Rozmawiamy z nowym-starym naczelnym CD‑Action. "Powrót CDA to swego rodzaju cud"
Jeszcze kilka miesięcy temu takiego scenariusza nie napisałaby nawet najbardziej optymistyczna osoba. Tymczasem CD-Action wraca do życia - i ma bardzo ambitne plany.
Jeszcze na przełomie kwietnia i maja zanosiło się na czarny scenariusz - że "CD-Action" upadnie. Wprawdzie wydawnictwo Bauer w komunikacie stwierdziło, że prowadzone są rozmowy z potencjalnymi inwestorami, ale nawet pracownicy pisma nie bardzo wierzyli w te zapewnienia. "Bardziej im się opłaca powiedzieć, że jest inwestor i jakoś to będzie, niż ryzykować sabotowanie pisma" – mówiło wprost anonimowe źródło Polygamii. Pod koniec maja pojawiła się informacja, że rozmowy z inwestorem faktycznie trwają. W lipcu dowiedzieliśmy się, że "CD-Action" wraz z magazynem "PC Format" przejęła grupa Fantasyexpo, a pismo w "nowych barwach" 25 sierpnia trafiło do kiosków. Z tej okazji porozmawialiśmy z Dawidem Bojarskim - nowym/starym redaktorem naczelnym "CD-Action". Dawid Bojarski był jedną z osób, która odeszła z redakcji, ale wróciła, gdy pojawił się nowy inwestor.
Adam Bednarek, Polygamia: W kwietniu chyba nie uwierzyłbyś w to, że cała historia z "upadkiem >>CDA<<" będzie mieć jednak szczęśliwe zakończenie, prawda? I że pismo pod skrzydłami nowego wydawcy ukaże się już w sierpniu?
Dawid Bojarski, redaktor naczelny "CD-Action": Życie nauczyło mnie, żeby nie odrzucać nawet najbardziej nieprawdopodobnych scenariuszy, ale tak - to jest swego rodzaju cud.
Od jak dawna wiedziałeś, że Fantasyexpo jest zainteresowane kupnem praw do pism?
Wiedziałem trochę wcześniej, niż wszyscy się o tym dowiedzieli. Wcześniej rozmawialiśmy o pomysłach na prowadzenie "CDA". Nie wiedziałem, co z tego wyjdzie. Ludzie z Fantasyexpo zgłosili się, zanim doszło do ostatecznego porozumienia z Bauerem. Byłem świadomy, że są zainteresowani przejęciem praw, ale nie było jeszcze jasne, czy na pewno zdecydują się kupić "CDA" i "PC Format" i czy dojdzie do transakcji.
Wydawca odrobił lekcję, od razu zapewniając to, czego przez lata nie mógł zrobić Bauer. Jest lepszy papier, jest publicystyka, są dobrze znane nazwiska i nowe twarze. Jakie to uczucie, że nagle wszystko, czego wam brakowało, zostało załatwione?
To wspaniałe uczucie. Najważniejszą odrobioną lekcją jest jednak to, że wydawca nam ufa. Mamy dużą decyzyjność. Mamy wpływ na to, jaki papier możemy próbować. Są ramy finansowe, ale wybór należy do nas. Tak jak decyzja o tym, o czym i jak będziemy pisać.
Wydaje mi się, że największym dowodem na to, że wydawca wam ufa, jest okładka. Nie tylko symboliczna, ale też poniekąd kontrowersyjna. Pamiętam krążące po sieci przeróbki z Kojimą trzymającym plastikowego noworodka w rękach i podpisy pod obrazkiem: "oto para, która zdecydowała się na aborcję w szóstym miesiącu ciąży". Kiedy zobaczyłem okładkę nowego numeru, pomyślałem sobie: ryzykownie.
Okładka na pewno przyciąga wzrok. Zrobiliśmy głosowanie redakcyjne i prawie nikt nie zagłosował na żadną inną. Wybraliśmy ją jednogłośnie.
Czego najbardziej obawiałeś się przed premierą "pierwszego" numeru?
Premiera każdego numeru "CD-Action" to powód do stresu. Mamy tyle tekstów, że dałoby się nimi wypełnić książkę. A jest jeszcze wiele innych rzeczy, które po drodze mogą się wysypać. Wyszło jednak pod kilkoma względami lepiej, niż się spodziewałem.
A co jest "do poprawy"?
Papier, który mamy, jest przejściowy. Będziemy go zmieniać, dopóki nie znajdziemy idealnego. Ale nawet po tych zmianach znajdą się rzeczy, których będę się obawiał przy kolejnych numerach - to normalne.
"CD-Action" ewidentnie stanęło na nogi. W planach jest zbiórka. Zastanawiam się, czy czytelnik, widząc pismo w lepszej kondycji, będzie miał motywację, aby wpłacić pieniądze. Kiedy przyszłość "CDA" była pod znakiem zapytania, odzew byłby pewnie inny. Teraz jest z wami dużo lepiej.
Przede wszystkim to nie będzie zbiórka w typowym stylu - to będzie emisja akcji. Chodzi o to, żeby ludzie, którzy je kupią, mogli stać się współwłaścicielami marki. W grę wchodzi więc też finansowy zysk.
Pieniądze, które chcemy zebrać, pójdą na rozwój serwisu i kanału na YouTube. W siedzibie, której obecnie szukamy, chcemy stworzyć studio pozwalające nam na tworzenie materiałów, jakich po tak dużej marce każdy się spodziewa.
No właśnie. Co ze stroną, kiedy możemy się jej spodziewać? To też był jeden z elementów, o który nie mogliście się doprosić dawnego wydawcy.
Myślę, że możliwy termin to przełom 2020/2021. Ale nie wszystko od nas zależy. Firma, która będzie się tym zajmować, nie została jeszcze wybrana. Spodziewałbym się, że wejdziemy w 2021 rok już z nowym serwisem, ale zobaczymy. Może stanie się to wcześniej.
Jak wiele zależy od emisji akcji? Jeśli zbierzecie mniej, to serwis nie powstanie?
Nie, nowa strona na pewno będzie. Chodzi o to, żeby wszystko przyspieszyć. Na to pozwolą nam zebrane pieniądze. Na przykład sprzęt, który moglibyśmy kupić dopiero później, będziemy mogli mieć od razu.