Recenzja: NieR: Automata

Recenzja: NieR: Automata

Recenzja: NieR: Automata
k4mon
24.01.2019 11:22, aktualizacja: 15.10.2020 11:14

Ludzkości nie da się uratować. Ale japoński rynek gier komputerowych jak najbardziej, czego świetnym przykładem jest NieR: Automata.

W czasach PS3/X360 japoński rynek gier komputerowych przeżywał kryzys. Problemy związane z nadejściem nowych technologii i nieprzyjazną architekturą japońskiej konsoli nie pozwalały twórcom gier z Kraju Kwitnącej Wiśni tworzyć dzieł które cieszyły by się takim uznaniem krytyków i społeczności jak chociażby generację wcześniej. Dodatkowo pokrętne próby zaspokojenia potrzeb zachodniego gracza i chęci kopiowania rozwiązań z ówcześnie najbardziej popularnych gier w większości przypadków nie wychodziły im na dobre. Nie można im było jednak odmówić posiadania twórców o wybitnej kreatywności. Osoby takie jak Shigeru Miyamoto czy Hideo Kojima to gwiazdy branży. Ale kto by pomyślał, że reżyser gry która była przeciętnym spin offem (NieR) dziwnej serii (Drakengard) w obecnych czasach dostanie drugą szansę i stworzy taką perełkę jak NieR: Automata?

Już oryginalny NieR pomimo bycia takim jakim jest był świetną reklamą wizji i oryginalności reżysera gry - Yoko Taro. Dziwaczny reżyser zwykle udzielający wywiadów w masce i nie stroniący od kontrowersyjnych (i oryginalnych) opinii dostał jednak kolejną szansę. Square Enix postanowiło razem z nim i Platinum Games (znani chociażby z Bayonetty) stworzyć kolejną część NieRa. Trailer pokazany na Paris Game Week pobudził wyobraźnie i pokazywał świetny gameplay, ale jednocześnie pojawiło się wiele głosów mówiących - kolejny NieR?

Ze strony gameplay'u mamy tutaj dosyć zróżnicowaną mieszankę. Z jednej strony sterujemy naszą bohaterką (bądź bohaterem) z perspektywy trzeciej osoby gdzie walka bazuje na umiejętnym unikaniu ataków przeciwników. Jednak już tutaj gra zaczyna uciekać oczekiwaniom - klasyczna rozgrywka od Platinum Games płynnie przechodzi w inne gatunki. Potrafi stać się platformówką bądź shooterem typu bullet-hell. I uciekanie oczekiwaniom jest czymś co w NieR: Automata jest na porządku dziennym.

Historia opowiedziana w grze jest prosta. Maszyny przejęły Ziemię, natomiast ludzkość której resztki zaszyły się na Księżycu stworzyły androidy. Są to humanoidalne twory których zadaniem jest walka z maszynami, odbicie z ich rąk Ziemi i uratowanie ludzkości. Natomiast to jak rozwija się fabuła gry jest zdecydowanie największym plusem gry. To piękna historia o ludzkości, o tym czego najbardziej ludzkość pożąda i o tym co to w ogóle znaczy być człowiekiem. Opowiadaniu takiej historii pomaga niesamowita ścieżka dźwiękowa która wielokrotnie potrafi przysporzyć ciarek na plecach.

Ale dla Yoko Taro to było za mało, jeżeli chodzi o uciekanie oczekiwaniom. NieR: Automata jest przede wszystkim świetną grą o byciu grą. Ma ona do siebie dystans i jednocześnie oferuje wiele meta komentarzy na temat gier komputerowych. Wiele ich klasycznych sztuczek i trików jest tutaj obnażona i postawiona na głowie. Powoduje to, że jest niesamowicie oryginalna i ciekawa - w sposób który może być przekazany tylko i wyłącznie poprzez to medium.

Gra posiada trochę technicznych i graficznych problemów, ale nie przeszkadzają one w rozgrywce. Poziom trudności również jest dziwnie wyważony, gra potrafi zdecydowanie zbyt często być albo zbyt prosta, albo zbyt trudna. Sam gameplay często nie stoi też na wybitnym poziomie i nie jest najlepszym co Platinum Games ma do zaoferowania. Sumarycznie jednak NieR: Automata to niesamowita przygoda która jest utwierdzeniem nowego trendu - japoński gamedev przeżywa renesans. Dodatkowo dziwaczna wizja reżysera gry pozwoliła na stworzenie naprawdę oryginalnej produkcji której warto poświęcić czas.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)