Razer planuje powrót na rynek mobilnego grania
Nowy sprzęt, tablet albo smartfon, ma pojawić się jeszcze w tym roku.
Jednak głównym problemem Edge’a było to, że był niepotrzebny. O ile idea tabletu na Windowsie jest świetna i uważam, że Microsoft powinien ją rozwijać, to w dobie streamowania gier i portowania ich, czasem zupełnie bez sensu, na wszystko, windowsowy tablet odpalający duże gry „lokalnie” nie ma szans się przyjąć.
Dlatego mam nadzieję, że przy swoim nowym urządzeniu mobilnym (nie wiemy jeszcze, czy będzie to smartfon czy tablet) Razer wyciągnie wnioski z niepowodzenia Edge’a i zaoferuje nam sprzęt, który nie krzyczy: „Jestem potężny, bo moi twórcy mogą!”, tylko jest urządzeniem przemyślanym i funkcjonalnym, a jednocześnie zachowującym swój gamingowy rodowód.
Przecież producent ma i ludzi, i technologię, i sprzęt, by stało się to możliwe. W lipcu 2015 roku firma przejęła Ouyę, a choć nieudana konsola nie była rozwijana, zostały zasoby, sklep i ponad 1500 gier w katalogu. Z kolei w styczniu tego roku Razer ponownie wybrał się na zakupy i nabył Nextbit, twórców skupionego na chmurze smartfona Robin. Po połączeniu tego wszystkiego możemy dostać naprawdę ciekawy sprzęt, który wcale nie będzie musiał powalać specyfikacją.
Jeśli natomiast producent rozwinie swój Forge TV i oprogramowanie Cortex tak, by wzorem Android Shield TV od Nvidii możliwe było streamowanie pełnoprawnych gier, to może zwojować rynek grania mobilnego. Szczególnie, że jest o co walczyć.
Szacuje się, że gry na tablety i smartfony wygenerują w tym roku ponad 46 miliardów dolarów przychodów, co przekłada się na 42 procent obrotu całej branży gier wideo. Do roku 2020 będzie to już połowa przychodów i około 65 miliardów dolarów. Urządzenia mobilne to również najwięcej potencjalnych klientów – ponad 2 miliardy ludzi gra na swoich sprzętach przenośnych, z czego zdecydowana większość na smartfonach.
Bartosz Stodolny