Raidy i otwarty świat w stylu Breath of the Wild - oto Pokemon Sword/Shield
No i data premiery nareszcie potwierdzona.
15 listopada. Niektórzy tylko dniem debiutu zainteresowani, bo z serią trzymają od tylu lat, że i tak odpalą Sword lub Shield w chwili, gdy tylko będą dostępne. A resztę, w tym mnie, bo formuła Game Freak oklepana jak stara klacz, przekonać miał piętnastominutowy Nintendo Direct poświęcony nowej odsłonie. Nintendo robi to ostatnio dobrze, bo zamiast wielkimi prezentacjami „spamować” autentyczne Directy (na przykład ten, który zobaczymy za tydzień na E3), rozpycha owe pokazówki na maksa oraz puszcza osobno. Z Super Mario Maker 2 zadziałało, z Poksami działa. Obejrzyjcie ósmą generację i szykujcie się (o raju!) na kilka zaskoczeń.
Pokemon Sword and Shield Gameplay - Pokémon Direct Pre-E3 June 5, 2019
Otwarte tereny. Czyli gdy Pokemony wzorują się na ostatnim The Legend of Zelda. Wild Area, bowiem tak zwie się otwarta do eksploracji przestrzeń, zastąpi miejsce dawnych Ścieżek. I chociaż to dla mnie najważniejszy element nadchodzącej gry, wstrzymam swój entuzjazm, póki nie zobaczę, jak wielkie to w rzeczywistości jest. Albo jak nie-puste. Deweloper pięknie mami różnymi efektami pogodowymi, stworkami, które znajdziemy tylko w określonych miejscach, w specyficznych warunkach - to wszystko super, owszem. Po prostu marzy mi się rzeczywiście PLENER. Żebym chociaż raz od lat nie czuł się w produkcji Game Freak jak ciągnięty za rękę bobas.
Czteroosobowe raidy. Serio. Pokemony rosną do rozmiarów kaiju (to specjalna umiejętność tak w ogóle, Dynamax, ale w raidach stworki pozostają ogromne przez całe starcie), my zbieramy trzech towarzyszy przez sieć i naparzamy dziko w takiego bossa. Walki w gymach to teraz stadionowe potyczki. Legendarne Pokemony, Zacian i Zamazenta, trzymają w pyszczkach miecz lub tarczę (duh). No i region Galar. Wygląda jak jesienna mieszanina Dragon Questa i Yo-Kai Watch. Ma naprawdę odrębny klimat.
Pach, nagle Pokemon Sword/Shield ma potencjał na małą rewolucję w dziejach marki. Co po maksymalnie zachowawczym Let’s Go cieszy jeszcze mocniej.