Psychonauts - recenzja

Psychonauts - recenzja

Psychonauts - recenzja
marcindmjqtx
20.12.2007 00:35, aktualizacja: 30.12.2015 14:13

Chyba nie było u nas recenzji Psychonautów w wykonaniu Yahtzee'ego, więc czas nadrobić zaległości. Zwłaszcza, że jest ona, na swój sposób, wyjątkowa, gdyż autor (w bólach) przyznaje, że trudno mu krytykować akurat tę grę. Zapraszam do obejrzenia. Pod filmikiem znajdziecie kilka zdań ode mnie, napisanych jakiś czas temu. Tekst nie był pisany z myślą o publikacji na blogu, stąd jego skrótowa forma. Jeśli nie macie pomysłu na spędzenie zimowych wieczorów, to zapewniam, że warto rozejrzeć się za Psychonautami. Gra znajduje się na liście kompatybilności, jeśli zaś mieszkacie w cywilizowanym kraju, to można ją kupić w usłudze Xbox Originals.

Niektórzy twierdzą, że wykorzystujemy 30% możliwości naszego mózgu. Bohater Psychonauts - Razputin nie jest naukowcem, ale z pewnością miałby na ten temat dużo do powiedzenia. Został wysłany na obóz dla dzieci obdarzonych mocami psionicznymi. Niestety na wspólnych śpiewach przy ognisku się nie skończyło, ktoś porwał mózgi znajomych Raza i zamienił ich w zombie. Nietrudno się domyślić, komu przyjdzie posprzątać ten bałagan. To co najbardziej uderza, nie tylko na początku, ale przez cały czas obcowania z Psychonauts to świetny pomysł na przygodę i jego konsekwentna realizacja. Autorem gry jest Tim Shafer (m.in. Grim Fandango) i po raz kolejny potwierdza on swoją klasę. Każda plansza to umysł jednego z uczestników obozu. Niby nic wielkiego, ale realizacja tego elementu to mistrzostwo świata.

Na przykład plansza Agenta Sashy jest białym, ascetycznym sześcianem, po którego każdej ścianie możemy się poruszać. Oczywiście symbolizuje to „zawodowe” wyćwiczenie jego umysłu tak, by nie zaprzątał sobie głowy nieistotnymi rzeczami. Zupełnie inne rzeczy dzieją się w głowie Agentki Milli. Trwa tam nieustająca impreza w rytmie disco i z obowiązkowym, psychodelicznym oświetleniem. To tylko dwa pomysły na planszę, ale uwierzcie mi, że reszta jest co najmniej równie znakomita i często dosyć zaskakująca. Bo któż by się spodziewał, że zwykły mleczarz 24h/dobę myśli o spiskowych teoriach?

Celem każdej wycieczki do umysłu jest pomoc „pacjentowi”. Dokonujemy tego przez uwalnianie (dosyć dosłownie potraktowanych) bagaży emocjonalnych i rozwiązywanie zagadek, które są bardzo dobrze wkomponowane w pomysł na każdą planszę. Monotonia w Psychonautach nam nie grozi, to pewne. Pomimo zakręconych pomysłów na poziomy, rozgrywka nie należy do najtrudniejszych czy przesadnie skomplikowanych. Psioniczne moce Razputina (telekineza, pyrokineza, lewitacja itp.) są dosyć oczywiste i jedynie w kilku miejscach można się na chwilę zablokować. Jednak uczucie satysfakcji z, w końcu, rozwiązanego problemu z pewnością wynagrodzi chwile główkowania.

Pierwszym chwilom w nowym umyśle towarzyszy z reguły uczucie zagubienia, które mija, gdy tylko gracz pozna charakterystyczne elementy danej planszy. Wraz z odkrywaniem kolejnych tajemnic, poznamy także fabułę, która jest kolejnym mocnym elementem gry i skutecznie dopinguje do spędzenia z grą „jeszcze jednej chwili”.

Graficznie jest bardzo ładnie i kolorowo, a wykręcone projekty postaci i plansz budzą zachwyt, widać kto trzymał pieczę nad oprawą. Za dźwięk odpowiada Peter McConnell, naczelny kompozytor LucasArts. Twórca muzyki między innymi do Tie-Fighter, Grim Fandango czy Sly 2 i 3. W przygodach Razputina idzie mu wcale nie gorzej.

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)