silniku pierwszego „Tony'ego Hawka”? A ile, drodzy czytelnicy, potraficie wskazać starszych produkcji z naszym bohaterem? Dla odświeżenia pamięci proponuję powrócić w mroki poprzedniego stulecia i zobaczyć, jak sobie w nich radził ten przyjazny bohater z sąsiedztwa.Pewnym wprowadzeniem w temat może być filmik, który pojawił się na Polygamii w zeszłym tygodniu. W odróżnieniu od niego, mój tekst skupia się tylko na XX wieku, czyli na nieskażonej Hollywood, dwuwymiarowej odmianie Pająka.Pierwsza gra ze Spider-Manem nosiła oczywiście tytuł „Spider-Man”. Ukazała się w 1982 roku na konsolę Atari 2600. Przejście etapów polegało na dostaniu się na dach budynku (rzecz jasna przy użyciu pajęczyny). W misji przeszkadzał nam Green Goblin. Jeśli nie obce są wam zręcznościówki z tamtych czasów, to wiecie czego się spodziewać. Skojarzenia z „Donkey Kong” są jak najbardziej trafne, choć skakanie zastąpiono pełzaniem. Jak przez mgłę pamiętam tę produkcję ze sprzętu o dumnej nazwie Rambo Tv Games. W porównaniu do kilku innych tytułów, nie skradła jednak mego młodzieńczego serca, zwłaszcza, że na przełomie lat 80. i 90. moja wiedza na temat superbohaterów ograniczała się do Supermana i Batmana, więc magia postaci nie miała tutaj prawa zadziałać.W 1984 roku Spider-Man pojawił się w jednej z odsłon cyklu „Questprobe” – tekstowych przygodówek z bohaterami wydawnictwa Marvel. Później nastąpił pięcioletni przestój, aby na przełomie dekad Ścianołaz powrócił w pełnej chwale, zalęgając się na każdej możliwej maszynie do grania. Jeśli chodzi o „macierzyste” medium, czyli komiksy, to koniec lat 80. można uznać za naprawdę dobry okres dla pajęczych tytułów. Jeszcze w 1987 roku ukazała się klasyczna opowieść „Ostatnie łowy Kravena”, będąca, jak na przygody naszego herosa, dziełem naprawdę mrocznym (co w tamtych czasach oznaczało, że również dojrzalszym). Rok później rysownikiem głównej serii, „The Amazing Spider-Man”, został Todd McFarlane. To on, wspólnie ze scenarzystą, Davidem Michelinie, wprowadził na arenę Venoma – arcywroga naszego bohatera, który szybko zyskał sporą popularność, doczekując się – co raczej w przypadku superłotrów niespotykane – własnej miniserii. Nie ulega wątpliwości, że duet McFarlane-Michelinie bardzo mocno przyczynił się do wzrostu popularności komiksów z Człowiekiem Pająkiem, co szybko przełożyło się na rynek gier wideo.Jeszcze w 1989 roku Pajęczak pojawił się w „The Amazing Spider-Man and Captain America in Dr. Doom's Revenge!” (tytuł chyba mówi wszystko), aby rok później wystąpić w aż trzech grach. Pierwsza z nich miała oczywisty tytuł „The Amazing Spider-Man” i wydana została na wszystkie liczące się wówczas komputery (PC, Amiga, Commodore 64 i Ataris ST). W tym nafaszerowanym zagadkami, dosyć topornym dziele głównym celem postawionym przed graczem było uwolnienie Mary Jane. Podobna misja czekała nas w grze pod identycznym tytułem, która ukazała się na Game Boya. W tym przypadku jednak szukanie przełączników zastąpiono walką – elementem dominującym w większości produkcji ze Spider-Manem. Trzeci tytuł, „The Amazing Spider-Man vs. The Kingpin”, wydany został przez firmę Sega. Również w nim ratowaliśmy Mary Jane, a rozgrywkę oparto na klasycznym połączeniu platformówki z chodzoną nawalanką. W 1990 roku światło dzienne ujrzała tylko wersja na Master System, ale przez kolejne lata japoński gigant wypuszczał porty na każdą ze swoich maszynek, aż w 1993 roku zakończył ten proceder na Sedze CD (ta wersja mogła pochwalić się w pełni udźwiękowionymi, animowanymi przerywnikami). Warto w tym miejscu odnotować, że pierwszym tytułem Segi, w którym pojawił się Człowiek Pająk był „The Revenge of Shinobi”. W produkcji z 1989 roku występuje boss bardzo podobny do Pajęczaka (firma zakupiła licencję na bohatera dopiero rok później, więc to nieoficjalne cameo). Żeby było zabawniej w „Shinobim” pojawia się jeszcze kilka innych ikon popkultury (m.in. Godzilla i Batman), ale tylko występ Spider-Mana został z czasem „zalegalizowany”.Sega miała prawa do postaci, więc kuła żelazo póki gorące. W ten sposób, w roku 1991, na automatach pojawił się „Spider-Man: The Video Game” – prawdopodobnie najładniejsza dwuwymiarowa gra o Człowieku Pająku, prawdziwe spełnienie marzeń wszystkich fanów. Był to klasyczny beat'em up, w którym do dyspozycji gracza, oprócz tytułowego bohatera, oddano Black Cat, Hawkeye'a i nieco już dzisiaj zapomnianego Namora. W produkcji nie mogło oczywiście zabraknąć Venoma, wówczas najgorętszego przeciwnika Spider-Mana, który zaskarbił sobie serca większości nastoletnich fanów. W tym samym roku pajęczy heros pojawił się jeszcze gościnnie w „The Punisher: The Ultimate Payback!” – celowniczku na Game Boya, w którym pomagał Frankowi Castle uwalniać zakładników.Kolejny rok przyniósł sequel gry na Game Boya, a także dwie większe produkcje: „Spider-Man: Return of the Sinister Six” oraz „Spider-Man and the X-Men in Arcade's Revenge”. Pierwsza z nich ukazała się na 8-bitowych konsolach Segi i Nintendo (plus na Game Gear), a druga na sprzętach 16-bitowych (i ponownie na Game Gear oraz dodatkowo na Game Boyu). W obu tytułach nacisk położono przede wszystkim na aspekt platformowy, więc osoby,którym przypadł do gustu automatowy Spider-Man mogły czuć się zawiedzione. „Spider-Man and the X-Men” to kolejny przykład growego odpowiednika crossoveru. Wcześniej Spider-Mana żeniono już z różnymi marvelowskimi herosami, ale – nie licząc wspomnianego wyżej „Spider-Man: The Video Game” – miało się to udać dopiero kilka lat później, kiedy za tego typu mariaże zabrał się Capcom.Tradycyjnie następny rok to kolejny Spider-Man na Game Boya. Tym razem formuła ostatecznie się wyczerpała i „The Amazing Spider-Man 3: Invasion of the Spider-Slayers” na długie lata pozostał ostatnim kieszonkowym Pająkiem (kolejny występ Petera Parkera na przenośnej konsolce Nintendo nastąpił dopiero siedem lat później, tym razem w wersji kolorowej). Oprócz portu „The Amazing Spider-Man vs. The Kingpin” na Segę CD rok 1993 nie przyniósł więcej pajęczych tytułów.Jeszcze gorzej pod tym względem wypadł rok 1994, w którym na rynku pojawiła się tylko jedna pozycja. Dzisiaj jedna gra na rok to całkiem niezły wynik, ale patrząc przez pryzmat lat poprzednich, taki spadek liczby gier z Człowiekiem Pająkiem mógł niepokoić. Na szczęście tym jedynym rodzynkiem był „Spider-Man and Venom: Maximum Carnage”. Jeśli pamiętacie komiksy wydawane przez TM-Semic, to waszej uwadze nie mogła umknąć historia pt. „Maksimum Carnage”. Pierwszy długi crossover na naszej ziemi, rozpisany na niebotyczną liczbę 7 numerów, był wydarzeniem tyleż hucznym, co w opinii wielu nieudanym. Dzisiaj można spoglądać na niego z sentymentem, traktując jako modelowy przykład komiksu superbohaterskiego z lat 90. Zresztą dla małoletniego fana naiwna fabuła schodziła na dalszy plan, kiedy tylko dostawał panteon mniej lub bardziej ważnych bohaterów i cały tabun psychopatycznych złoczyńców. Wszyscy oni pojawiają się w grze studia Software Creations, a tytułowi protagoniści są oczywiście w pełni grywalni. Tak, to pierwsza gra, w której można sterować Venomem. Jest to typowe chodzone mordobicie: zastępy przeciwników pojawiają się z obu stron ekranu, a my radośnie ich tłuczemy, czemu towarzyszą komiksowe onomatopeje. Tytuł ten ukazał się na dwie najważniejsze wówczas konsole, czyli SNES-a i Genesis (poza USA znaną pod nazwą Mega Drive). W roku następnym doczekał się kontynuacji, pt. „Venom/Spider-Man: Separation Anxiety”. Zwracam uwagę, że tym razem Venom pojawia się jako pierwszy, bowiem to na jego komiksowych przygodach luźno oparto fabułę tej produkcji.Jeśli kogoś w latach 90. ominęły kolorowe zeszyty z Człowiekiem Pająkiem, to na pewno nie umknęła jego uwadze kreskówka, którą w drugiej połowie dekady emitowała telewizyjna dwójka, a kilka lat później kanał Fox Kids. Na fali jej popularności w 1995 roku powstał „Spider-Man: The Animated Series” (oczywiście na 16-bitowe sprzęty Segi i Nintendo). Jak większość pajęczych gier była to platformówka z uproszczonymi elementami walki. Podobnie „The Amazing Spider-Man: Lethal Foes” – całkiem ładnie wyglądająca produkcja, którą mogli się cieszyć tylko japońscy posiadacze Super Nintendo. Nigdy bowiem oficjalnie nie ukazała się poza Krajem Kwitnącej Wiśni. Tytuł ten bazował na czteroczęściowej miniserii wydanej przez Marvela w 1993 roku. Trzy gry, które przyniósł rok 1995, mogły nastrajać optymizmem, ale tak naprawdę były łabędzim śpiewem dwuwymiarowego Spider-Mana.Jest jeszcze jedna gałąź tytułów ze Spider-Manem, o których nie można zapominać. To produkcje wydane przez Capcom. Wszystko zaczęło się pod koniec 1994 roku od „X-Men: Children of the Atom” – gry powstałej na płycie CPS-2, tej samej, na której hulały wszystkie ówczesne bijatyki japońskiego studia. Romans Capcomu z Marvelem zaczął się od brawlera z Punisherem, ale to właśnie przygody mutantów Xaviera zainicjowały serię klasycznych mordobić, które ukazują się do dzisiaj. Kolejnym naturalnym krokiem było dzieło, w którym wystąpiliby najbardziej rozpoznawalni bohaterowie amerykańskiego wydawnictwa. I tak w 1995 roku na automatach zadebiutowała gra „Marvel Super Heroes”, w której obok Kapitana Ameryki, Wolverine'a i Hulka nie mogło zabraknąć Spider-Mana.Rok później na SNES-a Capcom wypuścił „Marvel Super Heroes: War of the Gems”, ale akurat ten tytuł, poza występującymi w nim bohaterami i ogólną koncepcją fabuły, zbudowaną wokół Kamieni Nieśmiertelności, nie miał za wiele wspólnego z interesującym nas cyklem mordobić. Ot, był to klasyczny przedstawiciel najpopularniejszego 16-bitowego gatunku, czyli trochę skaczemy, trochę bijemy. Warto go jednak odnotować, gdyż i w tej produkcji występuje Człowiek Pająk. Później, konkretnie w 1997 roku, bohater z sąsiedztwa pojawił się w bijatyce, w której w trakcie walki można było swobodnie przełączać zawodników: „Marvel Super Heroes vs. Street Fighter”, a następnie w pierwszej części crossoveru totalnego, czyli „Marvel vs. Capcom: Clash of Super Heroes” (grywalną postacią był tutaj również nasz ulubieniec Venom). Na tę chwilę ostatnią odsłoną cyklu jest zeszłoroczne „Marvel vs. Capcom: Infinite”, ale biorąc pod uwagę ogólną popularność marvelowskiego uniwersum, nic nie wskazuje na to, żeby Capcom miał szybko zrezygnować z gier z „vs.” w tytule. O tym, jak mocna jest pozycja capcomowskiego Spider-Mana może zresztą świadczyć fakt, że wystąpił on w komiksowej miniserii „Spider-Verse”, gdzie, wykrzykując nazwy poszczególnych ciosów, bezskutecznie próbował stawić opór międzywymiarowemu wampirowi.Ostatnia na wiele lat gra, w tytule której pojawia się pajęczy bohater, ujrzała światło dzienne w roku 1996. Za jej stworzenie odpowiadało znane z genesisowej adaptacji „Parku Jurajskiego” studio BlueSky Software. Płynność ruchów i digitalizowana, realistyczna grafika mogły się podobać, jednak „The Amazing Spider-Man: Web of Fire” rynku nie zawojował. No, ale czy może stać się hitem gra wydana tylko na tak niszowy sprzęt jak Sega 32X? Po niej nastąpiła wielka, czteroletnia smuta. Jeśli chodzi o komiksy, to w Marvelu nie działo się wówczas zbyt dobrze. O ile początek lat 90. był dla niego złotym okresem, w którym pobite zostały wszelkie możliwe rekordy sprzedaży (w czym swój udział miał pierwszy numer autorskiej serii Todda McFarlene'a zatytułowanej po prostu „Spider-Man”), o tyle w drugiej połowie dekady nad wydawnictwem zawisło widmo bankructwa. W takich warunkach raczej nikt nie myślał o kolejnych grach... Ostatecznie wydawnictwo przetrwało, a dobra passa przeniosła się na inne media. Na rynku gier odrodzenie nastało wraz z przejęciem praw do elektronicznych adaptacji Spider-Mana przez Activision. Pierwszy trójwymiarowy Pajęczak był świetny, a na jego popularność w równym stopniu wpłynął wyciągnięty z niebytu bohater, jak i fakt, że mogli się nim cieszyć posiadacze wszystkich liczących się w 2000 roku sprzętów do grania.XXI wiek to nowy rozdział w historii Spider-Mana. I to na każdym polu. Scenarzysta J. Michael Straczynski przywrócił świetność jego komiksowym przygodom, studio Neversoft skutecznie przeniosło go w trzeci wymiar, a Sam Raimi wyreżyserował film, na jaki ten bohater od dawna zasługiwał. Potem już jakoś poleciało: kolejne ekranizacje, kolejne gry i niesłabnąca popularność wiecznie młodego Petera Parkera. Opisanie zmian, jakie od tego czasu zaszły na każdym z tych pól to wyzwanie, którego się nie podejmę. Jeśli chcecie być w miarę na bieżąco, warto sięgnąć po serię wydawaną przez Egmont (opóźnienie w stosunku do oryginału wynosi niecałe cztery lata). A już za miesiąc do kin zawita „Venom”, w którym Człowieka Pająka co prawda zabraknie, ale przecież dobrze wiemy, jak to wszystko się zaczęło.Spider-Man ma się dobrze, jego pozycja jako ikony Marvela wydaje się niezagrożona, a gier z jego udziałem pewnie długo nie zabraknie. W tym festiwalu obfitości warto czasami poszukać starszych perełek: tak komiksowych, jak i growych.