Riot Games oskarżone o użycie wizerunku osoby bez jej zgody
Oto historia, która lekko wstrząsnęła społecznością "League of Legends" i internetem w weekend. Stephanie, dziewczyna ze zdjęcia, napisała długi post, w którym udowadnia, że wirtualna gwiazda świata League of Legends to ona. I ma ku temu konkretne powody.
16.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 10:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ta historia może wydawać się dziwna. I pewnie pierwszą reakcją wielu osób będzie wielkie: "Co?! Przecież one w ogóle nie są podobne". Ale przeczytajcie - możecie się zdziwić.
Zanim o sprawie - zacznijmy od krótkiego wprowadzenia dla tych, którzy nie są na bieżąco z uniwersum "League of Legends". Kim jest Seraphine? To grywalna postać "rozmarzonej piosenkarki" dodana w październikowym patchu 10.22 do "League of Legends" (informacje o łatce tutaj).
Jednocześnie Seraphine "poza grą" jest influencerką (tak, ma np. swojego Instagrama) i aspirującą piosenkarką. Kreując jej wirtualną postać, Riot Games wymyśliło, że będzie też śpiewała w zespole K/DA. Jeśli to też was ominęło - K/DA to (również wirtualny) girlsband, śpiewający po angielsku i koreańsku, do którego wokal podkładają rzeczywiste piosenkarki. Przyznaję - może to być zawiłe, gdy ktoś się zatrzymał na tym, że "LoL" to po prostu MOBA, a nie cały, alternatywny świat (tak jak ja).
Seraphine to Stephanie?
13 listopada w serwisie Medium pojawił się długi wpis niejakiej Stephanie, zatytułowany "Mój problem z Seraphine". Według autorki wpisu wirtualna gwiazda była wzorowana na jej wizerunku i charakterze. Skąd taki pomysł?
Stephanie wrzuciła garść swoich zdjęć, w której wskazuje na podobieństwa - ogólny wygląd, różowe włosy, okulary, zdjęcia z kotem. Jak zauważają internauci, nie ma w takich cechach nic szczególnego - sama Stephanie używa terminu "e-girl" jako pewnego popularnego stylu. Ale tropów jest więcej - jak chociażby to, że i prawdziwa, i wirtualna dziewczyna lubią rysować.
Jednak główną poszlaką ma być jej kilkumiesięczny związek z pracownikiem Riot Games. Mężczyzna (nazwany w tekście "John") miał ją zaprosić do firmy, a w końcu, w ramach niespodzianki, przyczynić się do tego, że jedna z nowych postaci w "League of Legends" będzie ją przypominała. Pomimo niechęci ze strony dziewczyny.
Związek zakończył się w 2019 roku, temat ucichł. Tymczasem świat zobaczył Seraphine w sierpniu 2020, a dokładnie 19 września 2020 roku - obrazek poniżej. Jak mówi Stephanie - dokładnie w dzień jej urodzin. I właśnie w jej urodziny "John" obiecał jej, że zobaczy "powiązaną z K/DA niespodziankę".
Im dłużej czytałem wpis na Medium, tym bardziej zaczynałem wierzyć, że faktycznie mogło dojść do takiej sytuacji. A gdzie leży konkretnie kłopot? Problemem autorki wpisu jest niechciane podobieństwo i poczucie, że jej osoba została wykorzystana przez wartą miliardy firmę, do stworzenia komercyjnej, wirtualnej postaci.
Stephanie jest zresztą pewna swego, bo zatrudniła prawnika, który już podjął rozmowy z Riotem.
Co na to firma? Riot zaprzecza wszystkiemu. Podkreśla, że Seraphine nie była wzorowana na Stephanie, a wspomniany przez nią pracownik Riota nie tylko odszedł rok temu, ale też nie był członkiem działu odpowiadającego za kreacje wizualne.
Niektórzy wskazują też na jednego tweeta autorstwa Jeevuna Sidhu, osoby odpowiedzialnej za kreację Seraphine, w którym dziękuje swojej partnerce za bycie inspiracją.
Kto ma rację? Na razie można tylko samemu obstawiać, po czyjej się jest stronie. Gracze przypominają jednak o istotnej aferze z 2018 roku, gdy wiele kobiet oskarżyło Riot Games o seksizm i dyskryminację ze względu na płeć. Po roku zadecydowano o wypłacie łącznie 10 milionów dolarów odszkodowań.