Prototype 2 każe nam zabić swojego stwórcę - wrażenia z pokazu

Prototype 2 każe nam zabić swojego stwórcę - wrażenia z pokazu

marcindmjqtx
22.08.2011 14:44, aktualizacja: 07.01.2016 15:55

Fakt, że w Prototype 2 nie wcielimy się już w Alexa Mercera wydawał mi się jasnym znakiem, że w sequelu pozmienia się sporo. Z prezentacji gry wyszedłem jednak z silnym poczuciem, że nie zobaczyłem materiału na pełnoprawną grę.

Z jednej krwi Przyczyna takiego stanu rzeczy nie jest żadną tajemnicą. Mercer był ze wszech miar przepakowanym bohaterem. Latał, wbiegał sprintem na wieżowce, przejmował w locie helikoptery i miażdżył czołgi. Za tę potęgę zresztą bardzo go polubiłem i chętnie odpalałem Prototype nawet pomimo przedpotopowej grafiki, wziętych z kosmosu pobocznych wyzwań i ogólnej schematyczności rozgrywki. Te rzeczy zostaną w sequelu poprawione, ale wielkim rozczarowaniem jest dla mnie to, jak bardzo Heller przypomina wcześniejszego protagonistę, który w drugiej części gry stanie się dla bohatera wrogiem numer jeden.

Nowa postać to przecież świetna okazja do odświeżenia zabawy, pokazania kolejnego stadium ewolucji wirusa i jej konsekwencji, wprowadzenia do rozgrywki istotnych zmian. Tymczasem nie dość, że Heller biega, skacze i lata w dokładnie ten sam sposób, co Mercer, to jeszcze największe zmiany mają dotyczyć stonowania tempa rozgrywki. Dość powiedzieć, że pierwszą zaprezentowaną nowinką była - uwaga, uwaga - możliwość postawienia złapanego przeciwnika na ziemi, bez robienia mu krzywdy. Może niektórzy ucieszą się z dodania tej opcji, ale czy naprawdę warto zaczynać od niej prezentację sequela ekstremalnej sieczki, jaką był Prototype?

Chaos kontrolowany Według autorów tak, ponieważ ich główną ambicją w Prototype 2 jest opanowanie wcześniejszego chaosu i lepsze dyrygowanie tempem rozgrywki. Twierdzą oni, że w jedynce pokrętło tempa akcji było ustawione tylko na dwie skrajne wartości. Albo nie działo się nic, albo ekran stawał się niemożliwym do ogarnięcia polem bitwy, w którym gracz zmieniał się w automat do nawalania po przyciskach. Jeśli graliście w pierwszą część, to wiecie, że mają sporo racji. Dlatego teraz Nowy Jork został podzielony na trzy strefy o różnym natężeniu zainfekowanych wirusem mutantów. Od prawie nietkniętych nim dzielnic, przez kontrolowane przez wojsko miejsca częstych ataków, aż po strefę czerwoną - prawdziwe piekło, które Mercer uczynił swoim osobistym polem zabaw. Każdy z obszarów ma oferować graczom inne wyzwania i inne tempo zabawy, ale osobiście nie jestem pewien, czy taki sztuczny podział się sprawdzi.

Nowe mutacje Nie ma jednak co przesadzać, gra na pewno nie będzie wyłącznie sielanką, bo Heller ma z Mercerem porachunki do wyrównania. Obwinia go za śmierć swojej rodziny i nie spocznie, dopóki się nie zemści. Źródło jego mocy jest zresztą „podarunkiem” od bohatera pierwszej części gry, który osobiście zaraził go wirusem.

Heller nie walczy z infekcją, tylko stara się możliwie najpełniej wykorzystać nowe możliwości. Na pokazie nie uświadczyłem ich niestety zbyt wielu, ale widać, że autorzy mają ciekawe i równie niedorzeczne pomysły, co kilka lat temu. Heller potrafi na przykład oderwać od helikoptera wyrzutnię rakiet i ostrzelać go z niej spadając. Bez problemu zrywa także działo z czołgu, a w przypływie fantazji lubi sprzedać śmigłowcowi potężny podbródkowy, po którym maszyna odlatuje na kilkadziesiąt metrów i wybucha. Z nowinek pokazano jeszcze nową umiejętność - tarczę pozwalającą odbijać rakiety oraz możliwość korzystania naraz z dwóch zdolności bez potrzeby przystawania i wybierania ich z okrągłego menu. Tak, tak - real time weapon change jak się patrzy!

Plusem drugiej części gry jest zrezygnowanie z wziętych kompletnie z czapy wyzwań z pierwszej części gry. Niby dlaczego zainfekowany wirusem bohater miałby nagle nabrać ochoty na bieganie po dachach czy konkurs precyzyjnego lądowania? Misje poboczne w Prototype 2 wykorzystają kilka tych pomysłów, ale dorzucą do nich fabularną otoczkę, która sprawi, że nabiorą pozorów sensowności.

Zresztą do misji niezwiązanych z głównym wątkiem fabularnym Radical przygotowało nowy system o nazwie Blacknet. Jeśli będziemy mieli ochotę na szybkie wyzwanie, wystarczy wejść Hellerem w skórę naukowca Blackwatch i zhackować terminal, by uzyskać dostęp do kilku otwartych „kontraktów”. Składają się one na różne operacje, a po zaliczeniu wszystkich zadań z danego działu Heller uzyska dostęp do nowej umiejętności. Ot, taki bonus do całej palety zdolności, które możemy kupować za punkty doświadczenia. W prezentowanym demie misja poboczna polegała na polowaniu na oznaczony cel. Heller dysponuje zmysłem, pozwalającym lokalizować przeciwników niczym sonar, więc sprawa została załatwiona błyskawicznie.

Prototype 1,5 Cóż, spodziewałem się po Prototype 2 nieco więcej. Od premiery pierwszej gry minęło już sporo czasu, ale nie przełożyło się to na pomysły na rozgrywkę. Autorzy raz po raz porównują swoją grę do jedynki, pokazując, co w niej nie zagrało i co postanowili zmienić, przez co sami niejako skazują sequel na brak własnego stylu. Jeśli pierwsza gra była dla Was zbyt chaotyczna, to możecie spokojnie czekać na kontynuację, jest tworzona z myślą o Was. Ja liczyłem na nowe pomysły, jeszcze efektowniejsze akcje i świeżość idącą za zmianą głównego bohatera. Tymczasem zobaczyłem coś, co równie dobrze mogłoby być płatnym dodatkiem do jedynki.

Prototype 2 stracił swoją szansę na zrobienie na mnie dobrego pierwszego wrażenia, ale ma jeszcze dużo czasu na przekonanie mnie do zmiany zdania.

Maciej Kowalik

Źródło artykułu:Polygamia.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)