Przetestowałem xCloud. Granie w chmurze Microsoftu to rewolucja, choć ma parę wad
Nad Polską zawisły chmury. I bynajmniej nie czarne. Dzięki nim możemy wreszcie odpalić xboksowe tytuły na smartfonie. Sprawdziłem, czy przypadkiem jednak z tych chmur nie spadł mały deszcz.
16.09.2020 | aktual.: 16.09.2020 16:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wprowadzenie xCloud do Polski – usługi teraz znanej jako "granie w chmurze w ramach subskrypcji Xbox Game Pass" (trzeba przyznać – znacznie bardziej chwytliwa nazwa) to duża rzecz. Nie ze względu jednak na technologię (oczywiście interesującą samą w sobie), ale na to, że wreszcie nasz kraj nie został zepchnięty na margines.
PlayStation Now działa od lipca 2014 roku, a Google Stadia od listopada 2019 r. Żadna z tych usług jednak nie zawitała jeszcze do Polski. A teraz Microsoft wkracza do nas i urządza premierę równocześnie z innymi krajami, choć wcześniej się na to nie zapowiadało.
Miałem ostatnio okazję przetestować na jednym z androidowych flagowców (Samsung Galaxy Note 20 Ultra - tu test Mirona na bratniej Komórkomanii), jak działa "cloud gaming" Microsoftu. Wspomogłem się przy tym kontrolerem z uchwytem do telefonu opracowanym specjalnie pod tego typu rozgrywkę. Poniższe wrażenia są moje i tylko moje.
Wreszcie spełnia się obietnica "grania wszędzie"
Microsoft przez wiele lat próbował sprzedać graczom możliwość przesiadania się z urządzenia na urządzenie, aby kontynuować rozgrywkę. Nigdy się im ta sztuka nie powiodła… aż do teraz. I tak oto dzięki graniu w chmurze mogę sobie pograć na konsoli w "Wasteland 3" (recenzowałem na łamach Polygamii tutaj), aby chwilę potem wskoczyć na smartfona i kontynuować tam, gdzie skończyłem. To właśnie był ten brakujący element układanki – platforma mobilna.
Przenośne granie w tytuły z Game Passa w kwestii sterowania jest dokładnie identycznym doświadczeniem, co na konsoli. W końcu "cloud computing" używa serwerów wyposażonych w fizyczne Xboksy, z których odpalamy te gry. Dlatego – pomijając rozmiar ekranu – komfort grania jest dokładnie taki sam.
Oczywiście ograniczeniem jest jasność wyświetlacza telefonu, przez co musimy zadbać o to, by nie giercować przy dużym naświetleniu. Inną sprawą jest rozmiar czcionek w grach, o które najlepiej zadbać samemu, maksymalnie je zwiększając. W przyszłości system strumieniowania ma automatycznie dopasowywać za nas fonty i interfejs do naszego ekranu.
Rozgrywka na Wi-Fi jest w zasadzie niema całkowicie bezproblemowa i bez żadnego wyczuwalnego input laga. Co ciekawe, o dziwo, granie w chmurze całkiem nieźle działa też w sieci 4G LTE. Sprawdziłem w ten sposób "Forzę Horizon 4", "Halo 5: Guardians" i "Batmana: Arkham Knight". Ten ostatni to w ogóle nie dał po sobie znać, że się z czymś by dławił.
Sterowanie dotykowe jest całkiem fajne. Więcej takich gier proszę!
W chwili obecnej tylko jeden tytuł umożliwia rozgrywkę bez kontrolera – jest to "Minecraft: Dungeons" (recenzowałem go tutaj). Robi to jednak zaskakująco nieźle – w przyszłości ma dojść kilka następnych tytułów (m.in. "Hellblade: Senua's Sacrifice" i "Gears 5"). Każda kolejna gra (którą zdecydują się tak obsłużyć) będzie miała indywidualnie skrojony interfejs dotykowy.
Domyślnie po lewej stronie znajduje się kółeczko, którym kontrolujemy postać, natomiast po prawej stronie znajdują się przyciski akcji. Są one spersonalizowane pod tę konkretną grę i mają ikonki, które pokazują, jaka akcja im odpowiada. Co najciekawsze – xCloud oferuje opcję zamienienia miejscami tych dwóch elementów (tj. przestrzeni na sterowanie i przycisków akcji) z lewej strony na prawą i vice versa. Oprócz tego możemy także zmniejszyć ich rozmiar, a także położenie i obracać je według swojego widzimisię.
Całkiem spory katalog gier. I duża część świetnie pasuje na telefon
"Cloud gaming" Microsoftu debiutuje z około 150 tytułami, co jest naprawdę niezłą ofertą, zważywszy, że Google Stadia nie startowała początkowo na smartfonach, a gier w ofercie miała zaledwie tuzin.
Dla każdego coś dobrego – znajdziemy tutaj i hity AAA, takie jak "Wiedźmin 3: Dziki Gon", "Batman: Arkham Knight", "Shadow of War", "Resident Evil 7", czy chodzone nawalanki, jak "Battletoads" (pisałem o niej tutaj), czy "Streets of Rage", jak i metroidvanie ("Hollow Knight"), czy strategie ("Two Point Hospital", "Frostpunk", "Halo Wars") lub turowe RPG (wspominane "Wasteland 3" i "Mutant Year Zero").
Właśnie chyba świadomość tego, że nie tylko samymi grami AAA się żyje, pozytywnie wyróżnia xboksowe granie w chmurze.
Jest parę uchybień
Nie ma usług, ani aplikacji idealnych. Granie w chmurze Microsoftu nie jest wyjątkiem. W dniu debiutu pełnoprawnej wersji był mały miszmasz z aplikacjami. Możliwość giercowania na smartfonie oferowała jedynie wersja beta aplikacji z Play Store oraz stabilne wydanie z Galaxy Store (jeśli posiadacie smartfon Samsunga). Natomiast stabilna wersja z androidowego sklepiku nie pozwalała nam strumieniować gier. Całe szczęście już się to zmieniło i problem nie istnieje, ale przez 24 godziny był zamęt.
Oprócz tego, z innych rzeczy, które wychwyciłem – niektóre gry synchronizują stany gry wolniej i po kilka razy (np. “Wasteland 3”). Miejcie tego świadomość i jeśli nie widać opcji kontynuowania gry, w której wiecie, że mieliście save’y, to znaczy, że proces (być może nieświadomie) został przerwany. Zdarzyło mi się to tylko w “Wasteland 3”, przy czym po prostu poczekałem i po kilku następnych synchronizacjach już zaskoczyło.
No i jeszcze na koniec dodam, że czasem jeśli przeskakujemy po aplikacjach w telefonie i wracamy do aplikacji Game Pass, to zostaje nam na ekranie pasek nawigacyjny i nijak nie da się go pozbyć – póki nie weźmiemy telefon w dłoń i nie przekręcimy go najpierw do pionu, a potem z powrotem do poziomu.
Niektóre gry pod 60 FPS przy szybkim ruchu i gdy dzieje się dużo na ekranie ukazują drobne artefakty kompresji – widziałem je np. w Resident Evil 7. Nie jest to jednak nic wielkiego.
Konkluzja z głową w chmurach
Ogólnie rzecz biorąc, granie w chmurze Microsoftu naprawdę daje radę. Twórcy usługi muszą teraz po prostu na dalszym rozszerzaniu biblioteki gier, wprowadzaniu nowych tytułów ze sterowaniem dotykowym i wyeliminowaniu drobnych błędów.
Wreszcie jest usługa, która już na starcie działa bardzo dobrze i ma świetny katalog gier. Oby to zmotywowało konkurencję do usprawnień swoich usług, bądź wprowadzenia nowych.