Przestańcie psuć moje zabawki
Wiecie ile kosztuje życie?
08.03.2019 | aktual.: 25.03.2019 16:57
4,15PLN.
Okej, to raptem jeden dodatkowy pasek życia, jaki można sobie w Devil May Cry 5 dokupić jako DLC. Jak kto ma chęć, to za 8,25PLN kupi od razu trzy. Albo wyda 84PLN na milion punktów doświadczenia, które, zapewne, pozwolą od samego początku odblokować dla bohaterów pełne drzewka umiejętności.
Mikrotransakcje w grach dzielą się na złe i jeszcze gorsze. To ten drugi typ.
DMC5 jest tytułem single player. Ma delikatne aspekty społecznościowe: jeśli w tle poziomu widzimy innego bohatera, są szanse, że to jakiś inny gracz. Możemy po misji wystawić mu ocenę za styl - ponoć można w ten sposób dostać jakieś przedmioty. Ale to nic specjalnie rzutującego na właściwą rozgrywkę.
Dlaczego w grze single player ktoś chciałby oszukiwać domyślny cykl rozwoju bohatera?
Może lubi oglądać widoczki. Adam twierdzi, że w DMC5 nie ma ich zbyt wiele, ale oczywiście nie mówimy już jedynie o DMC5. Mówimy o płatnych cheatach.
To pytanie, które jest zwyczajnie nie na miejscu. Ale z jakiegoś powodu zadają je poważni krytycy. Dlaczego poważni krytycy bronią ludziom bawić się jak mają ochotę, nie wiem.
Przy okazji premiery Assasin’s Creed Odyssey, popularny dziennikarz Kotaku, Jason Schreier, wzburzył mnie, opowiadając, że na niego mikrotransakcje w grze nie wpłynęły. Że nie miał ochoty po nie sięgać.
"But it raises the question of like, if you have to pay to not play parts of a game, then what are you even doing with the game in the first place?"
Odyssey proponowało wymienić dolary na większe przeliczniki przy nabijaniu punktów doświadczenia. Dziś inny krytyk z Kotaku, Tim Rogers (którego skądinąd uwielbiam!), podobnie wypowiada się o DMC5 - że są w nim takie MTX ale... co z tego?
Lubię myśleć o grach jako zabawkach. Kiedy miałem kilka lat, genialny Prehistorik 2 mógł być grą w dowolnym innym uniwersum. Czasem sobie wyobrażałem, że okładający młotem wielką małpę z trzeciego poziomu jaskiniowiec to Power Ranger. Bo tak. Z czasem fantazja przestała działać aż na takich obrotach, ale nie przeszła mi chęć do zabawy grami. I nie chciałbym nikomu bronić jej na zasadach, na jakie kto ma ochotę. Choćby były to zasady nie do końca zgodne z duchem gry proponowanym przez twórców.
Narzędziem, które to umożliwiało były po prostu kody. Na sakiewkę bez dna do swobodnej rozbudowy miasta w Sim City. Na wypełnienie kieszeni bohatera GTA pełnym arsenałem dostępnych w grze pukawek.
To zasadnicza różnica między grami video a innymi mediami, że wymagają osiągania w swoim kontekście pewnej ekspertyzy. I właściwie rozumiem twórców, którzy podchodzą do tego na tyle na poważnie, że nie oferują w grze wyboru poziomu trudności (to w DMC5 jest, nawet z opcją automatycznych combosów!) ani nie implementują kodów. Ich prawo, w końcu działają w medium, które może zabronić natychmiastowego sięgnięcia w sam środek. Z książką, płytą, filmem, nie ma takiej możliwości (choć naturalnie tak jak można nie ogarnąć zasad gry, da się nie zrozumieć książki).
Kody pozwalające na omijanie zasad uważam za eleganckie rozwiązanie dla tych, którzy gotowi byli pójść na jakiś kompromis z niechętnymi do opanowania gry. Bo może cieszą się, że ktoś znalazł jakiś inny sposób na zabawę z ich dzieckiem.
Dlaczego ktoś miałby za zabawę z DMC5 płacić więcej niż pozostali tylko dlatego, że ma ochotę zacząć z dostępem do maksymalnego paska zdrowia, podwójnego skoku i reszty wykupywanych ruchów?
Nie wiem. Wiem tylko, kto na tym dodatkowo zarobi.
Wiele w ostatnich latach mówi się o mikrotransakcjach, które w jakiś sposób zaburzają balans rozgrywki. Dla mnie to wciąż za mało. Zgoda na obecność tych 4,15PLN za dodatkowy pasek zdrowia dla bohaterów DMC5 to zgoda na przejście gry single-player do modelu usługi. Modelu, który miewa uzasadnienie w tytułach społecznościowych, ale jednak nie ma najmniejszego w Devil May Cry 5 czy Assasin’s Creed Odyssey.
Nie po to elektroniczna rozgrywka wyszła z salonów gier do domów, żebym musiał znów płacić za żetony.