Rainbow Six: Covert Ops. Essentials
Kuriozum, od którego lepiej się trzymać z daleka. No, chyba że czapeczkę baseballową w cenie 99 zł uważają państwo za okazyjny zakup
Rainbow Six: Covert Ops. Essentials
Kuriozum, od którego lepiej się trzymać z daleka. No, chyba że czapeczkę baseballową w cenie 99 zł uważają państwo za okazyjny zakup
Rainbow Six: Covert Ops. Essentials
Na odległość kija
Kuriozum, od którego lepiej się trzymać z daleka. No, chyba że czapeczkę baseballową w cenie 99 zł uważają państwo za okazyjny zakup
Tak jak wielu cenię w grach uroki suspensu. Tym bardziej że - jako weterana - mało co potrafi mnie dziś zaskoczyć. Wiem też, jak bardzo irytujące jest przedwczesne poznanie nieoczekiwanej puenty. Dlatego, pisząc recenzje, staram się nie zdradzać tajemnic, które tracą swój urok, gdy przenika się je przed czasem. Największej niespodzianki związanej z „Rainbow Six: Covert Ops „ chciałbym jednak państwu zaoszczędzić. Z czystej życzliwości.
Panu już dziękujemy
Przyznam, że po prostu mnie zatkało. Gdy po trzeciej misji kampanii ujrzałem napisy końcowe, myślałem, że to jakaś pomyłka. Że może należało przejść misję lepiej, czyli utłuc terrorystów - bo o tym jest ta bajka - nie tracąc ani jednego żołnierza. Więc tym razem utłukłem drani na czysto. Na próżno.
Panu, panie Szewczyk, już dziękujemy. Mamy nadzieję, że przy naszej grze mile spędził pan czas. Czyli z grubsza jakieś trzy kwadranse, jeśli liczyć sam przebieg trzech misji, tu bezczelnie nazwanych kampanią. Dodam, by nie było żadnych wątpliwości, że poza „kampanią” żadnych misji dodatkowych nie ma - bo treningowych raczej nie ma sensu liczyć.
Właściwie mogłem już coś podejrzewać po lekturze anonsów z pudełka. Dystrybutorzy uwielbiają przechwalać się „rozległym światem” gry, „obszernymi kampaniami” itp. Tym razem anons mówi coś, raczej mętnie, o „dziewięciu zupełnie nowych, podzielonych na misje poziomach gry”. Chodzi o to, że w danej misji można na przykład utłuc terrorystów, tak by nic się nie stało zakładnikom, albo utłuc, kompletnie losem zakładników się nie przejmując. To dwa z owych dziewięciu poziomów, misji od tego jednak nie przybywa
Nie dajmy się zwieść
Za to naklejka na froncie pudełka kusi: „aż 2 płyty CD / obszerna encyklopedia dotycząca terroryzmu / militarna czapka baseballowa / rozsądna cena”. Rozsądna cena! Śmiać się czy próbować obudzić?
Owa druga płyta CD z „obszerną encyklopedią dotyczącą terroryzmu” mogłaby służyć od biedy za skromny listek figowy w przypadku tego dziwnego wydawnictwa. Jest tu trochę - choć wcale nie tak wiele - informacji o psychice terrorystów, słynnych napadach, broni, słownik branżowych akronimów, jakieś zdjęcia Mogłaby, ale nie służy. Dystrybutor postanowił bowiem zaoszczędzić na tłumaczeniu - pewnie po to, by nie podnosić owej jakże „okazyjnej ceny”. Jeśli ktoś nie zna płynnie angielskiego, w tym specjalistycznej terminologii, raczej nie będzie miał z tego zbyt wiele pociechy.
Zresztą nie ma się co czarować. „Rainbow Six: Covert Ops” kupilibyśmy dla gry. Trzy misje, z czego pierwsza jest irracjonalnie trudna, a dwie pozostałe zabierają po kilka minut, to skandal, zwłaszcza że nikt nas o tym nie uprzedza. Znając inne gry z serii „Rainbow Six”, nawiązujące do świata i postaci powieści Toma Clancy'ego „Tęcza Sześć”, mieliśmy prawo spodziewać się czegoś więcej. W swoim czasie były to przecież zupełnie niezłe gry akcji z elementami symulacji oddziału do zadań specjalnych - gry, a nie kadłubkowe mistyfikacje.
Jedyne, co nie zaskakuje, to przestarzałe narzędzia programistyczne użyte do tworzenia gry. Dżungla to tunele ze ścianami wymalowanymi w drzewa (!), a możliwości planowania i koordynowania akcji drużyn antyterrorystycznych to w porównaniu z „Operation Flashpoint” po prostu muzeum.
I tylko dołączona czapeczka baseballowa w kolorze khaki jest tym, czego można się było spodziewać. Rzecz w tym, że do sklepu z grami nie wchodzimy z myślą o tekstyliach.
Olaf Szewczyk
Rainbow Six: Covert Ops
Producent: Red Storm
Dystrybutor: Play-It
Wymagania: Pentium II 266 MHz, 64 MB RAM, CD-ROM x4
Cena: 99 zł