Przykład Rust pokazuje, że marketing oparty na kontrowersjach to wcale nie taki głupi pomysł
Zgodnie ze starą dewizą: "Nieważne jak, ważne żeby o nas mówili". Zastanawiam się tylko ile w tym przemyślanych posunięć, a ile efektów ubocznych kreatywności Garry'ego Newmana i studia Facepunch. No i na jak długo jeszcze graczom starczy cierpliwości?
Rust zaczynał dość klasycznie, jak na grę w raczkującym wtedy programie Early Access. Przetrwanie w otwartym świecie, zbieranie surowców, walka z innymi graczami, a w tle nudne do bólu zombie. Jednak po kilku miesiącach Garry Newman i kierowane przez niego studio Facepunch doszli do wniosku, że nieumarli są nieciekawi i postanowili zamienić zombiaki na dziką faunę. Już to nie spodobało się wielu graczom, którzy kupili Rust głównie ze względu na podobieństwo gry do DayZ, ale trudno. Wczesny Dostęp nie gwarantuje przecież, że gra zostanie ukończona, albo że ukaże się w zakładanej na początku formie.
Rust: First Day Trailer
Usunięcie zombie nie było jednak jedyną kontrowersją związaną z Rustem, a kolejne zmiany wywołały tyle samo pozytywnego odzewu, co negatywnego. W marcu ubiegłego roku pojawiła się aktualizacja wymuszająca na użytkownikach granie predefiniowaną postacią. Innymi słowy – nie było edytora postaci, a poszczególne elementy jej wyglądu generowane były losowo przez grę. Na początku były to tylko kolor skóry i wybrane elementy głowy, z czasem jednak dodano kolejne jak wzrost, kształt poszczególnych części ciała, czy… rozmiar penisa.
Podobnie jak w przypadku usunięcia nieumarłych, także ta aktualizacja nie wszystkim przypadła do gustu. Tym bardziej, że wygląd przypisywany jest do konta Steam i nie podlega żadnym modyfikacjom. Na forach pojawiło się sporo negatywnych wypowiedzi, podobnie jak w steamowych recenzjach. Wiele osób stwierdziło nawet, że zupełnie porzuca Rust.
Teraz natomiast studio poszło jeszcze dalej, bo na początku kwietnia weszła w życie zapowiadana w ubiegłym roku aktualizacja, w której gra losowo przydziela nie tylko wygląd, ale też płeć postaci. Po resecie serwerów mniej więcej połowa użytkowników zalogowała się do gry jako kobiety, co też nie wszystkim się spodobało, a część zarzuca Newmanowi forsowanie w grze własnych poglądów i walkę o „sprawiedliwość społeczną”.
Sam zainteresowany na łamach Guardiana pisze, że Rust jest grą o przetrwaniu, a nie problemach związanych z tożsamością, choć czytając cały tekst odnosi się wrażenie, że kryje się za tym coś więcej. O grze od dłuższego czasu mówi się jak o eksperymencie społecznym, mającym na celu pokazać nasze zachowania w ekstremalnych warunkach i jak na razie wychodzi on dobrze. Gracze w Rust to w większości przypadków straszne dupki i samotna postać ma bardzo małe szanse na przetrwanie. Trzeba łączyć się w grupy, ale tutaj z kolei dochodzi element ograniczonego zaufania – w każdej chwili możemy zostać zdradzeni. Trochę jak w prawdziwym życiu, podobnie jak z naszą płcią i wyglądem.
Niezależnie od kontrowersji i niezadowolenia niektórych graczy, Rust sprzedaje się świetnie, mimo trzech lat we Wczesnym Dostępie i braku widoków na wyjście z programu. Pierwsze dwa miesiące od startu to milion sprzedanych kopii, teraz natomiast liczba ta urosła do 3,5 miliona, a co tydzień swoich sił w świecie gry próbuje ponad pół miliona unikalnych użytkowników.
Tylko czemu tu się dziwić? Media zajmujące się grami piszą o każdej tego typu aktualizacji w produkcji Newmana, a jego wypowiedź w tak dużym serwisie jak The Guardian dodatkowo buduje zainteresowanie tytułem nie tylko wśród graczy.
RUST: I'M AN INDEPENDENT WOMAN NOW! lol - Episode 64
Oczywiście nadal pozostaje pytanie, czy nie powinno być gdzieś granicy tego, co autorzy mogą robić ze swoją grą. Nie byłoby problemu, gdyby Rust wyszedł jako skończony produkt z jasno opisanymi cechami. Wtedy na zakup zdecydowałyby się tylko osoby zainteresowane tego typu „eksperymentami”. W tym przypadku jednak mamy do czynienia z grą we Wczesnym Dostępie, która na początku miała być czymś zupełnie innym. Milion osób wydało swoje pieniądze na podstawie obietnicy otrzymania survivalu z zombie w tle. Tymczasem Rust nie tylko nie może opuścić Early Access, ale też ewoluuje w zupełnie innym kierunku.
[Źródła: gamesindustry.biz, The Guardian]